tag:blogger.com,1999:blog-76204946218027623422024-03-05T07:52:39.329+01:00Nikola Tkacz - blog lifestylowyBlog lifestylowy młodej prawniczki. Piszę o codziennym życiu, komentuję polską rzeczywistość i dzielę się wycinkami ze swoich podróży. Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.comBlogger315125tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-8254384712016203452023-01-23T17:07:00.003+01:002023-01-24T09:18:11.453+01:00Czy mogę nazywać się jak tylko chcę - czyli o zmianie imienia lub nazwiska <p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: -webkit-standard, serif;">Czy zdarzyło Ci się przedstawiać wymyślonym imieniem, a przy okazji tworzyć sobie nową tożsamość? Cóż, moja odpowiedź jest twierdząca. <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: -webkit-standard, serif;">Już, gdy byłam małą dziewczynką, na wakacjach w Ciechocinku przedstawiałam się jako Aneta Sakowska – prezenterka hotelowej telewizji (no bo niby dlaczego hotel nie mógłby mieć własnej stacji TV, w dodatku z kilkuletnią prezenterką?). Na pewnych Juwenaliach, znudzona pytaniami o prawo, postanowiłam być Magdą z dziennikarstwa. I tak wraz z nowym imieniem, na kilka chwil stałam się też całkiem nową osobą. Z kolei w liceum, gdy fascynowałam się językiem niemieckim, marzyłam, by przetłumaczyć swoje nazwisko i nazywać się… Nikola Weber. Czyż nie pięknie? <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: -webkit-standard, serif;">Koniec końców nigdy na zmianę imienia ani nazwiska się nie zdecydowałam i pewnie nigdy to nie nastąpi. Ale czy aby na pewno nie jest to możliwe? Co, jeśli któreś z dzieci Michała Wiśniewskiego zapragnęłoby się wtopić w tłum i nazywać Kasia albo Janek? Czy gwiazda polskiej estrady mogłaby oficjalnie zmienić imię z Dorota na Doda? Na tę i kilka innych – bardziej praktycznych pytań – poznasz odpowiedź w dzisiejszym artykule! <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: -webkit-standard, serif;"><br /></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: -webkit-standard, serif;"><br /></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDKKcRTBkLQad69fQh9isj1jshuyb12AnfQq8T1i8xN0nH2rEFyTOEylj_Y2QLIVZ-W4NNLWqJgXhypt79He5X4ar2hsC7-dbsvK4PdVNKUNDhgES2lMV0J7-c7VgE6AkzQbzD8_68pjNPXV8M7irYoRBfc_Fiy00IwqQ-aqQV5GWoG2oEJ4lcyqtBBw/s940/ZMIANA%20IMIENIA%20LUB%20NAZWISKA.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="zmiana imienia, zmiana nazwiska, zmiana imienia lub nazwiska, czy mogę zmienić imię, czy mogę zmienić nazwisko, jak zmienić imię, jak zmienić nazwisko" border="0" data-original-height="788" data-original-width="940" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDKKcRTBkLQad69fQh9isj1jshuyb12AnfQq8T1i8xN0nH2rEFyTOEylj_Y2QLIVZ-W4NNLWqJgXhypt79He5X4ar2hsC7-dbsvK4PdVNKUNDhgES2lMV0J7-c7VgE6AkzQbzD8_68pjNPXV8M7irYoRBfc_Fiy00IwqQ-aqQV5GWoG2oEJ4lcyqtBBw/s16000/ZMIANA%20IMIENIA%20LUB%20NAZWISKA.jpg" title="zmiana imienia lub nazwiska" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td></tr></tbody></table><br /><span style="font-family: -webkit-standard, serif;"><br /></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span></span><span></span></p><a name='more'></a><p></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><br /></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: -webkit-standard, serif;">Kwestię zmiany imienia bądź nazwiska reguluje ustawa z dnia 17 października 2008 r. o zmianie imienia i nazwiska. Po pierwsze wskazuje ona, <b>KTO </b>może zmienić imię lub nazwisko. Są to następujące podmioty: <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: -webkit-standard, serif;">- obywatel polski, <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: -webkit-standard, serif;">- bezpaństwowiec (czyli cudzoziemiec niemający obywatelstwa żadnego państwa), jeżeli ma w Polsce stałe miejsce zamieszkania, <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: -webkit-standard, serif;">- cudzoziemiec, który uzyskał w Polsce status uchodźcy (z pewnymi ograniczeniami, przewidzianymi w ustawie). <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: -webkit-standard, serif;"><br /></span></p><h3 style="text-align: left;"><b><span style="font-family: -webkit-standard, serif;">Czy mogę nazywać się, jak tylko zapragnę? </span></b></h3><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman", serif;">Choć co do zasady nie ma w tym zakresie większych ograniczeń – imię z pewnością musi odpowiadać polskim przepisom, czyli imię to nie może być w formie zdrobniałej (np. Marysieńka) ani nie może mieć charakteru ośmieszającego lub nieprzyzwoitego. Co ciekawe – można wybrać imię pochodzenia obcego, a nawet takie, które nie wskazuje na płeć (czyli nie jest zakończone na -a w przypadku osoby płci żeńskiej), ale musi być powszechnie przypisywane danej płci, np. Nicole. <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm;"><span style="font-family: "Times New Roman", serif;">Kolejna zła informacja – niestety polskie prawo przewiduje również ograniczenie ilościowe! Nie u nas takie historia jak pięć imion i trzy nazwiska. Każdy może mieć najwyżej dwa imiona i nazwisko składające się maksymalnie z dwóch członów. No chyba, że poza polskim masz także obywatelstwo innego kraju, którego prawo przewiduje takie szaleństwa. <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman", serif;">Właśnie sobie pomyślałam, że byłoby zabawnie, gdybym zmieniła nazwisko i nazywała się… Nikola Tesla! Niestety, nic z tego. Ustawa nie dopuszcza możliwości zmiany nazwiska na nazwisko historyczne, czy też takie, które jest sławne w dziedzinie kultury, nauki, polityki, społecznie albo wojskowo. Jedyna nadzieja, jeśli masz w rodzinie Piasta, Kopernika albo Skłodowską-Curie – wówczas droga wolna! <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: -webkit-standard, serif;"> </span></p><h3 style="text-align: left;"><b><span style="font-family: -webkit-standard, serif;">Z jakiego powodu mogę zmienić imię lub nazwisko? </span></b></h3><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman", serif;">Zasadą jest to, że imię lub nazwisko można zmienić <b>wyłącznie z ważnych powodów. </b><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><b><span style="font-family: "Times New Roman", serif;">Przykładowo ustawodawca wskazuje następujące powody: <o:p></o:p></span></b></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman", serif;">- zmiana imienia lub nazwiska ośmieszającego albo nielicującego z godnością człowieka (założę się, że każdy z Was zna kogoś, kto nosi nazwisko, które podpada pod tę kategorię), <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman", serif;">- zmiana na imię lub nazwisko używane (ten podpunkt mógłby właśnie odnosić się do Dody, gdyby chciała przestać być Dorotą), <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman", serif;">- zmiana na imię lub nazwisko, które zostało bezprawnie zmienione, <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman", serif;">- zmiana na imię lub nazwisko noszone zgodnie z przepisami prawa państwowego, którego obywatelstwo również się posiada.<o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman", serif;">Ustawodawca przewidział możliwość zmiany imienia lub nazwiska także z innych – <b>ważnych powodów. </b>Co jednak należy rozumieć pod tym nieprecyzyjnym określeniem? Odpowiedź za każdym razem będzie inna i zależna od okoliczności danej sprawy. Wśród ważnych powodów można wskazać takie sytuacje jak: powrót do nazwiska panieńskiego po rozwodzie (jeżeli nie skorzystało się z możliwości złożenia oświadczenia w ciągu 3 miesięcy od rozwodu), zmiana nazwiska ojca na nazwisko matki, w przypadku gdy dziecko jest (lub było w przypadku osoby dorosłej) wychowywane wyłącznie przez matkę czy też zmiana nazwiska, które może wprowadzać w błąd co do przedmiotu prowadzonej działalności gospodarczej (zmiana nazwiska plantatora wiśni z Malinowski na Wiśniewski zawsze była moim ulubionym akademickim przykładem). To również z tego powodu imię mogłaby spróbować zmienić osoba mająca trudne, obcobrzmiące imię czy nazwisko, wskazując, że wywołuje ono trudności w codziennym życiu. Pamiętaj jednak, że nie ma jednej odpowiedzi na pytanie, czy dany powód jest wystarczająco <b>ważny, </b>by dokonać zmiany imienia lub nazwiska. Za każdym razem wniosek taki podlega bowiem ocenie. <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman", serif;"> </span></p><h3 style="text-align: left;"><b><span style="font-family: -webkit-standard, serif;">Zmiana imienia lub nazwiska małoletniego dziecka </span></b></h3><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman", serif;">Jak wskazałam chwilę wcześniej – możliwa jest też zmiana imienia lub nazwiska małoletniego dziecka. Taka potrzeba pojawia się zazwyczaj w przypadku rozstania rodziców dziecka, gdy np. małoletni noszący nazwisko ojca, zostaje pod wyłączną opieką matki (noszącej inne nazwisko), a kontakt i więź z ojcem są ograniczone. Wtedy zarówno względy rodzinne jak i praktyczne przemawiają za taką zmianą. <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman", serif;">Czynność ta jest jednak bardziej skomplikowana niż w przypadku osoby dorosłej. Zgodę na zmianę imienia lub nazwiska dziecka w odpowiedniej formie musi bowiem wyrazić także rodzic nieskładający wniosku. <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman", serif;">Czy jeżeli rodzice nie dojdą do porozumienia w kwestii zmiany imienia lub nazwiska nie ma żadnej szansy na zmianę? Nic bardziej mylnego! Nadal jest taka możliwość – w takiej sytuacji niezbędne będzie jednak wystąpienie do sądu rodzinnego o wyrażenie zgody na zmianę nazwiska dziecka. Procedura ta będzie więc bardziej wymagająca i czasochłonna. <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: -webkit-standard, serif;"> </span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: -webkit-standard, serif;"> </span></p><h3 style="text-align: left;"><span style="font-family: "Times New Roman", serif;">Wniosek o zmianę imienia lub nazwiska </span></h3><p style="text-align: left;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Wniosek o zmianę imienia lub nazwiska należy złożyć do wybranego kierownika urzędu stanu cywilnego, który po zapoznaniu się ze sprawą wyda w tym przedmiocie decyzję administracyjną. </span></p><p class="MsoNormal" style="margin: 0cm;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">We wniosku należy wskazać m.in. takie informacje jak: dane osoby, której dotyczy wniosek, akt stanu cywilnego, którego ma dotyczyć zmiana oraz miejsce jego sporządzenia, imię lub nazwisko, na jakie ma nastąpić zmiana, adres do korespondencji, oświadczenie wnioskodawcy, że w tej sprawie nie złożył wcześniej wniosku do innego kierownika USC lub że nie została wydana już decyzja odmowna. Wniosek oczywiście musi również zawierać uzasadnienie, w którym zostaną wskazane <b>ważne powody, </b>dla których ma nastąpić zmiana. </span></p><p class="MsoNormal" style="margin: 0cm;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;"><br /></span></p><p class="MsoNormal" style="margin: 0cm;"><span style="font-family: Times New Roman, serif;">Mam nadzieję, że temat Cię zaciekawił, a jeśli masz jakieś pytania dotyczące zmiany imienia lub nazwiska - pisz śmiało! </span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm;"><span style="font-family: "Times New Roman", serif;"> </span></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; margin: 0cm;"><br /></p><p class="MsoNormal" style="font-family: Calibri, sans-serif; line-height: 19.8pt; margin: 0cm;"><br /></p>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-2220914027455498462023-01-03T21:02:00.002+01:002023-01-03T21:02:23.358+01:00Postanowienia noworoczne - 2023 <p style="text-align: justify;"> Hej! Nie sądziłam, że minie tyle czasu odkąd ostatni raz coś do Was napisałam. Aż dziwnie zacząć znów... No ale przecież - NOWY ROK, NOWA JA. Choć nie lubię tego powiedzenia, to lubię świeże starty i punkty zwrotne. Lubię udzielać w notesie kartki kreską i zaczynać na czystej stronie. Taki też poniekąd jest Nowy Rok. Niezależnie od nastawienia, daje motywację, by na chwilę usiąść i się zastanowić nad swoim życiem i celami. Nad tym, czy wszystko zmierza w takim kierunku, w jakim byśmy sobie tego życzyli. Bo umówmy się, że w codziennym kieracie nie zawsze jest na to czas. </p><p style="text-align: justify;">No to co - zapraszam Was na moje noworoczne postanowienia na 2023. Nie ma tego wiele, nie ma też żadnych restrykcyjnych haseł, bardziej ogólne założenia. Ale może dla kogoś z Was będzie to jakaś forma inspiracji? Przekonajmy się! </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnHaLw7JWolLj-pfyP_S_pEbYzDA_8knL7uA_fUDibIX_VFQTSG9vWBxbFWmSkCg191PYKQfxdfXBI64BgHyqJv4Gf7bYTk8Dj-imPjwTZTkVcU5SOUQ2xJNvQUF-VqzWPmnmTKNPXx1PHU3FO1N3naNwa-NePTrEX3cbjJWcCf7nlcBxclBCLu7JnjQ/s1536/1672671657307.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="1453" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnHaLw7JWolLj-pfyP_S_pEbYzDA_8knL7uA_fUDibIX_VFQTSG9vWBxbFWmSkCg191PYKQfxdfXBI64BgHyqJv4Gf7bYTk8Dj-imPjwTZTkVcU5SOUQ2xJNvQUF-VqzWPmnmTKNPXx1PHU3FO1N3naNwa-NePTrEX3cbjJWcCf7nlcBxclBCLu7JnjQ/s16000/1672671657307.jpg" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><p style="text-align: justify;"><br /></p><span><a name='more'></a></span><h3 style="text-align: justify;">1. W zdrowym ciele zdrowy duch </h3><div style="text-align: justify;">Co tu się oszukiwać - do trzydziestki bliżej niż dalej, a więc pora w końcu zadbać również o swoje ciało. W końcu jak mawiają - w zdrowym ciele zdrowy duch. Postanowienie dotyczące sportu i ruchu przewija się u mnie niemal co roku i prawie co roku kończy z takim samym fiaskiem. No co mogę poradzić - nie jestem sport girl i nie przemawiają do mnie żadne argumenty. Nie czuję też radości po zrobionym treningu. Więc po prostu stawiam na rozsądek. Chcę się długo cieszyć sprawnym ciałem, które będzie mi się podobać. </div><div style="text-align: justify;">Już pod koniec 2022 roku zaczęłam regularnie chodzić na basen, co jest dla mnie ogromnym przełomem i radością i chcę ten nawyk kontynuować również w tym roku - tak też raz w tygodniu pływam - kto do mnie dołączy? </div><div style="text-align: justify;">Wczoraj rozpoczęłam również noworoczne wyzwanie Marty z Codziennie Fit (chyba po raz pierwszy w życiu) - mam nadzieję, że w nim wytrwam. </div><div style="text-align: justify;">Poza tym - w tym roku stawiam też na picie wody (ogarnęłam już kubek termiczny i zabieram na wynoś ciepłą wodę z cytryną, którą uwielbiam). Zdecydowanie daleko mi do 1,5 litra dziennie, a to ważny nawyk, który ma duży wpływ na nasze samopoczucie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbOkVAMwIkA3GjVUKSDntK9yZZLrtnKu9xQxcvd9MAR0G_HpRdq1k2JkfotT0TNO-0O204-oJ9RR8MDkGoveOpIQjH8C_Kqo2k2R-C8rb29TwB4upcMuc_jtSIiIDc2i-fWcZrdLkA7ioMyI6-IoSoc-8duAp1XHjv8LmfMvEzEuz2nNTQVOLFHGn4tw/s1212/1672671657408.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1212" data-original-width="776" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbOkVAMwIkA3GjVUKSDntK9yZZLrtnKu9xQxcvd9MAR0G_HpRdq1k2JkfotT0TNO-0O204-oJ9RR8MDkGoveOpIQjH8C_Kqo2k2R-C8rb29TwB4upcMuc_jtSIiIDc2i-fWcZrdLkA7ioMyI6-IoSoc-8duAp1XHjv8LmfMvEzEuz2nNTQVOLFHGn4tw/s16000/1672671657408.jpg" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: justify;">2. Rozwój </h3><div style="text-align: justify;">Jako, że nie samym ciałem człowiek żyje, to chcę się też skupić w tym roku na kilku kwestiach związanych z rozwojem naukowym i nie tylko... </div><div style="text-align: justify;">2023 to rok, w którym chcę się całkowicie skupić na pracy nad doktoratem. Oficjalnie półmetek już za mną, więc zostało mi coraz mniej czasu, a pracy nadal wiele - więc to zdecydowanie mój projekt numer jeden na ten rok. </div><div style="text-align: justify;">Mając również przed sobą widmo nadchodzącego egzaminu adwokackiego (w przyszłym roku) planuję też skupić się na tych częściach egzaminu, które stanowią dla mnie największe wyzwanie - metodyka sporządzania umów gospodarczych już czeka na półce, aż zacznę ją czytać! </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I last but not least - wraca do regularnego publikowania na blogu. W tamtym roku nic się tu nie działo, bo nie miałam na to ani czasu, ani przestrzeni w głowie. Nie wiedziałam też w zasadzie o czym pisać. Nie czułam za bardzo już lifestylowych tematów, ale też nie dojrzałam jeszcze wtedy, by pisać dla Was o prawie. Ale w końcu dojrzałam i poczułam, że to, co mam do powiedzenia, może jednak kogoś interesować, a ja moja wiedza nie jest "niewystarczająca", by się nią dzielić. Ah ten syndrom oszusta - któż z Was nie zna tego uczucia? Ale, do brzegu! Oczywiście będę wdzięczna, jeśli podzielicie się ze mną tym, jakie tematy interesują Was w szczególności. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1z_lFh0InLfFNC3NVu4otenHXz1oS90eC9SljobcFRM4Xjv8x18x34XCyBN_Zy4_afaXiUIBBhvXW49B-HE48sLLlDFzz8fLIHE5ukNBpJvcBzIcA8C69CVHfcEpjhhi56BbRuqZMn3I0LUMVnX0SYjve3d5gJeqOLqMA3l-tJ6o_tA8cz9IRkfqrKg/s1883/1672671657358.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1883" data-original-width="1178" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1z_lFh0InLfFNC3NVu4otenHXz1oS90eC9SljobcFRM4Xjv8x18x34XCyBN_Zy4_afaXiUIBBhvXW49B-HE48sLLlDFzz8fLIHE5ukNBpJvcBzIcA8C69CVHfcEpjhhi56BbRuqZMn3I0LUMVnX0SYjve3d5gJeqOLqMA3l-tJ6o_tA8cz9IRkfqrKg/s16000/1672671657358.jpg" /></a></div><h3 style="text-align: left;"><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">3. Przestrzeń </div></h3><div style="text-align: justify;">Ostatnie postanowienie dotyczy wyczyszczenia przestrzeni - zarówno tej w okół siebie jak i w głowie. </div><div style="text-align: justify;">Po pierwsze - pozbywam się telefonu z sypialni. Na urodziny dostałam budzik i tak też będę wstawać. Aż wstyd się przyznać, ile czasu spędzam przed ekranem, gdy kołdra rano jest zbyt ciepła i miła, by ją opuścić... A nie wnosi to w moje życie zupełnie nic. Poza tym chcę uważniej przyjrzeć się temu, co obserwuję w sieci i ograniczyć oglądane treści do minimum tego, które naprawdę coś mi daje. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Drugi aspekt to rzeczy, którymi się otaczam. Chcę w tym roku pozbyć się wszystkiego, co zbędne, a kupować tylko to, co mi naprawdę potrzebne i dobre jakościowo. Mam nadzieję, że przy okazji uda mi się w ten sposób zbudować spójną i jakościową garderobę, z której będę w pełni zadowolona. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Przy tym nie sposób nie wspomnieć o tym, że ubrania, które mam na zdjęciach otrzymałam w ramach współpracy z marką Rihoas - wszystkie są przepiękne i naprawdę bardzo dobrej jakości, więc wpisują się w moje noworoczne postanowienie. Poniżej zostałam Wam linki do poszczególnych produktów, które ja wybrałam: </div><div style="text-align: justify;">- <a href="https://bit.ly/3XGgvTY">koszula</a>, </div><div style="text-align: justify;">- <a href="https://bit.ly/3EM96tH">spódniczka</a>, </div><div style="text-align: justify;">- <a href="https://bit.ly/3VjKQ9k">sukienka</a>; </div><div style="text-align: justify;">Mam również dla Was kod rabatowy: NiTkacz - korzystajcie śmiało! </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A na podsumowanie roku 2022 zapraszam Was na <a href="https://www.instagram.com/nikolatkacz/">Instagram</a> - na pewno niebawem się pojawi! </div><div><br /></div>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-52097160565133009542022-02-21T18:39:00.004+01:002022-02-21T18:41:46.011+01:00Czy pieszy przechodząc przez pasy może wszystko? <p>Pamiętam, że gdy byłam w pierwszych klasach podstawówki, chodziłam się bawić do koleżanek, które mieszkały na innym osiedlu. Po drodze musiałam przejść przez jedną ulicę, która nie miała sygnalizacji świetlnej. Odczuwałam to jako duże wyzwanie, bo przecież... te samochody cały czas jechały i nikt się nie zatrzymywał!</p><p>Przepisy się jednak zmieniły i obecnie, pieszy ma pierwszeństwo nie tylko znajdując się na przejściu, ale również na nie wchodząc. Co więcej - zmieniły się też taryfikatory. Mandat nawet do 3000 zł za nieustąpienie pierwszeństwa? Tak. Przejechanie przez pasy, gdy stoi przy nich pieszy może słono kosztować. </p><p>Ja znaczącą zmianę w zachowaniu kierowców zauważyłam i jako piesza przez przejścia bez sygnalizacji przechodzę niemal od razu. Z pewnością 7-letniej Nikoli byłoby znacznie łatwiej przejść przez pasy, gdyby wówczas też były takie przepisy. </p><p>Czy jednak jestem z tego rozwiązania zadowolona? Nie. Mam wrażenie, że duża część pieszych ma poczucie, że teraz przysługuje im bezwzględne pierwszeństwo na przejściu i po prostu w każdej chwili można na nie wejść. A to nie do końca tak wygląda. </p><p>Jak to z tym przechodzeniem przez pasy i przepuszczeniem pieszych jest naprawdę - czy pieszy zawsze może wejść na pasy, kiedy pieszy może dostać mandat, a także czy pieszych nie obowiązują żadne reguły - na te i inne pytania znajdziesz odpowiedź w dalszej części tekstu. </p><p>Pogadajmy więc razem - czy piesi, przechodząc przez jezdnię są zwolnieni z myślenia?</p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhs8oLUO-OrWsY-HmSiIY9aLINR18GwxrFQ6PzQriLk7C_Mo3X_XW-sqNz_LAfy22SiKw4R5ktPVuPE88WBvsa9TCnVmMCB8CBowJ06v0wiBzug1LfP0T9GZwmTKz4aiVbN_Qe9DbeTpLNRPfS4YVXg7NNL1G0IBful0AOX6dcj68bvJZBsprFQDBA4tg=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhs8oLUO-OrWsY-HmSiIY9aLINR18GwxrFQ6PzQriLk7C_Mo3X_XW-sqNz_LAfy22SiKw4R5ktPVuPE88WBvsa9TCnVmMCB8CBowJ06v0wiBzug1LfP0T9GZwmTKz4aiVbN_Qe9DbeTpLNRPfS4YVXg7NNL1G0IBful0AOX6dcj68bvJZBsprFQDBA4tg=s16000" /></a></div><br /><p><br /></p><span><a name='more'></a></span><p>Przed zmianą z czerwca 2021 r. art. 13 ustawy Prawo o ruchu drogowym brzmiał następująco: </p><blockquote><p>Pieszy, przechodząc przez jezdnię lub torowisko, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność oraz, z zastrzeżeniem ust. 2 i 3, korzystać z przejścia dla pieszych. Pieszy znajdujący się na tym przejściu ma pierwszeństwo przed pojazdem. </p></blockquote><p>Obecnie zaś art. 13 brzmi następująco: </p><blockquote><p>1. Pieszy wchodzący na jezdnię lub torowisko albo przechodzący przez jezdnię lub torowisko jest obowiązany zachować szczególną ostrożność oraz, z zastrzeżeniem ust. 2 i 3, korzystać z przejścia dla pieszych. </p></blockquote><blockquote><p>2. Pieszy znajdujące się na przejściu dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem. Pieszy wchodzący na przejście dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem, z wyłączeniem tramwaju. </p></blockquote><p>Tłumacząc z prawniczego na nasz - zmieniło się to, że obecnie pierwszeństwo przysługuje pieszemu nie tylko wtedy, kiedy już jest na pasach, ale również już wtedy, gdy dopiero na nie wchodzi. </p><p>Odkąd obowiązują nowe przepisy, a już w szczególności od podniesienia stawek mandatów, jako kierowca dostrzegam jednak ogromną różnice i nie jest ona na plus. Za nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu w całym szeregu różnych konfiguracji faktycznych grozi mandat od 1500 do 3000 zł. Trąbiono o tym wszędzie i mam wrażenie, że przyczyniło się to do tego, że piesi mają poczucie, że są zwolnieni z myślenia i mogą po prostu na pasy wejść. </p><p>A to tak nie jest. </p><p>Po pierwsze - przecież nadal przepis mówi o tym, że pieszy, zarówno wchodząc na przejście jak i się na nim znajdując ma zachować SZCZEGÓLNĄ OSTROŻNOŚĆ. Co to znaczy? Ano dokładnie to, czego uczą nas od przedszkola - najpierw rozejrzysz się w lewo, potem w prawo, a potem jeszcze raz w lewo. Szczególna ostrożność to wzmożona uwaga i dostosowanie swojego zachowania do warunków i zmieniającej się na drodze sytuacji. I nie tylko kierowca ma być szczególnie ostrożny, ale pieszy - choć ma pierwszeństwo - również. </p><p>No ale to nie wszystko. Już w następnym przepisie ustawodawca nakłada na pieszego dodatkowe ograniczenia. Zgodnie z art. 14 Prawa o ruchu drogowym zabrania się m.in.: </p><blockquote><p>1) wchodzenia na jezdnię:</p></blockquote><p></p><blockquote><p>a) bezpośrednio przed jadący pojazd, w tym również na przejściu dla pieszych, </p><p>b) spoza pojazdu lub innej przeszkody ograniczającej widoczność drogi; </p><p>2) przechodzenia przez jezdnie w miejsc o ograniczonej widoczności drogi; </p><p>3) zwalniania kroku lub zatrzymywania się bez uzasadnionej potrzeby podczas przechodzenia przez jezdnię lub torowisko;</p><p>4) przebiegania przez jezdnię; </p></blockquote><p></p><p>A no i oczywiście korzystania z telefonu podczas przechodzenia przez jezdnię! </p><p>I wszystko byłoby super. Gdyby nie ta kobieta, która w trakcie wieczornego joggingu nie widziała problemu, by po prostu wbiec na pasy. Ani gdyby nie ten mężczyzna, który nagle skręcił na przejście, mimo że moje koła już prawie były na pasach. I w dodatku zaczął wymachiwać rękami, pokazując mi - CO TY SOBIE BABO MYŚLISZ, JA MAM PIERWSZEŃSTWO!!@#</p><p>I kilka innych sytuacji. Każda z nich zakończyła się szczęśliwie i nic nikomu się nie stało. Przed zmianą przepisów, gdy widziałam pieszego przed pasami, to też się zatrzymywałam i go przepuszczałam. Tylko, że fakt, że ostatnio więcej mowa o pierwszeństwie pieszych nie zwalnia z obowiązku myślenia, rozejrzenia się i zachowania szczególnej ostrożności.</p><p>Przecież kierowca potrzebuje czasu na zahamowanie. Droga hamowania uzależniona jest od wielu czynników, ale gdy pieszy wchodzi na jezdnię w ostatnich chwili to fizycznie nie jest to możliwe. </p><p>A wiecie, jaki mandat grozi pieszemu za wejście bezpośrednio przed jadący pojazd? 150 złotych... Kierowcy do 3.000 zł. Różnica szalenie nieproporcjonalna, a przecież wszyscy jesteśmy w taki sam sposób uczestnikami ruchu drogowego. </p><p>I każdy z nas może mieć gorszy dzień. Tak samo pieszy może się zamyślić i z "automatu" wejść na ulicę. Tak i kierowca może po ludzku pieszego nie zauważyć. Tak - piesi mają pierwszeństwo, ale ten fakt nie zwalnia z ostrożności, ze stosowania podstawowych zasad wpajanych przedszkolakom. </p><p>Dbajmy o siebie i o swoje życie wzajemnie. Nie tylko o to, kto "ma prawo". Będzie nam się żyło lepiej. Na prawdę. </p><div class="a_ust toc unit-menu" id="art(13)ust(1)" style="box-sizing: border-box; caret-color: rgb(51, 51, 51); color: #333333; font-family: "Open Sans"; font-size: 14.399999618530273px; margin-top: 0.3em; position: relative;"><div class="a_lb" style="box-sizing: border-box; display: table-cell; padding-right: 0.5em; white-space: nowrap;"></div><span style="box-sizing: border-box; display: table-cell; margin-left: 0px; padding-left: 0px; white-space: pre-wrap;">
</span></div>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-8149449151704833132022-02-03T19:38:00.005+01:002022-02-03T19:40:08.712+01:00W mojej bańce nie ma hejtu<p> Żyję w bańce. Moja bańka jest wypełniona ludźmi życzliwymi i nie zna hejtu. Od dawna usuwam ze znajomych na Facebooku i przestaję obserwować na Instagramie osoby, które szerzą nienawiść. Nie ma na to po prostu miejsca w moim życiu. </p><p>No ale... W tej mojej bańce obserwują jedną cukierkową, różową markę odzieżową, której właścicielka ma niesamowicie dużo pozytywnej energii. I ktoś postanowił przebić jej bańkę. A przy okazji i moją. </p><p>I zaczęłam się zastanawiać, skąd w nas do cholery tyle jadu?! </p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjtYB8F0thtpPYnZCrXtCHLAs066on7htkmQRzvSbOqY27gTqJv6FdBhoMAAlsOgCxhIaENFckMlV9GMXOTxpoJoeOhN1LHTZYgeQFzqW5IKyHD21nErwwzhihOYom-n3TZZZkZUD_74Tglhx6hDfz4KsitoG3gMvoWTjrBAnzfNYnzX0yTK67cMH92pA=s2048" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjtYB8F0thtpPYnZCrXtCHLAs066on7htkmQRzvSbOqY27gTqJv6FdBhoMAAlsOgCxhIaENFckMlV9GMXOTxpoJoeOhN1LHTZYgeQFzqW5IKyHD21nErwwzhihOYom-n3TZZZkZUD_74Tglhx6hDfz4KsitoG3gMvoWTjrBAnzfNYnzX0yTK67cMH92pA=s16000" /></a></div><p><br /></p><span></span><span><a name='more'></a></span><p>Nie zrozum mnie źle. To, że staram się, żyć w mojej bańce, nie oznacza, że nie wiem, że na świecie szerzy się hejt. Jestem prawniczka, wiem o dużej części syfu tego świata z pierwszej ręki. Ale to nie zmienia tego, że niezmiennie mnie to dziwi.</p><p>Ale... Wracając do owej marki odzieżowej. Jest pewna krytyczka modowa, a raczej osoba na Instagramie, która publikuje krytykę (bo oceną trudno to nazwać). Znana mi stąd, że nie raz już dopiekła mocno osobom z jakiś względów mi bliskim. Tym razem owej marce zarzuciła oszustwo. </p><p>Szczegóły dramy nieistotne. Kluczowe w tej historii jest to, że padła szybka ocena, pełna pogardy i wyższości. </p><p>Kto ma rację? Kto mówi prawdę? Jak było naprawdę? Nie wiem. I to mnie nie interesuje. </p><p>Jedyne co mnie interesuje w tej historii to dlaczego człowiek człowiekowi nie-człowiekiem. Dlaczego wzajemnie się atakujemy i kopiemy sobie dołki. Czemu zamiast podać pomocną dłoń, zagadać, pomóc, siejemy hejt? </p><p>I tak, piszę w liczbie mnogiej, bo mniej lub bardziej robi to każdy z nas. </p><p>Ale do cholery jasnej! Strzela mnie coś, gdy widzę publiczne wytykiwanie innej osoby i szerzenie pogardy i nienawiści. A do tego oklaski gapiów.</p><p>Mam wrażenie, że wiele osób wciąż zapomina, że w sieci nie jest się anonimowym (szczególnie, gdy występuje się pod własnym nazwiskiem...) nigdy. Że słowa puszczone w eter internetu potrafią zaboleć tak samo, jak te wypowiedziane w twarz. A jakoś w twarz nikt nie ma śmiałości. </p><p><a href="https://www.nikolatkacz.pl/2021/02/stop-hejt.html">Kiedyś napisałam cały tekst o hejcie w internecie i potencjalnej odpowiedzialności za takie zachowanie</a>. I cieszy mnie, że wspomniana właścicielka marki zapowiedziała podjęcie kroków prawnych. Bo wiecie co? Nawet jeśli to "nic takiego", nawet jeśli "nic się nie stało" to nie można odpuszczać! Jedni z nas mają twarde tyłki i puszczą takie rzeczy mimo uszu. Innym zniszczą życie bezpowrotnie. </p><p>Przestańmy wreszcie pluć jadem i zacznijmy traktować drugiego człowieka z szacunkiem. </p><p>Zacznijmy korzystać z naszego człowieczeństwa.</p><p><br /></p><p><br /></p>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-18215007424670309652022-01-11T16:11:00.002+01:002022-01-11T16:11:18.762+01:00Moje postanowienia noworoczne na 2022 <p style="text-align: justify;">Czasami się zastanawiam, czy jest sens publikować na blogu postanowienia noworoczne, przecież to prywatna sprawa i w sumie co kogo interesuje, co zamierzam robić przez najbliższe 12 miesięcy. Potem sobie jednak uświadamiam, że sama uwielbiam czytać takie rzeczy i sprawia mi to dużą radość, a też i bywa dobrą inspiracją. </p><p style="text-align: justify;">Moje podejście do noworocznych postanowień zmieniało się na przestrzeni czasu. Pamiętam, że gdy byłam nastolatką, wychodziłam z założenia, że postanowienie ma być jedno. Później z kolei, za pewne pod wpływem naczytania się treści o samorozwoju, zaczęłam sobie stawiać "cele", starać się, żeby były określone, mierzalne, realne...</p><p style="text-align: justify;">... bla, bla, bla. Zwał jak zwał. </p><p style="text-align: justify;">W tym roku uświadomiłam sobie, że nie chce stawiać sobie jakiś "celów", bo potem i tak okazuje się, że moje życie wymyka się poza te ramy. Żyje bardzo szybko i intensywnie, dzieje się u mnie ogrom rzeczy, a perspektywa w ciągu roku zmienia się kilka razy. Trudno więc o jakąś stałą. I tak, jasne - w tamtym roku założyłam sobie, że będę próbować różnych form ruchu, żeby którąś polubić. No i spoko, nawet jakiś czas miałam zacięcie i próbowałam. Ale co z tego? Im więcej próbowałam, tym mniej mi się podobało i skończył się jak zwykle - przestałam w ogóle. </p><p style="text-align: justify;">Jednocześnie przypoziaalm sobie, że gdy któregoś roku postanowiłam, że w piątki nie będę jadła mięsa, to nie tylko w tym postanowieniu wytrwałam, ale też kontynuowałam przez kilka kolejnych. Może więc to dla mnie skuteczna metoda? Po co zawalić sobie życie kolejnymi wydumanymi celami, które potem i tak weryfikuje rzeczywistość... </p><p style="text-align: justify;">Zapraszam Cię na moje noworoczne postanowienia na 2022! Koniecznie daj znać, jakie Ty masz w komentarzu. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgwAvdViJ63ytzjJDECsCkwAdwOoQs1p0gmXCBmaXE8uEIFVL07Gkxtty6Qjk-j0WG89sU0sB5hEY2WOxxlON3v_YWy_breuajZlE84PXLfDreYtlkgYaLdq7qmpk7N3bnptyNYLHdxwTQJvvcw9cinK4zuP0nUO9Y741se2Hq0UGwmI8BokrpbyOd28w=s1336" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1336" data-original-width="1002" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgwAvdViJ63ytzjJDECsCkwAdwOoQs1p0gmXCBmaXE8uEIFVL07Gkxtty6Qjk-j0WG89sU0sB5hEY2WOxxlON3v_YWy_breuajZlE84PXLfDreYtlkgYaLdq7qmpk7N3bnptyNYLHdxwTQJvvcw9cinK4zuP0nUO9Y741se2Hq0UGwmI8BokrpbyOd28w=s16000" /></a></div><br /><p style="text-align: justify;"><br /></p><span><a name='more'></a></span><p style="text-align: justify;">Nie do końca wiem, jak powinnam zakwalifikować moje tegoroczne postanowienia - z jednej strony to trochę cele, trochę konkretne zadania, a trochę postanowienie w starym stylu, typu "w tym roku rzucam palenie". No dobra - to zaczynamy! </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: justify;">1. WDZIĘCZNOŚĆ</h3><p style="text-align: justify;">O wdzięczności i jej pozytywnym wpływie na nasze życie, które potwierdzają nawet badania naukowe (sic!) słyszałam wiele razy. Od 2020 mam nawet notes, który miał być dziennikiem wdzięczności. Ale cóż... w tamtym roku skorzystałam z niego tylko kilka razy. I zupełnie nie podchodziłam do tego na serio. </p><p style="text-align: justify;">Teraz mam poczucie, że niekończąca się pandemia dojeżdża nas wszystkich psychicznie. Ja szczerze mam dość tego, że chociażby nie mogę sobie spontanicznie kupić lotów do Maroka, bo nie wiem, czy z niego wrócę. Że nie wiem, czy jest sens cokolwiek planować, itd. Mocno zaburza mi to poczucie stabilności, bezpieczeństwa i cóż... szczęścia. </p><p style="text-align: justify;">Dlatego właśnie 2022 jest rokiem, w którym dbam o codzienne poczucie wdzięczności. Nawet jeśli nie zapisuję każdego dnia, to codziennie o tym myślę i formułuje wieczorem TRZY rzeczy, za które danego dnia jestem wdzięczna. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: justify;">2. BALANS </h3><p style="text-align: justify;">2021 to była dla mnie jazda po równi pochyłej. Jednocześnie doktorat, aplikacja, dziesiątki godzin w pociągu i próby posiadania życia prywatnego okazały się niełatwe. Szczególnie, że ja się angażuję i przejmuję i trudno mi odpuszczać. A organizacyjnie też to wszystko nie jest proste. Dlatego nakreśliłam sobie punkty orientacyjne dla siebie samej. Wiem, że nie zawsze uda się ich sztywno trzymać, ale niech chociaż będą dla mnie jakimś wyznacznikiem. </p><p style="text-align: justify;"><b>- praca do 15/16 </b>- nie raz zdarzało mi się wychodzić z kancelarii znacznie później, bo w sumie... co ja mam do roboty? A choćby i oglądanie serialu! Odpoczynek, czystą głowę, spacer i miliony innych rzeczy, na które nie miałam pomysłu, bo nie dawałam sobie przestrzeni. Założyłam też, że będę ją zaczynać o 8, ale cóż... problemy ze snem sprawiają, że nie daję rady. I cóż - życie zweryfikowało. Bywa i tak. </p><p style="text-align: justify;"><b>- czwartki i piątki - doktorat </b>- próbowałam już różnych metod, pracy z doskoku, rano, po południu no i idzie ciężko... więc postanowiłam sobie, że w te dwa dni piszę i już. Koniec kropka. </p><p style="text-align: justify;"><b>- 10 minut na ogarnianie mieszkania </b>- sprzątanie to czynność, której nie lubię. A jednocześnie lubię mieć czysto. Tylko mam problem z wygospodarowaniem tej godziny w tygodniu na odgruzowanie chaty. Dlatego poświęcam codziennie 10 minut - ze stoperem! I żyje się jakoś lepiej, jest czysto, a ja nie mam poczucia, że poświęcam na to pół dnia. </p><p style="text-align: justify;">No cóż... will see ;) </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><h3 style="text-align: justify;">3. ZDROWIE </h3><div style="text-align: justify;">A to punkt, w którym w tym roku jest zmiana. Przestałam sobie wymyślać, że będę chodzić na siłkę, zajęcia grupowe, czy imać się nowych aktywności. Nie lubię ruchu i tyle. Pora to zaakceptować. Ale! Mam świadomość tego, że jest w życiu ważny - nie oszukujmy się i jest kluczowy dla zdrowia. Dlatego też w tym roku planuję: </div><p style="text-align: justify;"><b>- 6 tyś. kroków dziennie</b> - i jak na razie mi się udaje!! Kroki liczy mi aplikacja na telefonie, więc pewnie nie jest super dokładna, ale nie ma to dla mnie większego znaczenia. Ma być orientacyjnie. Ilość kroków nie jest duża, ale taką rekomenduje WHO i taka jest dla mnie osiągalna - prowadzę mocno siedzący tryb życia. Kroki nabijam na różne sposoby - zwykłym chodzeniem w ciągu dnia, zakupami, spacerem, kręceniem hula-hop czy tańczeniem (to robię, żeby dobić kroki...) - grunt, żeby było, nieważne jak! </p><p style="text-align: justify;">- <b>badania</b> - zaniedbałam ten temat przez pandemię. To taka wygodna wymówka, bo przecież wszystko się da... nie pamietam, kiedy byłam u ginekologa, dentysty czy robiłam zwykłą morfologię. W tym roku chcę zrobić przegląd maszyny! </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">I to by było na tyle. Nie ma tego dużo, bo ma być realne i osiągalne. Zmieniłam też system planowania roku z miesięcznego na kwartalny. </p><p style="text-align: justify;">A jak wygląda sytuacja u Ciebie? Masz jakieś postanowienia? </p>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-1826804745394944222022-01-03T17:24:00.008+01:002022-01-03T17:24:56.461+01:00Jaki był 2021? <p> Dawno mnie tu nie było. Dawno zresztą też nie planowałam kolejnego miesiąca - ostatni raz... we wrześniu. A zwykłam robić to co miesiąc. </p><p>Cóż... to chyba najlepiej podsumowuje, jaki był 2021. Bardzo intensywny. Często trudny. Czasami aż nadto. Ale mimo tego, że było wiele chwil, w których nie wiedziałam, jak się nazywam, to było również mnóstwo pięknych momentów. </p><p>2021 choć miał być tak zupełnie inny od 2020 - i myślę, że każdy po cichu na to liczył. Że pandemiczny świat odejdzie wraz z końce 2020. Tak jednak się nie stało. Dla mnie pod tym i innymi względami był to rok chyba jeszcze trudniejszy. </p><p>Ale chcę tu wrócić i zacząć pisać. Dla Ciebie i dla siebie. Zapraszam więc na podsumowanie 2021.</p><p><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhp9RtEBYiZwdcMQBR4pE8lR8n2wPt8gK_VhDzNQISMWl1CZvzsp9un5P5nhADJ-fINbggSrKGFhB4dMtsObGRYrYr12dpuUmVZvOo9J-64Bz3_HFTmmAEHhA9xRwASHYWiQ_4sBfB0LB0dscHcxhl3HgxPXHqWkoWVzBUnwrcmD8W34o9ckcK2tDFchQ=s1600" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhp9RtEBYiZwdcMQBR4pE8lR8n2wPt8gK_VhDzNQISMWl1CZvzsp9un5P5nhADJ-fINbggSrKGFhB4dMtsObGRYrYr12dpuUmVZvOo9J-64Bz3_HFTmmAEHhA9xRwASHYWiQ_4sBfB0LB0dscHcxhl3HgxPXHqWkoWVzBUnwrcmD8W34o9ckcK2tDFchQ=s16000" /></a></div><br /> <p></p><span><a name='more'></a></span><span></span><p>Jak co roku na początku 2021 opublikowałam wpis ze swoimi noworocznymi postanowieniami, a bardziej celami na nadchodzących 12 miesięcy - możesz zobaczyć je <a href="https://www.nikolatkacz.pl/2021/01/postanowienia-2021.html">tutaj</a>. </p><p>2021 to rok, w którym rozpoczęłam swoją przygodę jako aplikantka adwokacka. Jednocześnie w styczniu kończyłam pierwszy semestr w Szkole Doktorskiej. Wiedziałam, że to będzie wyzwanie i że będzie trudno, ale nie spodziewałam się, że momentami naprawdę będę miała dość. Patrząc jednak na swoją szczegółową rozpiskę mogę powiedzieć - DAŁAM RADĘ! Zaliczyłam obie sesje, zdałam kolokwium na aplikacji, wzięłam udział w konferencji naukowej (nawet dwa razy), byłam pierwszy w sądzie (i wiele kolejnych). Chciałam też w tym roku skończyć pierwszy rozdział doktoratu - i jestem na finiszu. Myślę, że ukończę to zadanie w pierwszym lub drugim tygodniu stycznia. Więc uznajmy, że ten punkt również można odhaczyć! </p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgp9BIbuln4ZPzKEq9k2emguZ0fJ9J5qhNGhhEhcKAlxs1DydnRJa-97Xs0YrR2fu66BuYZHrxHxpJbgG_H8XsqNSSv7w228Icce31sMMsp8pi54iy_3DwAI6Ei1AYTWh7L5snUUpQ-qqgjGRwUl2e_aEKnZLTZ4EaAyQRhUhJVmCYfCsKOnriQvRN-jA=s1920" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1080" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgp9BIbuln4ZPzKEq9k2emguZ0fJ9J5qhNGhhEhcKAlxs1DydnRJa-97Xs0YrR2fu66BuYZHrxHxpJbgG_H8XsqNSSv7w228Icce31sMMsp8pi54iy_3DwAI6Ei1AYTWh7L5snUUpQ-qqgjGRwUl2e_aEKnZLTZ4EaAyQRhUhJVmCYfCsKOnriQvRN-jA=s16000" /></a></div><br /><p><br /></p><p>Chciałam w 2021 również skupić się na sobie i zadbać o siebie. Cóż, nie sądziłam, że życie potoczy się inaczej i przy okazji - między doktoratem, aplikacją a pracą, będę ogarniać remont mieszkania od zera, a do tego zakocham się w chłopaku z nad morza i spędzę dziesiątki godzin w pociągu. Ale... było dużo pysznego jedzonka, długie kąpiele w wannie, spotkania z przyjaciółmi. Więc w gruncie rzeczy... ;) </p><p><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgR6L5Ox9bj_YrXv02cHdL9hHYOoFfNQaOF16nHzNZY1OswswZ_FvIDZxTwt6-pyksIiIjgFa94pW9mCPrZtBIYFeB7_zlwmQOobAHAsFhZ1zzkHyyNRe5YXAcY9s38A9-Oup47FdCcUTfXwOEOYApIi68W3kW6o08E11DHAuRTa6I72I65Cw79umfebw=s1920" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1080" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgR6L5Ox9bj_YrXv02cHdL9hHYOoFfNQaOF16nHzNZY1OswswZ_FvIDZxTwt6-pyksIiIjgFa94pW9mCPrZtBIYFeB7_zlwmQOobAHAsFhZ1zzkHyyNRe5YXAcY9s38A9-Oup47FdCcUTfXwOEOYApIi68W3kW6o08E11DHAuRTa6I72I65Cw79umfebw=s16000" /></a></div><p><br /></p>Kolejny punkt zawsze wywołuje u mnie rozbawienie - ruch... Moja odwieczna zmora. W 2021 chciałam podejść inaczej i spróbować różnych aktywności z nadzieją, że złapię zajawkę. I w sumie byłam na pole dance, rozciąganiu do szpagatu, szarfach, crossficie, stretchingu itp. ale nadal jakoś mi nie po drodze... Chyba jestem niereformowalna. <p></p><p>W 2021 były też podróże - i jak zwykle całkowicie mnie zaskoczyły! Rok zaczęłam morsowaniem we Władysławowie, potem nad morze wracałam jeszcze nie raz, szczególnie do Trójmiasta i na półwysep Helski. Do tego Kreta, Odessa, Hamburg i na koniec roku - urodzinowo - Wenecja i okolice. Mam nadzieję, że podróży będzie tylko więcej! </p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEig1V45FBXPHy5ScnPIx9h-zX7t9Vw3dNTd5Bvnm5GOIJmUNyBuCAsLJJi3gBpo1pvqsKudNPEMZL93o2HcxDS_I4oo0Ylz4xmBp0x26-7zeFMC22LQKRX6mregiaxMNv09V0Jckc33RJnH-qZwbkPG6iSRM40I5sWwsjZmrdxJcIbwplMB6KWtznJ1JA=s1920" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1920" data-original-width="1080" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEig1V45FBXPHy5ScnPIx9h-zX7t9Vw3dNTd5Bvnm5GOIJmUNyBuCAsLJJi3gBpo1pvqsKudNPEMZL93o2HcxDS_I4oo0Ylz4xmBp0x26-7zeFMC22LQKRX6mregiaxMNv09V0Jckc33RJnH-qZwbkPG6iSRM40I5sWwsjZmrdxJcIbwplMB6KWtznJ1JA=s16000" /></a></div><p><br /></p><p>Zachęcam Cię do podzielenia się swoim 2021 rokiem i planami na 2022, a ja siadam do spisywania postanowień na nadchodzące miesiące! Oczywiście się nimi niebawem podzielę. </p>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-26749212577992857302021-04-26T18:25:00.004+02:002021-04-26T18:31:11.287+02:00Codzienne przyjemności<p style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Jakiś czas temu napisałam tekst o tym,<a href="https://www.nikolatkacz.pl/2021/04/co-sprawia-ze-jestem-szczesliwa.html"> co sprawia, że jestem szczęśliwa</a>. Tak po prostu, na ogół, w życiu. Dlatego dziś postanowiłam napisać kilka słów więcej o moich codziennych przyjemnościach. O tym, jak staram się rozpieszczać i sobie dogadzać w takim najzwyklejszym, prozaicznym życiu. </span></p><p style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Moja codzienność jest mocno zabiegana i dużo się dzieje. Zazwyczaj biegam między sądami, kancelarią i mieszkaniem, by zdążyć na wykłady i zajęcia na doktoracie. Bywa tego dużo i czasami mam wrażenie, że totalnie nie mam na nic czasu. I choć ja uwielbiam taki tryb życia - gdy dzieje się mnóstwo i non stop, to nadal jest to duża pułapka, by zapomnieć w życiu o tym, co sprawia nam przyjemność. </span></p><p style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">A takie codzienne drobne przyjemności i rytuały, sprawiają, że zawsze mamy chociaż to 5 minut dla siebie w ciągu dnia. Że możemy wygospodarować chwilę samemu ze sobą, by zebrać myśli, przygotwać się na cały dzień i wprawić w dobry nastrój.</span></p><p style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Mam też takie mini triki, które sprawiają, że nawet, gdy dopada mnie gorszy dzień, w który najchętniej zawinęłabym się pod kocyk i ukryła przed całym światem, jest mi lepiej. Dodają mi energii, a po czasie zaczynam się lepiej czuć - podświadomość działa! </span></p><p style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">No to co - zdradzę Wam moje triki na poprawę humoru i codzienne przyjemności, rytuały, które sprawiają, że żyje mi się po prostu fajniej! </span></p><p style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgh0WwDYLVKOeqr3dbd8HqMTolJ-hNZozEcWJZBry6CSMFb2DUik-ZqCLl-YX6JEFPJM0V0vlUd5LCurQrablmdoQKa6QIKadBtT3EVrmGeOFSEziEFXknhkgMN8nl2T9ERqywbZVHyDB1i/s2048/20200417_091302.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img alt="kawa kawokado" border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgh0WwDYLVKOeqr3dbd8HqMTolJ-hNZozEcWJZBry6CSMFb2DUik-ZqCLl-YX6JEFPJM0V0vlUd5LCurQrablmdoQKa6QIKadBtT3EVrmGeOFSEziEFXknhkgMN8nl2T9ERqywbZVHyDB1i/s16000/20200417_091302.jpg" title="codzienne przyjemności kawa" /></span></a></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><p style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></p><span style="font-family: inherit;"><a name='more'></a></span><h3 style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit; font-size: large;">1. Dziennik wdzięczności </span></h3><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Dziennik wdzięczności jest czymś, co prowadzę z różną regularnością już od ponad roku. Jest cały szereg badań dotyczących tego, jak wdzięczność pozytywnie wpływa na jakość życia, podnosi poziom zadowolenia z codzienności i siebie samego, a. także zwiększa samoocenę. Czy ja widzę jakieś spektakularne efekty? </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Szczerze mówiąc to nie. Tylko, że zanim zniechęcisz się do wdzięczności, miej na uwadze to, że po pierwsze - niestety nie jestem w tym rytuale regularna i choć notes wdzięczności leży obok mojego łóżka, to nie zaglądam tam codziennie, a po drugie - już przed tym jak zaczęłam prowadzić dziennik byłam zadowolona ze swojego życia, więc nie była to zmiana rewolucyjna. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Nie zmienia to jednak faktu, że od czasu do czasu zapisuję tam kolejne dni i moje małe powody do wdzięczności - paradoksalnie robię to właśnie w te gorsze dni, by zauważyć coś dobrego. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Fajnie jest też od czasu do czasu taki notes wdzięczności sobie przejrzeć i pomyśleć sobie - kurde, mam naprawdę fajne życie! Podobnie robię też od czasu do czasu z... Instagramem - to taki mój publiczny dziennik wdzięczności. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">No i najważniejsze - w dobie pandemii coraz częściej słyszy się o problemach związanych z depresją. Dla mnie wdzięczność to w dużej mierze narzędzie prewencyjne, które pomaga mi utrzymywać dobry nastrój i dostrzegać pozytywy codzienności, a gdy nadchodzi gorszy moment - sprawia, że nie trwa on zbyt długo. Wiadomo, że nie jest to lekarstwo na duże problemy, ale myślę, że zapobiegawczo może być bardzo pomocne. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><h3 style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit; font-size: large;">2. Poranna kawa </span></h3><h3 style="text-align: left;"><div style="text-align: justify;"><span><span style="font-family: inherit; font-size: medium; font-weight: normal;">Leniwe poranki to moja ulubiona część dnia. Kto obserwuje mnie na Instagramie, ten z pewnością wie, że uwielbiam robić śniadania "na wypasie". Zazwyczaj wstaję też wcześniej niż muszę, bo po prostu lubię się rano nie spieszyć. Jem dobre śniadanie, chodzę długo w piżamie i celebruję poranek. </span></span></div><div style="text-align: justify;"><span><span style="font-family: inherit; font-size: medium; font-weight: normal;">Ale taką porankową wisienką na torcie jest kawa. Nie codziennie piję w domu poranną kawę w spokoju i ciszy. W tygodniu zazwyczaj nie celebruję kawy, tylko wypijam w kancelarii, jednocześnie zajmując się codziennymi obowiązkami. </span></span></div><div style="text-align: justify;"><span><span style="font-family: inherit; font-size: medium; font-weight: normal;">Taką prawdziwą celebrację porannej kawy sprawiam sobie jednak w weekendy. Wtedy najbardziej lubię świeżo zmieloną kawę, zaparzoną w kawiarce. Smakuje podobni do kawy z ekspresu, ale jej parzenie jest całym procesem, pewnym rytuałem. Uwielbiam patrzeć na stróżki ciemnego płynu, które powoli wytryskuje z kawiarki i roznoszą w kuchni cudowny zapach kawy. </span></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit; font-size: medium;"><span style="font-weight: normal;">Ostatnio o poranku rozbudza mnie przepyszna kawa ze sklepu </span><a href="https://kawokado.pl" style="font-weight: normal;">Kawokado.pl </a><span style="font-weight: normal;">- testuję ją od około miesiąca i uwielbiam intensywność jej zapachu i wyrazisty smak i aromat. To też fajna opcja na prezent - na przykład od siebie dla siebie. Przesyłka przyszła do mnie pięknie zapakowana i pachnąca tak, że o rety! Super pomysł na troczę rozpieszczenia w codzienności. </span></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit; font-weight: normal;"><br /></span></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit; font-weight: normal;"><br /></span></span></div><div style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-size: small;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIlcvUusQ4HbXglgL_u60wujeQBou2WwEKpPM86xqdoFMGNy_SmlboFH6CzJMh85EK2TlX8EfUPf3eu5tnBwRfKEGDmiTeCJ-SmwaN8nd7AWWFbAupqYVrwGxJWlDTfY0-W5B3QMGXUJTk/s2048/20210425_102113.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="poranna kawa kawokado" border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1152" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIlcvUusQ4HbXglgL_u60wujeQBou2WwEKpPM86xqdoFMGNy_SmlboFH6CzJMh85EK2TlX8EfUPf3eu5tnBwRfKEGDmiTeCJ-SmwaN8nd7AWWFbAupqYVrwGxJWlDTfY0-W5B3QMGXUJTk/s16000/20210425_102113.jpg" title="codzienna kawa kawokado" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><span><div style="font-weight: normal; text-align: justify;"><br /></div></span></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit; font-size: small;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit; font-size: small;"><br /></span></div></h3><h3 style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit; font-size: large;">3. Makijaż i ubranie </span></h3><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Ten punkt może dla części z Was okazać się dziwny, ale od zawsze nastrój poprawiał mi makijaż i fajny ciuch. I nie mówię tu o kompulsywnym kupowaniu, bo to nie do końca o to chodzi (chociaż nie zaprzeczam, że nic nie poprawia humoru tak jak nowa czadowa kieca!). Ale, gdy w taki se dzień, odstawię się jak Bajons - czyt. założę swoje ulubione ubrania, w których czuję się jak milion dolarów albo chociaż pomaluję usta na czerwono - czuję się lepiej. To prosty mechanizm, który sprawia, że czuję się pewniejsza, bo po prostu czuję się dobrze w swoim ciele.</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">I choć totalnie lubię też siebie bez makijażu i często tak chodzę, to makijaż daje mi jakieś takie poczucie ogarnięcia i zorganizowana. W gorszy dzień, gdy się pomaluję, to przestaję się czuć rozlazła i wzrasta mi motywacja. Dlatego na przykład spędzając długie godziny w domu, gdy uczyłam się do sesji - niemal zawsze byłam umalowana, a na zakupy do Biedy zakładałam ulubioną sukienkę. Sprawiało to, że czułam się lepiej sama za sobą, to polepszało mi nastrój, a w efekcie byłam bardziej produktywna. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Nadal tę metodę bardzo lubię! </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><h3 style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit; font-size: large;">4. Comfort food </span></h3><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">No kto nie lubi dobrego jedzonka? Ja uwielbiam! Poza tym, że jedzenie dobrych rzeczy to po prostu dla mnie ogromna przyjemność, to lubię też spędzać w ten sposób czas z moimi bliskimi. Definicyjnie c<i>omfort food </i>to tradycyjne jedzenie, które ma wartość sentymentalną. W takim rozumieniu to dla mnie rosół i kisiel - zawsze dają mi poczucie bezpieczeństwa i takie wrażenie jakby się robiło cieplej na serduszku. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Ale tak poza tym, to lubię sobie po prostu umilać życie dobrym jedzeniem. Zazwyczaj jem coś na szybko, a sama nie jestem też wirtuozem kuchni. Staram się jednak, by co najmniej raz w tygodniu zjeść coś pysznego i pobiesiadować, bo to fajny sposób, by się rozpieszczać. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgsPTvdEQ8AuMHyp0h7ULOotdbwq5b-kOtNrpIF9T_96CYyHcvIF75Ru7ihs5WX9DVIaeeVdywRx-ZTgQFSphjOTVhjZNoQ21fw31ojLA2eDNBgOGrE0fV-EaqQPCbH5zC-MYsO71qTDir/s2048/received_290354192182130.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img alt="codzienne przyjemności" border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhgsPTvdEQ8AuMHyp0h7ULOotdbwq5b-kOtNrpIF9T_96CYyHcvIF75Ru7ihs5WX9DVIaeeVdywRx-ZTgQFSphjOTVhjZNoQ21fw31ojLA2eDNBgOGrE0fV-EaqQPCbH5zC-MYsO71qTDir/s16000/received_290354192182130.jpg" title="codzienne rytuały" /></span></a></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><h3 style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit; font-size: large;">5. Twoja codzienna przyjemność</span></h3><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Koniecznie daj znać, co Tobie sprawia przyjemność i jak rozpuszczasz się na co dzień. Może wspólnie się zainspirujemy ;). </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></div><div style="text-align: center;"><i><span style="font-family: inherit;">Tekst powstał we współpracy ze sklepem <a href="https://kawokado.pl">Kawokado.pl </a></span></i></div>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-73604890866378261212021-04-12T18:28:00.004+02:002021-04-12T18:28:40.535+02:00A gdyby tak rzucić wszystko i polecieć na... Cypr? <div style="text-align: justify;">Ostatnio sobie uświadomiłam, że do tej pory nie powstał dla Was przewodnik moim okiem po Cyprze. A to całkowicie niedopuszczalne! Przecież mieszkałam tam prawie pół roku, więc mam Wam sporo do opowiedzenia na temat tego kraju. </div><div style="text-align: justify;">Może czas na teksty podróżnicze nie jest najlepszy, ale mocno wierzę w to, że będzie lepiej. Może Wy też macie tak jak ja, że lubicie na coś czekać i mieć tę iskierkę nadziei. Cypr jest tutaj idealną iskierką - najcieplejsze europejskie państwo, pełne pięknych miejsc, bogatej kultury i historii wartej poznania. </div><div style="text-align: justify;">Tekst o tym, <a href="https://www.nikolatkacz.pl/2019/09/9-faktow-o-cyprze.html">co mnie zaskoczyło na Cyprze</a> możecie przeczytać na blogu, a dziś o tym, co na wyspie warto zobaczyć i inne praktyczne informacje dotyczące wycieczki na Cypr. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcFi6FhWocwmVacUN1OTB03PazqvCdqRqcqYIh0taQEWBUpzfClYndfwtHf_o41COn4wnLM7MCy0lptC3kYBaBs1TGCQ1_4me-2h6occB8kpTEziBsMqwUbkjocWvPWmyPRARgUHG9Hgwx/s2048/LRM_EXPORT_1530006711667224_20190930_121919891.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Cypr pafos" border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcFi6FhWocwmVacUN1OTB03PazqvCdqRqcqYIh0taQEWBUpzfClYndfwtHf_o41COn4wnLM7MCy0lptC3kYBaBs1TGCQ1_4me-2h6occB8kpTEziBsMqwUbkjocWvPWmyPRARgUHG9Hgwx/s16000/LRM_EXPORT_1530006711667224_20190930_121919891.jpeg" title="Pafos park archeologiczny" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pafos, Park Archeologiczny</td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;"><br /></div><span><a name='more'></a></span><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: justify;">Północ czy Południe? </h3><div style="text-align: justify;">To chyba najczęściej zadawane pytanie - na którą część wyspy lepiej się udać? Myślę, że tu wiele zależy od preferencji. Południowa część wyspy to tzw. część grecka - w tej części kraju obowiązuje euro, język grecki i mamy roaming. Restauracje oferują głównie grecka kuchnię i można poczuć się trochę jak na jednej z greckich wysp. Podobnie jest również z hotelami - tutaj znajdziecie raczej małe hotele, pensjonaty itp. - w greckim stylu. Część północna to tzw. część turecka - oficjalnie jest to teren okupowany. W mojej ocenie nie wpływa to jednak negatywnie na bezpieczeństwo. Po stronie tureckiej walutą obowiązującą są liry tureckie, podobnie jednak jak w Turcji można płacić także w euro, używany jest język turecki, króluje kuchnia turecka (i pyszny Efes!). Po przekroczeniu granicy tracimy możliwość korzystania z roamingu i naliczane są stawki podobnie jak w Turcji! Hotele też zdecydowanie przypominają turecki standard - jeżeli więc jesteś fanem all inclusive na wypasie, pięknych hoteli, basenów i aquaparków, to na północy będzie większy wybór. </div><div style="text-align: justify;">Niezależnie od tego, po której stronie postanowisz spędzić wakacje - warto odwiedzić całą wyspę i poznać jej różnorodność. Z praktycznych informacji - z Polski loty dostępne są wyłącznie na południową (grecką) część wyspy na lotnisko w Pafos lub Larnace. Jeżeli chcesz wybrać się na wakacje po tureckiej stronie najwygodniej będzie wówczas wybrać lot do Larnaki - jest znacznie bliżej granicy niż Pafos. Lotnisko po tureckiej stronie (w Nikozji) nie jest uznawane na świecie i niemal wszystkie loty są do Turcji. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIcuaMYTEHTSIFnV2OJ5tLAYfAl5QFJVGAzM_SI_dAJnYyB-UVALE8pC-forP10lIJ80v17k65ej6UrIr8Sn7Owu2FaiefT_mIOLUIBgQz7BPrwBYWXNbsgiLfpvnN4UG3Ai06J4R-JzTL/s2048/LRM_EXPORT_160094629009411_20191013_204948724.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Cypr Bellapais" border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIcuaMYTEHTSIFnV2OJ5tLAYfAl5QFJVGAzM_SI_dAJnYyB-UVALE8pC-forP10lIJ80v17k65ej6UrIr8Sn7Owu2FaiefT_mIOLUIBgQz7BPrwBYWXNbsgiLfpvnN4UG3Ai06J4R-JzTL/s16000/LRM_EXPORT_160094629009411_20191013_204948724.jpeg" title="Bellapais opactwo" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Opactwo Bellapais</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: left;">Co wart zobaczyć?</h3><div>Cypr to cudowne, piękne miejsce pełne zjawiskowych zakątków natury. Na pewno warto też odwiedzić główne miasta na wyspie - te jednak są do siebie w dużej mierze podobne, a najpiękniejsze zakątki są oddalone od centrum. </div><div style="text-align: justify;"><ul><li><b>Południe - strona grecka</b></li></ul><div>Jeżeli chodzi o miasta to mamy tutaj: Larnakę, Limassol i Pafos - trzy główne kurorty, zadbane i warte odwiedzenia. W Larnace warto zobaczyć Cerkiew św. Łazarza i wybrać się na plażę Mackenzie, z której można podziwiać startujące z pobliskiego lotniska samoloty. Będąc w okolicach Larnaki koniecznie musisz wybrać się do miejscowości Ayia Napa - to największa imprezownia na wyspie, ale jednocześnie miejscowość z najpiękniejszymi plażami. Najbardziej popularna jest Nissi Bech, ale osobiście bardzo lubię też Makronissos Beach, która jest mniej toczna, a równie piękna. Jedną z głównych atrakcji jest również most zakochanych - formacja skalna na morzu w kształcie mostu. Z Ayia Napy z kolei już rzut beretem do Kawo Greko, czyli najdalej wysuniętego na wschód przylądka, który zagwarantuje niezapomniane widoki. To chyba najpiękniejsze miejsce na wyspie. Przy dłuższym pobycie można też wybrać się na Konnos Bay czy Fig Tree Beach. </div><div>Limassol to relatywnie drogi i ekskluzywny kurort - nie braknie tutaj eleganckich restauracji i fancy miejsc. Znanym miejscem jest również Guaba Beach Bar, czyli jedne z największych barów na plaży, w którym organizowane są ogromne imprezy, a wystrój całkowicie zmieniany co sezon. W okolicy można też wybrać się na piękne plaże - Governor's Beach i Curium Beach. </div><div>Na południowej stronie wyspy zostają nam jeszcze okolice Pafos - piękne plaże i urocza miejscowość, park archeologiczny i jedno z najpiękniejszych miejsc - Skała Afrodyty! Bardzo polecam! </div><div><br /></div><ul><li><b>Północ - strona turecka </b></li></ul></div><div style="text-align: justify;">Dwa główne kurorty strony tureckiej to Kyrenia i Famagusta. Kyrenia to moim zdaniem najpiękniejsze miasto na całym Cyprze - przepiękny port w stylu weneckim i jakiś taki totalny klimat chillu. Aż od razu zrobiło mi się ciepło na serduszku! Miejscem, które będąc na Cyprze trzeba zobaczyć jest Famagusta - to jedyne miejsce, w którym widać historię kraju gołym okiem - opustoszałe budynki, poruczone przez greckich Cypryjczyków podczas ucieczki na południe, przepiękne niegdyś hotele-widmo. Styk kultur i tragedia wielu ludzi. Dopiero po zobaczeniu tego miejsca, rozumie się ten kraj. I plaża, przez którą biegnie siatka z drutem kolczastym, pilnowana przez żołnierzy, zakaz robienia zdjęć. A na plaży beztrosko. </div><div style="text-align: justify;">Na północy warto też zobaczyć Zamek Hilariona (i mnóstwo innych pięknych zamków, ale gdybym miała wybrać jeden to właśnie ten), plażę Alagadi, czyli tzw. plażę żółwi i opactwo Bellapais. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A pomiędzy obiema częściami stolica kraju - Nikozja. Nie jest to najpiękniejsze miasto. W zasadzie poza główną ulicą Ledras i kilkoma zakątkami niewiele tu do zobaczenia. Poza tym, co właśnie w Cyprze najważniejsze - granicą przebiegającą przez środek miasta, dzielącą kraj na dwie części. Tego po prostu trzeba doświadczyć. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjr6-DdRnVZ8pi46fXt9sDBhjsDvB7J9g6KODivVGUTrsqSC4e5l0E9gZ9-NlqDx3LD4N7Eht6TNwRSGPIgxYy3CFrj4JHzW0FDhS6H08rOELEO3Y2OdeSTKWeJ9OpEQEQ94DEqNLWbOWR2/s2048/LRM_EXPORT_95273539811552_20191005_223417235.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Cypr Limassol" border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjr6-DdRnVZ8pi46fXt9sDBhjsDvB7J9g6KODivVGUTrsqSC4e5l0E9gZ9-NlqDx3LD4N7Eht6TNwRSGPIgxYy3CFrj4JHzW0FDhS6H08rOELEO3Y2OdeSTKWeJ9OpEQEQ94DEqNLWbOWR2/s16000/LRM_EXPORT_95273539811552_20191005_223417235.jpeg" title="Port Limassol" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Limassol</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: left;">Czy na Cyprze jest bezpiecznie? </h3><div style="text-align: justify;">Wątpliwości na temat bezpieczeństwa na Cyprze słyszałam wiele razy. Na wyspę poleciałam sama, spędziłam tam 4 miesiące, wiele razy podróżowałam sama, wracałam wieczorami do domu itd. - czułam się na Cyprze bezpiecznie. Wiadomo, że złe rzeczy mogą wydarzyć się wszędzie, nie powiedziałabym jednak, że sytuacja spowodowana konfliktem pomiędzy Cypryjczykami tureckimi a greckimi w jakikolwiek sposób jest odczuwalna. Pamiętajcie, że wyspa przecież w dużej mierze żyje z turystyki - nie mogą więc sobie pozwolić na to, by turyści nie czuli się komfortowo. Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości odsyłam do mojego tekstu o tym, <a href="https://www.nikolatkacz.pl/2019/10/jak-sie-zyje-w-okupowanym-panstwie.html">jak żyje się w okupowanym państwie</a>. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zawsze będę też powtarzać, że w razie jakichkolwiek obaw, warto zdecydować się na wakacje z biurem podróży. Cypr to kierunek oferowany przez wielu pośredników - tutaj możecie np. zobaczyć <a href="https://www.itaka.pl/nasze-kierunki/cypr.html">oferty wakacji biura Itaka na Cyprze</a>. Myślę, że to dobry kierunek, szczególnie pod kątem północnej strony - w ten sposób możecie spędzić wakacje w rozsądnej cenie w naprawdę fajnym hotelu, a jednocześnie wynająć auto i zwiedzić całą wyspę. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSU_iDIZDs0pa1I945fefN8dGQK9m33-4jYqD04t451ZZbKlLn1nb1xvMoj5PdiquDj8BSujWc_aATLz63iQIdxeMO3OL9OxF9e-OASKibQAnRZ6CywMbF7uhAeaaL3l69K5njTqWv_4il/s2048/LRM_EXPORT_492272627210235_20190907_182234313.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Cypr Nikozja" border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSU_iDIZDs0pa1I945fefN8dGQK9m33-4jYqD04t451ZZbKlLn1nb1xvMoj5PdiquDj8BSujWc_aATLz63iQIdxeMO3OL9OxF9e-OASKibQAnRZ6CywMbF7uhAeaaL3l69K5njTqWv_4il/s16000/LRM_EXPORT_492272627210235_20190907_182234313.jpeg" title="Nikozja Ledras Street" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nikozja, Ledras Street</td></tr></tbody></table><br /><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: justify;">Komunikacja, ceny, jedzenie </h3><div style="text-align: justify;">Jeśli chodzi o komunikację na Cyprze, to bywa trudno. Co prawda jeżdżą autobusy, jednak nie zawsze i nie wszędzie. Z plusów ceny są naprawdę okej, bo każdy kurs kosztuje kilka euro. <a href="https://www.cyprusbybus.com">Tutaj znajdziecie rozkład autobusów. </a> Optymalnym rozwiązaniem jest wynająć samochód i nim zwiedzać wyspę (w przypadku wyjazdu na stronę turecką najlepiej wynająć auto po tamtej stronie). Trzeba jednak pamiętać, że na całej wyspie obowiązuje ruch lewostronny.. :) </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jeśli chodzi o ceny, to tu dużo zależy od tego, czy jesteśmy po stronie tureckiej czy greckiej. Ceny tureckie są przystępne - podobne do polskich lub niższe. Można zjeść za rozsądne pieniądze w restauracji w samym porcie i portfel nie ucierpi bardzo. W części greckiej jest po prostu "europejsko" i ceny podobne np. do tych na greckich wyspach - za kolację trzeba liczyć ok. 10-15 euro. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Z moich ulubionych miejsc mogę polecić OceanBasket (sieciówka z owocami morza) i każde miejsce, w którym jest dużo lokalsów. Na Cyprze to totalnie tak działa. Ja osobiście wolę też kuchnię turecką i tam smakowało mi zawsze wszystko i wszędzie. Po greckiej stronie bywało różnie. </div><div style="text-align: justify;">A w Nikozji: Piatsa Gourounaki (najlepsza grecka szamka w Nikozji!) i bardziej europejski - D.O.T. Restaurant, Biblitheque, Street Food Balcony i po tureckiej stronie Luan Cafe.</div><div><br /></div><div>W razie jakichkolwiek pytań - śmiało piszcie do mnie na Instagramie, chętnie postaram się pomóc i doradzić. A obecnie pozostaje nam sprawdzać stronę MSZ, gdzie aktualizowane są restrykcje i odliczać czas do wielkich cypryjskich wakacji. </div>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-71552496790559971162021-04-02T17:38:00.003+02:002021-04-02T17:38:42.311+02:00Co sprawia, że jestem szczęśliwa? <p style="text-align: justify;">Ostatnio trochę przypadkiem rozmawiałam ze znajomym o tym, czy bycie w związku i druga osoba warunkują szczęście. Ja uważam, że każdy z nas jest piękną kompletną całością i "<a href="https://www.nikolatkacz.pl/2019/02/nie-szukam-drugiej-poowki.html">druga połówka</a>" nie uzależnia szczęścia. Prawdopodobnie jestem reprezentantką jednego ze skrajnych poglądów, nie mniej jednak rozmowa ta dała mi okazję, żeby zobaczyć inny punkt widzenia, trochę lepiej go poznać, i... jeszcze bardziej utwierdzić się we własnym. </p><p style="text-align: justify;">Mam też w zwyczaju pytać ludzi - co u Ciebie <b>dobrego</b>? I wiecie co? Bardzo rzadko w odpowiedzi opowiadają o czymś DOBRYM. Zazwyczaj słyszę o tym, czemu jest źle, co nie tak, że zmęczenie, że nadmiar pracy, że brzydka pogoda, że choroba itd. A pytałam przecież o to, co dobrego... </p><p style="text-align: justify;">W toku rozmowy wspomniany kolega powiedział mi - <b>Nikola,</b> <b>bo ty tak masz, że cieszysz się z wszystkiego</b>. Nie każdy to w sobie ma. I dało mi to bardzo do myślenia. Więc dziś o tym - co sprawia, że jestem szczęśliwa? A w zasadzie nie co, tylko kto - jak sprawiam, że cieszę się swoim życiem. Może znajdzie się też tu coś dla Ciebie? </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4_CmPmXior8m9lo2dL8PEfnNjVDqFBL-OV6nCHJ-5uNpwd1-hnEox-9yIfXJk-ElJkrFCKjRsgXAVAQIh9FkSe3RCmNreNF_v2lczTFFUrr1Q1IFLCtFyWYqtkZF3IOYbM6yEDrMzo80l/s707/0-2.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="707" data-original-width="530" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4_CmPmXior8m9lo2dL8PEfnNjVDqFBL-OV6nCHJ-5uNpwd1-hnEox-9yIfXJk-ElJkrFCKjRsgXAVAQIh9FkSe3RCmNreNF_v2lczTFFUrr1Q1IFLCtFyWYqtkZF3IOYbM6yEDrMzo80l/s16000/0-2.jpeg" /></a></div><br /><p style="text-align: justify;"><br /></p><span><a name='more'></a></span><p style="text-align: justify;">Zdaniem mojego znajomego, życie w pojedynkę jest niepełne i nie daje możliwości odczuwania szczęścia, a coś, co może być postrzegane jako ekscytujące, nie daje radości, bo... jest odczuwane w pojedynkę. Zadawałam w tej rozmowie mnóstwo pytań, próbując to zrozumieć bądź zweryfikować - czy aby na pewno dobrze rozumiem, że warunkiem szczęścia w życiu jest związek.</p><p style="text-align: justify;">Do związków i życia singla można mieć wiele podejść i ja to całkowicie szanuję. Rozumiem, że niektórzy mają silniejszą potrzebę bycia w relacji z drugim człowiekiem, a w byciu singlem bardzo doskwiera im samotność, inni natomiast dobrze się odnajdują w życiu w pojedynkę i ten fakt nie stanowi żadnej przeszkody czy ograniczenia - co nie oznacza, że nie chcieliby zbudować udanego związku. To, co jednak w tym wszystkim mnie najbardziej dotknęło to budowanie szczęścia tylko na jednej podstawie. Warunkowanie tego, że czujemy się szczęśliwi od jednego elementu układanki. </p><p style="text-align: justify;"><b>Co gdy go zabraknie? </b></p><div>I to tylko jeden z przykładów. Ostatnio mam wrażenie, że ogromna część tego świata jest nastawiona do życia negatywnie i widzi je tylko w czarnych barwach. Niezmiennie uderzę mnie to, gdy ktoś np. ciągle opowiada o swoich chorobach, inny dalekim znajomym ze szczegółami opowiada o różnych problemach osobistych, rodzinnych rozterkach itd.. I wszystko rozbija się o to samo - brak sensu życia, wszystko jest przytłaczające i nawet najlepsza pizza w mieście nie wywołuje uśmiechu. </div><div><br /></div><div>Może nie powinno mnie to dziwić w dobie pandemii, wiecznych lockdownów i braku nadziei na to, że w końcu będzie lepiej. Może przyjdzie nam się zmierzyć lada chwila z kolejną pandemią, tym razem depresji? I całkowicie to rozumiem, bo przyszło nam żyć w bardzo dziwnych i trudnych psychicznie czasach. </div><div><br /></div><div>Ale nadal mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwym człowiekiem. I gdy patrzę na kolejne osoby z mojego bliższego i dalszego otoczenia, które opowiadają tylko o tym, co złe - to zastanawiam się, czy to kwestia tego, że mam w życiu takiego ogromnego farta, że dzieje się u mnie samo dobro, czy może to kwestia optyki i tego na co zwracamy uwagę? Bo nie wierzę w to, że nie ma nic DOBREGO w życiu każdego z Was. </div><div><br /></div><div>Wracając jednak do tematu warunkowania szczęścia drugą osobą - nie ma nic złego w tym, że drugi człowiek daje nam szczęście, problem moim zdaniem zaczyna się wtedy, gdy to jest jedyny filar szczęścia. No właśnie - i tu mamy kluczowy problem - budowanie swojego poczucia szczęścia tylko na jednym elemencie. I nie ma tu znaczenia, czy to jest związek, dobre jedzenie na mieście, wspinaczki wysokogórskie czy podróże. Każdego z tych elementów może w pewnym etapie naszego życia z jakiegoś powodu zabraknąć. I wtedy robi się problem - bo nagle życie traci sens, nagle nic nie cieszy. I cały świat legł w gruzach. </div><div>Gdy poczucia szczęścia upatrujemy w różnych źródłach sytuacja nie jest aż tak dramatyczna. Przykład - ogromnym źródłem szczęścia są dla mnie podróże. I nawet, gdy jestem w Polsce, to wtedy planuję kolejny wyjazd, czytam o danym miejscu, szukam lotów czy noclegu, planuję, co będę w danym miejscu robić. Mam na co czekać i to czekanie też daje mi szczęście. Covidowo podróże są bardzo utrudnione, dawno nigdzie nie byłam, a planowanie praktycznie nie ma sensu. I tak, mocno mi to uprzykrza życie i nie raz robi mi się przykro, że nie mogę na chwilę choć udać się pod jakąś palmę. I gdybym od podróży uzależniała swoje szczęście, to byłabym w czarnej dupie rozpaczy.</div><div><br /></div><div>Ale cieszę się też z satysfakcji, którą daje mi moja praca, z pysznego jedzenia zamawianego do domu, z pierwszych wiosennych promieni słońca, z każdego spotkania z przyjaciółmi, z inspirującej rozmowy, z dobrej książki i całe mnóstwo innych rzeczy. </div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Staram się też regularnie zapisywać sobie trzy rzeczy, za które jestem dziś wdzięczna. To bardzo uczy dostrzegania tego, co dobre w życiu. I znów wracamy do samego początku - <b style="text-align: justify;">Nikola,</b><span style="text-align: justify;"> </span><b style="text-align: justify;">bo ty tak masz, że cieszysz się z wszystkiego</b><span style="text-align: justify;">. Nie, nie mam tak. Ja się tego nauczyłam. Wypracowałam to, że dostrzegam pozytywy. I jasne, że złe rzeczy też się dzieją. Jasne, że miewam gorsze dni, w których nic nie cieszy. Ale to tylko momenty. Bo w życiu jest wiele dobrego, trzeba tylko zacząć je zauważać. </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;">A przynajmniej na pytanie - co u Ciebie dobrego, zacząć odpowiadać na temat :) </span></div><div style="text-align: justify;"><span style="text-align: justify;">PS Nigdy też nie masz pewności, czy Twój rozmówca jest gotowy by usłyszeć tyle złych informacji na raz - może chociaż z tego powodu, pomyśl o czymś pozytywnym. A jestem pewna, że zaprocentuje to także dla Ciebie! </span></div>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-92054057928021531282021-02-21T18:26:00.002+01:002021-02-21T18:26:12.962+01:00Szkoła Doktorska - co musisz wiedzieć zanim rozpoczniesz studia doktoranckie<p style="text-align: justify;"> Tak się zdarzyło, że od października 2020 jestem studentką Szkoły Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu Łódzkiego. Mówię, że się zdarzyło, bo choć myśl o doktoracie chodziła mi po głowie przez pewien czas, to ostateczną decyzję o podejściu do rekrutacji podjęłam rzucając monetą. </p><p style="text-align: justify;">Zupełnie nie wiedziałam z czym to się je, jak tak naprawdę będą wyglądały zajęcia w Szkole Doktorskiej, czy będzie to zajęcie bardzo absorbujące i przede wszystkim - czy uda mi się pogodzić studia z aplikacją, która jest moim priorytetem. Za mną co prawda dopiero pierwszy semestr, ale jak na razie jakoś (raz lepiej, raz gorzej) daję radę. </p><p style="text-align: justify;">Szkoły Doktorskie zastąpiły dawne studia doktoranckie III stopnia dwa lata temu. Nie ma więc jeszcze osób, które w tym nowym trybie uzyskałyby tytuł doktora. Tym bardziej więc jest to temat, który wzbudza wiele pytań. Dlatego też z perspektywy świeżo upieczonej studentki Szkoły Doktorskiej przygotowałam dla Ciebie ten artykuł, w którym dowiesz się min. jak wygląda rekrutacja do Szkoły Doktorskiej, czy jest dużo zajęć, co trzeba zrobić żeby zostać doktorem i czy doktorat da się łączyć z pracą zawodową. </p><p style="text-align: justify;">Jeżeli jesteś zwolennikiem formy mówionej - zapraszam na <a href="https://l.facebook.com/l.php?u=https%3A%2F%2Fwww.instagram.com%2Ftv%2FCJwTeVnKD18%2F%3Figshid%3Dln8ewso03ecf%26fbclid%3DIwAR1PS_8Uduc4j4J1Z1N--nLObTzB28Xw0uZEcSsXeZlLsBJ61Yv1cAvXGE0&h=AT3OOGRSfrm4gKrxbnN7GfZ7vJBMWaiHPpPahGMA7cTuW2EIf91LrWRnanvv8aEjq2GE1rg4Bn6oCbg0BUkAAJtF_Wf2KtlDv1Srxwb64-IPDAxqDDuCoTvNHePk_o64sQ2Nc_sj6H4">live o Szkole Doktorskiej</a>, w którym rozmawiałam z dr Karoliną Rokicką-Murszewską (<a href="https://www.instagram.com/paniodadmina/?hl=pl">@paniodadmina</a>) właśnie o szkole doktorskiej. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyQyE-0rY5nArgU4TPQYsiPcJr3jgm5PiJPH2qxOllN0x_76ihFNAcWibpmjC_nl98apMv6vO4GdmVNL6HnKQEU-3_tel1TOtPkdoAzhkQnmgG9iy4qcXbvfL3P-l1BmivKLw6wGg9aKkq/s2048/received_137387924855343.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyQyE-0rY5nArgU4TPQYsiPcJr3jgm5PiJPH2qxOllN0x_76ihFNAcWibpmjC_nl98apMv6vO4GdmVNL6HnKQEU-3_tel1TOtPkdoAzhkQnmgG9iy4qcXbvfL3P-l1BmivKLw6wGg9aKkq/s16000/received_137387924855343.jpg" /></a></div><br /><p style="text-align: justify;"><br /></p><span><a name='more'></a></span><h3 style="text-align: justify;">Rekrutacja do Szkoły Doktorskiej </h3><div style="text-align: justify;">To indywidualna kwestia każdej uczelni. Dlatego zanim zdecydujesz się o podejściu do rekrutacji, warto sprawdzić, jak wyglądają warunki na Twoje uczelni. W przypadku Uniwersytetu Łódzkiego najpierw musieliśmy wypełnić formularz aplikacyjny, dołączyć potwierdzenie uzyskanych punktów - np. za udział w konferencjach naukowych, publikacje artykułów czy aktywność w kołach naukowych i złożyć wszystkie dokumenty. Na tym etapie należało również przygotować konspekt rozprawy doktorskiej, w której trzeba było opisać problem, jaki chcemy poruszyć, wskazać przykładową bibliografię oraz metody badawcze, jakie planujemy wykorzystać w naszych badaniach. Następnym etapem był test językowy sprawdzający wiedzę z języka angielskiego na poziomie B2 - w tym roku odbył się online. W mojej ocenie był prosty (na pewno dużo łatwiejszy od testów, które trzeba wykonać przed wyjazdem na Erasmusa), ale wiadomo, że to indywidualna kwestia. Zaliczenie testu językowego jest jednak warunkiem przejścia do następnego etapu, czyli rozmowy kwalifikacyjnej. </div><div style="text-align: justify;">Podobno to właśnie od rozmowy zależy najwięcej - w moim przypadku pytania zadawali mi przedstawiciele nauk prawnych. Nie do końca wiadomo, czego można się spodziewać po takiej rozmowie. Myślę, że najważniejsze to niejako obronić siebie i swój temat i nie dać "zapędzić się w kozi róg". A przynajmniej właśnie takie wrażenie odniosłam po swojej rozmowie. Od znajomych wiem jednak, że pytania bywają bardzo różne. Do rozmowy więc tak naprawdę trudno się przygotować - myślę, że warto znać swój temat i wiedzieć, czemu właśnie to zagadnienie nas interesuje, a także po prostu... liczyć na odrobinę szczęścia. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Często padają również pytania o to, ile artykułów trzeba opublikować czy w ilu konferencjach wziąć udział. Tu znów nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Na początku myślę, że warto zacząć od sprawdzenia kryteriów na danej uczelni, by wiedzieć za co i ile punktów można uzyskać. Przykładowo na Uniwersytecie Łódzkim czynny udział w trzech ogólnopolskich konferencjach zapewniał maksimum punktów w tej kategorii. Mimo wszystko trzeba pamiętać, że to jest konkurs, więc dużo zależy od tego, kto będzie startował razem z nami. W moim przypadku jeden opublikowany artykuł był wystarczający - być może w innym roczniku byłoby to za mało. Tego nie da się przewidzieć. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych UŁ w tym roku akademickim przyjęto mniej osób niż planowano, choć chętnych było więcej. Szkoła Doktorska stawia na jakość, a nie na ilość i nie przyjmuje z automatu wszystkich osób, które "łapią" się punktami, a jedynie te, w których komisja rekrutacyjna dostrzega potencjał naukowy - tak przynajmniej nam to wyjaśniono na mojej uczelni. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: justify;">Jak się przygotować do rekrutacji? </h3><div style="text-align: justify;">Po pierwsze - sprawdzić wymagania w wybranej Szkole Doktorskiej i po drugie rozsądnie podejść do zdobywania punktów. Jeżeli np. za certyfikat językowy z drugiego języka obcego możesz dostać tyle samo punktów co na przykład członkostwo w kole naukowym - warto się zastanowić, czy jest sens wydawać pieniądze na certyfikat i poświęcać sporo czasu na naukę, jeżeli nie planujesz uzyskać certyfikatu z żadnego innego powodu. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Po drugie - znajdź promotora. To nie jest punkt obowiązkowy, bo obecnie nie ma wymogu wcześniejszego znalezienie promotora. Myślę, że jednak jest to mile widziane - to raz. Ale dwa - dużo ważniejsze - promotor to osoba, która pomoże Ci w procesie rekrutacji. Gdyby nie mój promotor z pewnością nie dałabym rady przygotować konspektu w taki sposób. Promotor też pomógł mi wybrać temat i nakierował mnie podczas pierwszych kroków tworzenia konspektu. To było bardzo pomocne, szczególnie, że jednocześnie przygotowywałam się do egzaminu wstępnego na aplikację, więc czasu było naprawdę niewiele. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Często pada też pytanie - kiedy zacząć. Myślę, że o konferencjach i artykułach warto pomyśleć mniej więcej od 3 roku - nie na każdą konferencje udaje się od razu dostać jako prelegent, a na publikację artykułu czeka się nawet kilka-kilkanaście miesięcy. Jeśli więc myśl o doktoracie chodzi Ci po głowie, ale nie jesteś jeszcze pewny, to i tak warto wziąć udział w jakiejś konferencji i opublikować chociaż jeden artykuł, by potem nie okazało się, że jest za późno, by zdobyć potrzebne Ci punkty. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Przede wszystkim jednak podejdź do tematu na spokojnie - nie do końca masz wpływ na to, czy uda się dostać do Szkoły Doktorskiej, bo duża część punktów zależy od oceny komisji, która - czego nie da się uniknąć - jest subiektywna. Pamiętaj więc o tym, żeby mieć plan B. Dzięki temu rozmowa będzie mniej stresująca, a ewentualne niepowodzenie nie będzie końcem świata. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: justify;">Zajęcia w Szkole Doktorskiej </h3><div style="text-align: justify;">Wiele osób pyta też o to, czy zajęć w szkole jest dużo, czy da się je pogodzić z normalna pracą zawodową czy innymi aktywnościami. Po pierwsze - większość zajęć odbywa się podczas pierwszego roku, część (jednak znacznie mniejsza) jest na drugim roku i wtedy też należy odbyć praktyki (prowadząc lub współprowadząc zajęcia ze studentami). Na trzecim i czwartym roku praktycznie nie ma zajęć - to czas, by całkowicie skupić się na pisaniu rozprawy doktorskiej (choć zdecydowanie powinno zacząć się wcześniej). Zajęcia podzielone są na wspólne, które mają razem wszyscy studenci z danej szkoły doktorskiej oraz odrębne dla każdej dziedziny nauk. Nie wiem, jak to jest zorganizowane na innych uczelniach, ale na Uniwersytecie Łódzkim zajęcia wspólne są skumulowane jednego dnia. To bardzo ułatwia organizację całego tygodnia, bo nie trzeba np. codziennie w środku dnia biec na zajęcia. W tym roku dużym ułatwieniem są również zajęcia w formie zdalnie - zdecydowanie logistycznie to dużo upraszcza. Zajęć z danej dziedziny nie ma wiele - w moim przypadku w pierwszym semestrze był to jeden przedmiot, a zajęcia odbywały się popołudniami, więc spokojnie mogłam brać w nich udział. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zajęć nie ma bardzo dużo, ale obecność na nich jest obowiązkowa, więc na pewno trzeba w jakiś sposób zorganizować codzienne obowiązki, by móc w nich uczestniczyć. Same zaliczenia raczej przybierają formę zaliczeń - np. esejów, rzadziej przypominają typowy egzamin. Nauki nie jest dużo, bo zajęcia to raczej forma rozwoju i dodatkowej wiedzy. Głównym celem jest jednak przygotowanie rozprawy. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: left;">Co jeszcze warto wiedzieć o Szkole Doktorskiej? </h3><div>Edukacja w Szkole Doktorskiej, podobnie jak w starym trybie, trwa 4 lata. Różnica jednak polega na tym, że nie można tego procesu wydłużyć. Trzeba w 4 lata przygotwać rozprawę i otworzyć przewód doktorski. </div><div>Wymogiem uzyskania tytułu doktora, poza ukończeniem samej szkoły, jest także publikacja jednego artykułu w punktowanym czasopiśmie. </div><div>Ostatnia ważna rzecz - wymogiem jest również znajomość języka obcego nowożytnego na poziomie B2. Z tego co wiem, niektóre uczelnie wymagają tutaj certyfikatu językowego. U mnie podobno wystarczający jest zapis w suplemencie do dyplomu - pewności jednak nikt nie daje. Szkoła Doktorska to nowa rzecz i nadal jest wiele niewiadomych. Myślę, że koniec końców nie różni się jednak bardzo znacząco. Studiowanie spokojnie można połączyć z pracą czy innymi aktywnościami. Wymaga to pewnej organizacji, to oczywiste, ale nie jest niemożliwe. Jeśli więc taki pomysł chodzi Ci po głowie, to myślę, że warto zignorować niewiadomie i podjąć ryzyko. A w razie jakichkolwiek pytań - pisz śmiało, chętnie pomogę, jeżeli będę umiała! </div>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-13861699310313621372021-02-03T17:08:00.001+01:002021-02-03T17:40:39.359+01:00Hejterze, uważaj, co zostawiasz w eterze <p style="text-align: justify;"> Kto nigdy nie spotkał się z hejtem, niech pierwszy rzuci kamień. No właśnie... </p><p style="text-align: justify;">Sama z hejtem w internecie spotkałam się pierwszy raz wiele lat temu - na samym początku blogowania, niemal... 10 lat temu! Często czytałam wtedy komentarze o wątpliwej urodzie mojej twarzy czy... brzydkich piętach (sic!). I przecież można powiedzieć, że skoro publikowałam w sieci swoje zdjęcia (a wtedy prowadziłam bloga modowego), to powinnam liczyć się z krytyką. </p><p style="text-align: justify;">I okej - ja się z tym jak najbardziej zgadzam. Tylko, że krytyka a hejt to dwie zupełnie inne sprawy. Pierwsza jest przede wszystkim merytoryczna, ma na celu dokonanie oceny, analizę - być może jakieś konstruktywne wnioski. Druga to nic innego jak głupi i chamski komentarz, wylanie jadu i obrażenie drugiej osoby, które z merytoryczną wypowiedzią nie ma nic wspólnego. </p><p style="text-align: justify;">Najważniejsza różnica jednak polega na tym, że krytyka to wypowiedź w granicach wolności słowa, a hejt te granice przekracza i może wiązać się z konsekwencjami prawnymi. Dlatego warto wiedzieć, jakie konsekwencje wiążą się z takim zachowaniem. Dzięki temu - spotykając się z hejtem będziesz wiedzieć, co robić! A i gdy napiszesz jakiś komentarz - dwa razy się najpierw zastanowisz. Co prawda nikogo z moich odbiorców nie posądzam o bycie hejterem, ale sama dobrze wiem, jak łatwo zgubić się w sieci, zagotować czyjąś wypowiedzią i powiedzieć o trzy słowa za wiele. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQR53Hp8n2QZCpDfpTxGNKTkQiocZRDeRo-hpTRbjHnBT1KDGZ0dOe-rsQEoJRyJv3opvavAzk3ItZz10kap69XbAbhmGnJ-M_U2J3GAsw7m4kY-LMrBDMdny2BcigiKOJaMBVXNKggGFh/s1330/0.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="748" data-original-width="1330" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQR53Hp8n2QZCpDfpTxGNKTkQiocZRDeRo-hpTRbjHnBT1KDGZ0dOe-rsQEoJRyJv3opvavAzk3ItZz10kap69XbAbhmGnJ-M_U2J3GAsw7m4kY-LMrBDMdny2BcigiKOJaMBVXNKggGFh/s16000/0.jpeg" /></a></div><p></p><span></span><span><a name='more'></a></span><h3 style="text-align: justify;"><br /></h3><h3 style="text-align: justify;">HEJT - o co tak naprawdę chodzi? </h3><div style="text-align: justify;">Może wydaje Ci się, że za dużo szumu wokół całego tego tematu hejtu w sieci - bez przesady, przecież osoba publiczna, która jest w jakiś sposób obecna w Internecie musi się liczyć z krytyką. Niestety, krytyka coraz częściej przekracza granice dobrego smaku i wolności słowa, stając się przy tym samym hejtem. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Daleko szukać - nie tak dawno temu wybuchła w internecie afera dotycząca marki Jessici Mercedes, która przerabiała tanie, masowo produkowane koszulki, wszywała w nich metkę swojej marki oraz informację "Made in Poland", jednocześnie cały czas komunikując, że sprzedaje polskie produkty. Czy zachowanie Jessici był nieuczciwe? Być może. Czy było nielegalne? Nie. Mimo to wylała się fala hejtu. Czy Jessica powinna zachować się inaczej? Być może. Czy zasłużyła na hejt? No nie. <b>Bo hejtu nie można usprawiedliwiać niczym. </b></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jak obserwuje zdarzenia, które dotykają zarówno mnie jak i moich znajomych - np. wulgarne komentarze rozsyłane różnymi źródłami w związku z niezadowoleniem z wykonanej usługi... I długo by jeszcze opowiadał. Wszystko mam wrażenie rozbija się o to, że nie potrafimy się komunikować. Bo przecież można po ludzku po prostu porozmawiać. I ta zasada tyczy się każdej sytuacji - czy to niezadowolenia ze współpracy czy prywatnych sporów. Zawsze można ze sobą po prostu porozmawiać i wspólnie znaleźć rozwiazanie sytuacji, zamiast wylewać na drugą osobę błoto w sieci. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: justify;">Odpowiedzialność cywilna </h3><div style="text-align: justify;">Pierwsze co przychodzi prawnikowi do głowy, gdy myśli o hejcie, to naruszenie dób osobistych. Dobra osobiste - najprościej mówiąc - to uniwersalne wartości, o charakterze niemajątkowym, które przysługują każdemu człowiekowi, będące powszechnie uznawane przez społeczeństwo. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Ochronę dóbr osobistych przez prawo cywilne gwarantuje art. 23 kodeksu cywilnego: </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div><p style="box-sizing: border-box; caret-color: rgb(51, 51, 51); color: #333333; font-family: "Open Sans"; font-size: 16px; line-height: 1.5em; margin: 0.5em 0px 10px; padding-left: 0px; white-space: pre-wrap;"></p></div><blockquote><div><p style="box-sizing: border-box; caret-color: rgb(51, 51, 51); color: #333333; font-family: "Open Sans"; font-size: 16px; line-height: 1.5em; margin: 0.5em 0px 10px; padding-left: 0px; text-align: justify; white-space: pre-wrap;">Dobra osobiste człowieka, jak w szczególności zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska, pozostają pod ochroną prawa cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach.<span style="text-align: left;"> </span></p></div></blockquote><p> </p><div style="text-align: justify;">Powyższe dobra wymienione są tylko przykładowo, a pozostałe zostały wypracowane przez wieloletnią praktykę sądów. </div><div style="text-align: justify;">Bez wątpienia dobrami osobistymi są: cześć, wizerunek, dobre imię, godność, a także nazwa firmy czy jej renoma - i tu intuicyjnie od razu każdy z Was jest w stanie powiedzieć, że HEJT właśnie takie dobra narusza. Z pomocą przychodzi nam w tym momencie prawo cywilne. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Co grozi HEJTEROWI? - Zgodnie z art. 24 kodeksu cywilnego ten, czyjego dobro zostało naruszone (np. hejterskim komentarzem uderzającym w dobre imię) - może żądać, aby osoba, która je naruszyła (hejter) - zaprzestała działania, usunęła skutki naruszenia - np. poprzez złożenie oświadczenia odpowiednio treści i formie albo zapłatę zadośćuczynienia na wskazany cel społeczny. </div><div style="text-align: justify;">Jeżeli na skutek naruszenia dobra osobistego powstała szkoda majątkowa - np. utrata klientów w związku z rozpowiadaniem fałszywych i bezpodstawnych oskarżeń - poszkodowany może żądać jej naprawienia. </div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: Georgia; font-size: 20px;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: justify;">Odpowiedzialność karna </h3><div style="text-align: justify;">Poza odpowiedzialnością cywilną, hejter musi się także liczyć z możliwością poniesienia odpowiedzialności karnej. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Pierwsze na co warto zwrócić uwagę to zniewaga, określona w art. 216 <span style="background-color: white; caret-color: rgb(102, 102, 102); font-family: Georgia;">§</span><span style="background-color: white; caret-color: rgb(102, 102, 102); color: #666666; font-family: Georgia; font-size: 20px;"> </span>kodeksu karnego, czyli: </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><span style="background-color: white; caret-color: rgb(102, 102, 102); font-family: Georgia;"></span><blockquote><div style="text-align: justify;"><span style="background-color: white; caret-color: rgb(102, 102, 102); font-family: Georgia;">Kto znieważa inną osobę za pomocą środków masowego komunikowania,</span></div><div style="text-align: justify;"><span style="background-color: white; caret-color: rgb(102, 102, 102); font-family: Georgia;">podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.</span> </div></blockquote><p> </p><div></div><div style="text-align: justify;">Tutaj mamy do czynienia z typowym hejtem - tym, co przychodzi od razu do głowy - obraźliwymi i często uznawanymi za wulgarne komentarzami. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Hejt może przyjmować również mniej typową formę i "na pierwszy rzut oka" nikogo nie obrażać, a JEDYNIE wyrażać swoją opinię. To jednak nie do końca tak wygląda i zanim wyrazisz swoją opinię warto najpierw trzy razy pomyśleć, czy komentarz ten nie realizuje znamion zniesławienia, określonego w art. 212 kodeksu karnego: </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div><span style="background-color: white; caret-color: rgb(102, 102, 102); font-family: Georgia;"></span><blockquote><div style="text-align: justify;"><span style="background-color: white; caret-color: rgb(102, 102, 102); font-family: Georgia;">§ 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności,</span></div><span style="background-color: white; caret-color: rgb(102, 102, 102); font-family: Georgia;"><div style="text-align: justify;">podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.</div></span><span style="background-color: white; caret-color: rgb(102, 102, 102); font-family: Georgia;"><div style="text-align: justify;">§ 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania,</div></span><span style="background-color: white; caret-color: rgb(102, 102, 102); font-family: Georgia;"><div style="text-align: justify;">podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.</div></span></blockquote><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Wystarczy więc, że taki komentarz umieszczony w sieci będzie poniżał daną osobę (czy firmę) w opinii publicznej, narażał na utratę zaufania niezbędnego dla danego stanowiska, zawodu czy rodzaju działalności - a to potrzebne jest przecież w niemal każdej branży opartej na zaufaniu klientów. </p><p style="text-align: justify;">Tego typu komentarze wcale nie muszą być obraźliwe - dlatego z pozoru wydają się zwykłą "krytyką". Tak jednak nie jest. Często są to informacje wyssane z palca, nieprawdziwe i niepoparte żadnymi dowodami. Co ciekawe - zazwyczaj przyjmuje się jednak, że informacje takie wcale nie muszą być nieprawdziwe. By doszło do popełnienia przestępstwa informacja taka - nawet prawdziwa (z pewnymi wyjątkami) musi dotyczyć postępowania poniżającego w opinii publicznej bądź narażającego na utratę zaufania. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><span style="background-color: white; caret-color: rgb(102, 102, 102); font-family: Georgia;"></span></div><div><h3 style="text-align: justify;">Czy to tylko problem Internetu? </h3></div><div style="text-align: justify;">Powyżej opisane przepisy znajdują zastosowanie oczywiście również do zachowań "w realu". </div><div style="text-align: justify;">Rzadko jednak ktoś ma tyle odwagi, żeby rzucać takim komentarzem w twarz. Internet wydaje się być miejscem anonimowym. No właśnie... wydaje się. Dzisiaj dla organów ścigania namierzenie numeru IP i znalezienie sprawców coraz częściej nie stanowi trudności. A w Internecie wszystko zostaje! </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Będąc osobą aktywną internetowo od wielu lat, obserwuję ten świat i mam wrażenie, że hejt tylko narasta, jest go coraz więcej, a hejterzy wciąż myślą, że są bezkarni. Tak jednak nie jest i warto mieć tego świadomość i w razie problemu podjąć odpowiednie działania, które to zakończą. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Chociaż zdarza się, że ludzie znający się na żywo obgadują się do tego stopnia, że rozpowiadane na boku informacje mogą kwalifikować się czy to jako naruszenie dóbr osobistych czy też zniesławienia, to jednak Internet jest tu niekończącym się polem hejtu. Po pierwsze "anonimowość" sprawcy, a po drugie - anonimowość ofiary. Mam wrażenie, że hejterom wydaje się, że w Internecie obrażają jakąś odrealnioną postać. Tym czasem po drugiej stronie ekranu zawsze siedzi drugi człowiek. Bądźmy więc po prostu dla siebie ludzcy i zanim coś powiemy - pomyślmy najpierw o drugim człowieku, a naprawdę może nas to uchronić od wielu nieprzyjemności prawnych, ale przede wszystkim zapewnić, że będziemy mogli sobie spojrzeć w lustro. </div>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-71783999925067270662021-01-12T19:42:00.006+01:002021-01-12T19:42:37.771+01:00Moje postanowienia na 2021 <p><b> Drogi 2021, proszę, abyś był dobry! </b></p><p>Tak zaczynam każdy nowy rok. Tylko wiesz - same prośby to trochę za mało. Bo co do zasady to każdy rok może być dobry, a efekt końcowy zależy przede wszystkim od Ciebie. Okej - może zdarzyć się taki błąd systemu jak 2020, ale to też - jak widać - nie jest jednak koniec świata i wcale nie musiał być zły. O tym, że mój 2020 doceniam za wiele chwil pisałam w standardowym <a href="http://www.nikolatkacz.pl/2020/12/2020-dziekuje.html">podsumowaniu roku</a>, na które serdecznie Cię zapraszam. </p><p>Początek stycznia to pora, w której co roku siadam przed moim notesem ze Szlachetniej Paczki, który ma już kilka ładnych lat. Wyrywam 13 kartek z poprzedniego roku - jedną z postanowieniami noworocznymi i kolejnych 12 spisywanych na początku każdego miesiąca z małymi planami i celami. </p><p>Tak też zrobiłam na początku tego roku. Już od dawna spisuję bardziej myśli przewodnie, główne cele i plany na dany rok niż typowe postanowienia. Nie umawiam się sama ze sobą, że od stycznia koniec ze słodyczami (bo i tak prawie ich nie jem) czy zero alkoholu (bo i tak tego nie zrobię). Przede wszystkim więc podchodzę do sprawy realnie i skupiam się na tym, czego chcę od życia w danej chwili. Daję sobie czas, by się zatrzymać i wsłuchać w siebie samą - polecam, jeżeli wydaje Ci się, że nie masz żadnych postanowień na nowy rok. Może jeszcze po prostu o nich nie wiesz? Nie wykluczam też, że w grudniu 2021 będę miała już zupełnie inne cele - i nie ma w tym zupełnie nic złego! </p><p>No to co - powitajmy serdecznie bohatera dzisiejszego tekstu - witaj 2021! </p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgii6oAR-dl0eUxdL4ychQxqehBhxTyNMryDuq9hOBkfpJcIhXX9owEdzQH613uxBM5QhEtWkfxa1K_k7fsyeni8Znp9D-JTUNkwj6aS_TCwLHDfkTBVXdPTIhrFXxO321wRcqGUj5-XqOS/s2048/received_438172980519452-01-01.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgii6oAR-dl0eUxdL4ychQxqehBhxTyNMryDuq9hOBkfpJcIhXX9owEdzQH613uxBM5QhEtWkfxa1K_k7fsyeni8Znp9D-JTUNkwj6aS_TCwLHDfkTBVXdPTIhrFXxO321wRcqGUj5-XqOS/s16000/received_438172980519452-01-01.jpeg" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><span><a name='more'></a></span><p>Punktów na ten rok jest pięć, a każdy szczegółowo rozpisany na podpunkty, bym w grudniu dokładnie wiedziała, co autor miał na myśli ;) </p><p>Start z grubej rury - <b>aplikacja i doktorat</b>, czyli trochę jazda bez trzymanki. Wcale a wcale nie pokrywają mi się czasowo niektóre zajęcia. Wcale nie jest tak, że nie raz biegnę do domu na styk albo łączę się na zajęcia, będąc jeszcze na poczcie. Modlę się usilnie, by niebiosa wysłuchały me błagania i pozostawiły naukę zdalną, bo bez tego mój plan może okazać się nieosiągalnym. Pożyjemy - zobaczymy! Na razie chyba daję radę. Cel na 2021 to przede wszystkim - zaliczyć wszystkie przedmioty na pierwszym roku doktoratu i napisać pierwszy rozdział rozprawy doktorskiej. Mile widziany byłby też wyjazd na konferencję naukową i letnia szkoła prawa - tu już podchodzę do tematu bardziej elastycznie. Jeśli chodzi o aplikację - na liście znalazło się odbycie praktyk, zaliczenie kolokwium rocznego i zdobycie pierwszych doświadczeń sądowych. Jednocześnie jestem niesamowicie podekscytowana, uwielbiam gdy dużo się dzieje - ale jednocześnie, gdy spoglądam w swój kalendarz, to jestem nieco przerażona. </p><p>Priorytety ustalone, więc wierzę, że dam radę! </p><p>No dobra - to czas na punkt drugi, czyli <b>troska o siebie samą</b>. Stawiam sobie za cel, by w tym pędzie nie zapomnieć o sobie i o tym, że jestem dla siebie najważniejszą osobą na świecie i tak też się zawsze traktować. Rozpieszczać się, bo na to zasługuję, dbać o to co jem (więcej owoców!!!), pić mniej alkoholu (rozplanowałam sobie konkretny system) i znajdować chociaż chwilę w ciągu dnia tylko dla siebie i swoich myśli. W tym roku chcę też zadbać o swój komfort psychiczny i dobre samopoczucie. Bezwzględnie odcinam się od toksycznych ludzi - nie ma w moim życiu miejsca na osoby nieżyczliwe czy dwulicowe. </p><p>Czytając punkt trzeci aż uśmiechnęłam się sama do siebie - <b>po raz kolejny: ruch! </b>Mój problem od wielu lat. Wiem jak jest ważny, próbuję temat ugryźć na różne sposoby i zawsze to samo - totalna klapa. W tym roku jednak pomysł jest inny. Nie stawiam sobie konkretnych celów ilościowych, nie zobowiązuję się sama przed sobą, że będę chodzić na siłkę czy zajęcia fitness. Mój cel na ten rok to spróbować nowych rzeczy (albo i starych) - tak by znaleźć tę formę ruchu, która sprawia mi przyjemność. A na razie chociaż kręcić hula-hoop! </p><p>Numer cztery to... podróże! Tropiki, palmy i te sprawy - wiadomka! Podróże sobie zawsze wpisuję na tę listę, by w grudniu zobaczyć, jak pozytywnie zaskoczyło mnie życie i o ilu miejscach nawet sama nie pomyślałam. To taki mój punkt z listą marzeń i luźnych planów - nigdy się tej listy nie trzymam, ale lubię ją mieć. Ot tak - żeby przypominała mi, że podróże zajmują ważną część w moim życiu i nie chcę, żeby się to zmieniało. Dwa główne punkty na liście - to wymarzona Tajlandia (może w końcu!) i powrót do wytęsknionej Barcelony! </p><p>Piąty punkt to już prywata - umówmy się więc, że w tym miejscu zostawiam pole dla Ciebie! Podziel się swoim pomysłem na 2021. </p><p>I trzymaj mocno kciuki - za siebie i za mnie, za nas wszystkich - by ten rok był przepiękny. </p>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-679794651296070862020-12-30T19:20:00.002+01:002020-12-30T19:20:46.193+01:002020 - dziękuję! <p style="text-align: justify;"><i>"Co roku powtarzam to samo- to był dobry rok! Co roku dziękuję za miniony
rok. Pewnie w dużej mierze to kwestia podejścia do tematu, narracji i
skupianiu się na tym, co było dobre. Ale 2019 to był naprawdę dobry rok!
I jasne, że były złe dni, były łzy, kryzysy i smutki. Ale dzisiaj
opowiem Wam o tym, co w 2019 było dobre, żeby mu za to podziękować."</i></p><p style="text-align: justify;">Tak zaczęłam ubiegłoroczne podsumowanie. I pewnie niejeden mnie teraz wyśmieje, bo przecież 2020 to był najgorszy rok w całym wszechświecie. Fakt. Nie był łatwy. Na osłodę dorzucę, że mój 2020 rozpoczął się z przytupem i melodyjką już 30 grudnia - z idealnym przedsylwestrowym wyczuciem postanowił rozstać się ze mną mój ówczesny chłopak. Wiele łez kosztowała mnie ta sytuacja, w zasadzie wylanych w ciągu całego roku. Mocno podburzyło to moje poczucie własnej wartości, nie będę oszukiwać. A że nie zakochuję się łatwo, a odkochuję jeszcze trudniej, to kolejnego Sylwestra spędzam jako singielka. Ale za to w gronie najwspanialszych przyjaciół - w tym roku nawet w większym niż bym mogła to sobie wymarzyć! </p><p style="text-align: justify;">I jasne, że pandemia pokrzyżowała wiele planów, uprzykrzała codzienność i rzucała kłody pod nogi niemal na każdym kroku. Ale.... mimo wszystko to był dobry rok! I jestem dumna, że choć zaczął się w trudny sposób, a i potem miał swoje wzloty i upadki, to dałam radę i osiągnęłam znacznie więcej niż sobie wyobrażałam w styczniu!</p><p style="text-align: justify;">To co - zapraszam na podsumowanie 2020.</p><p style="text-align: justify;"> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjob4aHnxSy0eQ40fZrVGKqsskLx1gQpFe98WlSsVvRJ2H3Htfe8Ohyphenhyphen3jTZ04YxDfmgFLAAKuF1TVy1KaZ4XAHE03yn2m7e2v6tmAF7153QrkkeZYOV65OoDEA6Y_ddwyZJf4lT1neeWeWl/s1000/IMG_20201224_160928_780.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="959" data-original-width="1000" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjob4aHnxSy0eQ40fZrVGKqsskLx1gQpFe98WlSsVvRJ2H3Htfe8Ohyphenhyphen3jTZ04YxDfmgFLAAKuF1TVy1KaZ4XAHE03yn2m7e2v6tmAF7153QrkkeZYOV65OoDEA6Y_ddwyZJf4lT1neeWeWl/s16000/IMG_20201224_160928_780.jpg" /></a></div><br /><p style="text-align: justify;"><br /></p><div style="text-align: justify;"><span><a name='more'></a></span></div><h2 style="text-align: center;">Dziękuję 2020! <br /></h2><p style="text-align: justify;">2020 na zawsze w historii mojego życia zapisze się jako ten graniczny i przełomowy. To w tym roku - w dobie pandemii - skończyłam studia, obroniłam tytuł magistra prawa, dostałam się na aplikację adwokacką i rozpoczęłam kolejne studia - tym razem doktoranckie. Nie będę oszukiwać - to całkiem sporo jak na jeden rok! Nie będę też mówić, że cieszę się, że się "udało". Nic się samo nie udało - to ja na to zapracowałam. Nie zawsze było łatwo, ale było warto. I polecam Ci bardzo tę zmianę optyki - nie udało się, to Ty coś osiągasz! Poza tym przez pierwsze miesiące roku jeździłam do Warszawy, by pomagać jako wolontariusz w punkcie darmowych porad prawnych. Zaangażowałam się też w projekt CyberSecurityChallange, który razem z łódzką drużyną wygraliśmy! A dzięki temu miałam okazję poznać nie tylko nową dziedzinę prawa, ale i otworzyć się na współpracę w grupie i poznać świetnych ludzi! Tu mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że w kwestii rozwoju zawodowego i zdobywania doświadczenia mogę sobie postawić piątkę z plusem. </p><p style="text-align: justify;">Z kolei jeśli chodzi o rozwój bloga i instagrama to cóż... tu muszę zrobić rachunek sumienia. Niestety - coś kosztem czegoś i często brakowało mi czasu na tę sferę. Nie będę oszukiwać, że zazwyczaj blog spadał na ostatni plan. Nie będę też obiecywać, że to się zmieni, bo choć pisać dla Was uwielbiam, to cóż - wiem, że różnie bywa, a nie jest to mimo wszystko mój główny priorytet. </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixYUjYL7_9BwyPnbl1Haz2FuVO1lutme5TNvcHvelxCLmQaYPh8Qx-RV1tEtWZoJmmr9O0Z2OLEwnuW1Ruow661cNMH1bTNrmIHTmJDfsuseINWpd8IKbo0IrHuDVWjH1rTtRbDEXkTFiM/s2048/received_506004930029612.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixYUjYL7_9BwyPnbl1Haz2FuVO1lutme5TNvcHvelxCLmQaYPh8Qx-RV1tEtWZoJmmr9O0Z2OLEwnuW1Ruow661cNMH1bTNrmIHTmJDfsuseINWpd8IKbo0IrHuDVWjH1rTtRbDEXkTFiM/s16000/received_506004930029612.jpg" /></a></div><p style="text-align: justify;"><br /></p><p style="text-align: justify;">Przechodząc do dalszych założeń i planów na 2020 - ten rok na pewno zaśmiał się każdemu z nas w twarz, pokazując, jak plany mało znaczą. Wracając jednak do zapisków ze stycznia 2020 - chciałam pielęgnować w sobie wdzięczność. I faktycznie kupiłam notes i zapisywałam w nim to, za co dziękuję. Niestety, z różną częstotliwością. Myślę jednak, że to, że w ogóle zaczęłam tę praktykę na pewno mi bardzo pomogło i podtrzymało na duchu w trudniejszych momentach. Notes ma jeszcze wiele niezapisanych stron, więc pozostaje przy moim łóżku na kolejny rok. Oby był częściej w użytku. Szczególnie w te gorsze dni. </p><p style="text-align: justify;">Planowałam też rok bez zakupów i zadbanie o swoje oszczędności. O ile to drugie udało mi się naprawdę zaskakująco dobrze, o tyle z rokiem bez zakupów było różnie. Faktem jest, że większość rzeczy kupiłam w secondhandach (no ale gdy odkryjesz kopalnie perełek nieopodal kancelarii, to kończy się to źle...), a to co kupiłam nowe - to albo bardzo dobry i przemyślany wybór, albo produkt polskiej marki. Więc generalnie nie jest źle, ale szafa nadal pęka w szwach. Pytanie czy mi z tym źle? No właśnie nie wiem. Może nie każdy jest minimalistą? </p><p style="text-align: justify;"> </p><p style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieGAXfUCQSlaAl5YiK-q7vMXYk9O3z8i8qIHjJPUhl0k1Z5YVo7d8bbDzvNvWU-T6YAR8uMdhWzoxGB9OSMo4DDyInAz2V5YXHgpkRK0Flo0MIcStqeqoAKfvnHFIfIvOK8z41zc4cR0Fm/s2048/received_295174821908789.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieGAXfUCQSlaAl5YiK-q7vMXYk9O3z8i8qIHjJPUhl0k1Z5YVo7d8bbDzvNvWU-T6YAR8uMdhWzoxGB9OSMo4DDyInAz2V5YXHgpkRK0Flo0MIcStqeqoAKfvnHFIfIvOK8z41zc4cR0Fm/s16000/received_295174821908789.jpg" /></a></div><br /> <p></p><p style="text-align: justify;">Na koniec zostały nam dwie kategorie, na które pandemia na pewno najmocniej wpłynęła, czyli ruch i podróże. Wymyśliłam sobie w styczniu, że jeśli kupię karnet na siłownię, to będzie mi się łatwiej zmobilizować do regularnego ruchu. I faktycznie karnet kupiłam, ale jak ruchu nie lubiłam do tej pory, tak zaczęłam nie lubić jeszcze bardziej. Potem przyszła pandemia i... radość, że nie muszę chodzić na siłownię, bo "zapłacone". Naprawdę nie mam już pomysłów, jak znaleźć złoty środek, który zadziała u mnie - nie motywują mnie ani cele sylwetkowe, ani zdrowie, nie odczuwam też radości po zrobionym treningu, a wieczne poczucie zmarnowania czasu. Poszukiwanie tego, co lubię, kończy się na tym, że nie lubię niczego. Cóż.... wszelkie rady mile widziane! </p><p style="text-align: justify;">A podróże - wiadomo, że nie były takie, jakbym sobie to wymarzyła, ale jak na 2020 to było naprawdę dobrze! Styczeń przywitałam w cudownym i słonecznym Palermo! Na pewno chcę wrócić do Włoch. W sierpniu świętowałyśmy urodziny przyjaciółki w Pradze, a we wrześniu poleciałam w odwiedziny do znajomego do Amsterdamu, a poznaliśmy się... w Izraelu! Czy podróże nie są wspaniałe? Do tego wyjazd z mamą do Lublina, odwiedziny znajomych we Wrocławiu, babski wypad do Warszawy i w końcu powrót do mojego ukochanego Krakowa. Naprawdę nieźle! </p><p style="text-align: justify;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiW6VNZawmVhdHRmXiP40jcT-3YBVTqo7uSQxIrxzzinUtCQWGdJ2b2RZMBI82JV0EQPWNdox9RO06wRCoFBnSt_Mn3A28dZj9k3UVC2O7YsQpg8xlKqECoYP1KW51k9L26ufraT02G8QeR/s2048/received_764540190959580.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiW6VNZawmVhdHRmXiP40jcT-3YBVTqo7uSQxIrxzzinUtCQWGdJ2b2RZMBI82JV0EQPWNdox9RO06wRCoFBnSt_Mn3A28dZj9k3UVC2O7YsQpg8xlKqECoYP1KW51k9L26ufraT02G8QeR/s16000/received_764540190959580.jpg" /></a></div><p style="text-align: justify;"><br /></p><h2 style="text-align: center;">Witaj 2021! </h2><div style="text-align: justify;">Już nie mogę się doczekać, by na początku stycznia usiąść z czystą kartką i zacząć na nowo ją zapisywać. Widzimy się niebawem! <br /></div>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-50710021547997729482020-12-24T13:29:00.003+01:002020-12-24T13:29:14.043+01:0025 świątecznych filmów - czyli co oglądać w Boże Narodzenie? <p style="text-align: left;">Każdy, kto mnie zna, ten wie, że ja średnio lubię oglądać filmy. Bo za długie, bo nie potrafię tak długo się skupić, bo zaczynam gadać w środku i już nie wiadomo o co chodzi. No generalnie nie do końca moja forma, a jeśli już to coś lekkiego, zabawnego, co nie wymaga myślenia. Daleko mi do ambitnego kina - cóż nie wszystko w życiu musi być ambitne! </p><p style="text-align: left;">Ale jest jeden gatunek filmów, który naprawdę lubię - FILMY ŚWIĄTECZNE! </p><p style="text-align: left;">I choć fanką samych świąt nie jestem, to cały klimat, świąteczne gadżety, światełka, ozdoby i przede wszystkim filmy.... uwielbiam! Pewnie właśnie dlatego, że pełno w nich magii i takiego świątecznego, cukierkowego klimatu. No i śnieg. </p><p style="text-align: left;">Także jeżeli jesteś fanem ambitnego kina - to zdecydowanie odradzam ten tekst - nic takiego się tu nie znajdzie. Same ckliwe filmy, których zakończenie znasz już od pierwszej minuty. Ale ja lubię tę przewidywalność. Daje jakieś takie... poczucie bezpieczeństwa.</p><p style="text-align: left;"> <table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH3-_iEsNNqVuwjcup9gMjYmQUnb3pQbCmnF8qoav-2-NNe3XTLQ-0yvZ5kPWpL8ROOMuA1xD_1dBghaKbtYerpB8Qi0G8958h3HLmlrnvUxMB8srifHirzK9T7j6irdDOt6mnTNjFBd_9/s800/%25C5%259Awi%25C4%2585teczne-filmy-netfliksa-1.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="445" data-original-width="800" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH3-_iEsNNqVuwjcup9gMjYmQUnb3pQbCmnF8qoav-2-NNe3XTLQ-0yvZ5kPWpL8ROOMuA1xD_1dBghaKbtYerpB8Qi0G8958h3HLmlrnvUxMB8srifHirzK9T7j6irdDOt6mnTNjFBd_9/s16000/%25C5%259Awi%25C4%2585teczne-filmy-netfliksa-1.png" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Randki od święta</i><br /></td></tr></tbody></table><br /></p><p style="text-align: left;"><span></span></p><a name='more'></a><h3 style="text-align: left;"> Świąteczne klasyki: </h3><p style="text-align: left;"></p><p style="text-align: left;"><b>1. Kevin sam w domu </b></p><p style="text-align: left;">Pewnie nikt mi nie uwierzy, ale pierwszy raz Kevina obejrzałam dopiero na 2 roku studiów na.... ćwiczeniach z prawa karnego. Może to nie komedia romantyczna, ale klasyk nad klasyki i ten raz fajnie obejrzeć! <br /></p><p style="text-align: left;"><b>2. To właśnie miłość</b></p><p style="text-align: left;">Chyba nie ma bardziej znanego filmu świątecznego! Totalny klasyk! Choć nie jestem jego największą fanką - bo chyba jest zbyt mało oczywisty i aż nadto ambitny, hahaha - to z pewnością wprowadzi w klimat świąt! <b> <br /></b></p><p style="text-align: left;"><b>3. Holiday</b></p><p style="text-align: left;">W skrócie - dwie kobiety (Cameron Diaz i Kate Winslet) zamieniają się domami na okres świąteczny. Oczywiście zmiana o 180 stopni, każda na początku się nie odnajduje, a potem... Cóż, nie będę Wam zdradzać tego zaskakującego zakończenia! Ale potem przez wiele lat czaiłam się na "zamianę domów", ale jakoś nikt nie chciał zamieszkać w Bełchatowie... :D <br /><b></b></p><p style="text-align: left;"><b>4. Listy do M. </b></p><p style="text-align: left;">A to już chyba taki polski świąteczny klasyk! Ja najbardziej lubię pierwszą część, ale kolejne też wywołują uśmiech. I o to chodzi. Ale pierwsza - uwielbiam! <br /></p><p style="text-align: left;"><b>5. Opowieść wigilijna </b></p><p style="text-align: left;">Historia pouczająca, ponadczasowa i uniwersalna, dla całej rodziny. Uwielbiam ją od dziecka i właśnie sobie przypomniałam, pisząc ten tekst. Warto wrócić i na chwilę się zatrzymać. <br /></p><p style="text-align: left;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgprznOQnBzEkV7XFwpTAIpm5E15wGrgIxqoMJVcPn-I0J-nNIMiecDF2q6OQn-pGDCtGS8som9u8BaoUVZEhSQ5F9fXbcCwc7GNdCd4lOlG0Df1bngXiYUgFq3ZpDDuZvwHZTNNz38oYXs/s427/the-holiday__300_427.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="427" data-original-width="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgprznOQnBzEkV7XFwpTAIpm5E15wGrgIxqoMJVcPn-I0J-nNIMiecDF2q6OQn-pGDCtGS8som9u8BaoUVZEhSQ5F9fXbcCwc7GNdCd4lOlG0Df1bngXiYUgFq3ZpDDuZvwHZTNNz38oYXs/s16000/the-holiday__300_427.jpg" /></a></div><br /><p style="text-align: left;"><br /></p><h3 style="text-align: left;">Świąteczne komedie romantyczne: (wszystkie dostępne na Netflix) </h3><div style="text-align: left;">Tutaja daruję sobie opis każdego tytułu - to są komedie romantyczne, prawie każda ma ten sam schemat i kończy się miłosnym happy endem. Zero zaskoczenia, za to dużo piękna, szczęścia, ciepła i nadziei. No ja to totalnie kupuję! <br /></div><p style="text-align: left;"><b>6. Randki od święta</b> - mój totalny hit! <br /></p><p style="text-align: left;"><b>7. Zamiana z księżniczką 1</b> <b>i 2</b> - motyw wizualnego podobieństwa do księżniczki i ukradkowej zamiany - aż przypomniały mi się marzenia z dzieciństwa i filmy z Olsenkami! A druga część jest równie fajna. <br /></p><p style="text-align: left;"><b>8. Kalifornijskie święta - </b>Beztroski bogacz udaje robotnika na farmie, przy przekonać właścicielkę do sprzedaży ziemi. <br /></p><p style="text-align: left;"><b>9. Święta na zamówienie </b>- historia pracoholika i świątecznej dekoratorki<br /></p><p style="text-align: left;"><b>10. Świąteczny spadek</b> - bogata, rozpieszczona jedynaczka jedzie do rodzinnego miasteczka swojego ojca, by poznać co to "ciążka praca".<br /></p><p style="text-align: left;"><b>11. Wigilijne wesele</b> - konsultantka ślubna i prywatny detektyw<br /></p><p style="text-align: left;"><b>12. Prezenty z nieba</b> - akcja charytatywna podczas prac przy zamknięciu tropikalnej bazy wojskowej<br /></p><p style="text-align: left;"><b>13. Świąteczny książę</b> (ale raczej tylko 1 część) - każda mała dziewczynka chciała się przecież zakochać w księciu, no nie? <br /></p><p style="text-align: left;"><b>14. Kalendarz świąteczny</b> - fotografka dostaje w prezencie kalendarz adwentowy, który przepowiada przyszłość </p><p style="text-align: left;"><b>15. A wish for Christmas</b> - znów biurowe klimaty. <br /></p><p style="text-align: left;"><b>16. Upalne święta</b> - jeden z moich faworytów! Porzucona żona jedzie na safari do Afryki. <br /></p><p style="text-align: left;"><b>17. Świąteczny rycerz</b> - rycerz. Ze średniowiecza. We współczesności. Moja pierwsza reakcja była mocno sceptyczna, ale koniec końców podobało mi się! </p><p style="text-align: left;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMQVI04v0iw4aljD_MGXWkwnq8SJgCVVkV8TpqJBQA2B1Fu34g1fklqol4-Axt2JIiDp4zUXx1M2wTUSE2wrq3qqJQ3UHROK9lDyR8FBkgd3Q_D8i3656eBl91M3JCnEoIKQ9SLrLtUHWy/s1280/maxresdefault.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjMQVI04v0iw4aljD_MGXWkwnq8SJgCVVkV8TpqJBQA2B1Fu34g1fklqol4-Axt2JIiDp4zUXx1M2wTUSE2wrq3qqJQ3UHROK9lDyR8FBkgd3Q_D8i3656eBl91M3JCnEoIKQ9SLrLtUHWy/s16000/maxresdefault.jpg" /></a></div><br /><p style="text-align: left;"><br /></p><p style="text-align: left;"> <br /></p><h3 style="text-align: left;">Wasza świąteczna lista: </h3><div style="text-align: left;">To tytuły, które polecaliście mi na Instagramie :) <br /></div><p style="text-align: left;">18. Firmowa gwiazdka</p><p style="text-align: left;">19. Dlaczego on? </p><p style="text-align: left;">21. Złe Mamuśki 2 </p><p style="text-align: left;">22. Adwentowy kalendarz</p><p style="text-align: left;">23. Szklana pułapka </p><p style="text-align: left;">24. Neverending story</p><p style="text-align: left;">25. Czekam na Twoją propozycję w komentarzu! <br /></p><p style="text-align: left;"><br /></p>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-15644800832055492322020-12-21T19:02:00.002+01:002020-12-21T19:02:31.615+01:00Ksiązka, której już nie oddam <p style="text-align: justify;"> Przyszło mi pisać pracę magisterską w trakcie pandemii. Pozamykane biblioteki. Ograniczony dostęp do literatury. Zdecydowanie nie było łatwo, bo prawo to jednak taka dziedzina, że głównie bazuje się na książkach i papierze, a nie na artykułach dostępnych online.</p><p style="text-align: justify;">Każdy z nas miał więc ten sam problem z dostępnością literatury. I pewnie nasze prace by nie powstały w terminie, gdyby nie ona. Nasza Promotor. Była gotowa pożyczyć nam wszystko, co było dostępne w jej prywatnych zbiorach. A gdyby było trzeba - kupić i skanować u sąsiadów. Bo przecież na uczelnię ona również nie miała wstępu. </p><p style="text-align: justify;">Siedzę i patrzę na książkę, którą mi pożyczyła. Od rana wiem, że tej książki już nie oddam. </p><p style="text-align: justify;"> </p><p style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLIu6S2IbOU471KBMM1QzDZadH6OVVj6vN71o7D0a-_ulLDUd_FTVEtfRp60t_KjfYl8abTYecnVYpIOKF51E1uzk-okzS1Ccy6HhAOjbpIn1VIEmMCrBIZgZdpFAGbgxvzYRWtcWBiP5Q/s1000/Untitled+1.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="1000" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLIu6S2IbOU471KBMM1QzDZadH6OVVj6vN71o7D0a-_ulLDUd_FTVEtfRp60t_KjfYl8abTYecnVYpIOKF51E1uzk-okzS1Ccy6HhAOjbpIn1VIEmMCrBIZgZdpFAGbgxvzYRWtcWBiP5Q/s16000/Untitled+1.jpg" /></a></div><br /> <p></p><p style="text-align: justify;"><span></span></p><a name='more'></a> Dziś rano na facebookowej stronie wydziału zobaczyłam informację o zdecydowanie przedwczesnej śmierci - wspaniałego pracownika naukowego, wyjątkowej pedagog i mojej promotor. Zawsze uśmiechniętej, życzliwej dla wszystkich, otwartej na drugiego. Młodej matki, z pewnością czyjeś córki, może siostry, sąsiadki, przyjaciółki. <p></p><p style="text-align: justify;">I całkiem mnie ta informacja zmroziła.</p><p style="text-align: justify;">Choć wiedziałam o problemach zdrowotnych, to jeszcze miesiąc temu wymieniłyśmy się mailami i umówiłyśmy się, że książkę oddam na spokojnie... gdy spotkamy się w przyszłym semestrze. </p><p style="text-align: justify;">Napisałam wtedy, by pochwalić się przyjęciem na doktorat. Bo w końcu to ona zasiała we mnie ten pomysł. To ona zobaczyła potencjał i uświadomiła mi, że mogę. To ona siedziała po godzinach i sprawdzała moje artykuły naukowe, podsyłała literaturę i kolejne pomysły - choć przecież nikt jej za to nie płacił. </p><p style="text-align: justify;">Choć w wielu katedrach seminaria magisterskie odbywają się tylko, gdy jest potrzeba, my spotykaliśmy się przez dwa lata co tydzień. Najpierw na uniwersytecie, potem zdalnie. Nie dlatego, że taki był wymóg. Po prostu chcieliśmy razem spędzać czas i zdobywać nową wiedzę. </p><p style="text-align: justify;">Naprawdę mało jest takich pedagogów. Niewielu wykładowców będę pamiętać, a z pewnością niewielu wspominać pozytywnie. To był wyjątek. </p><p style="text-align: justify;">Siedzę i patrzę na tę książkę, której już nie oddam i wszystko przy tym blaknie. Żadne zmartwienia nie są już istotne. Rozterki sercowe straciły jakby na znaczeniu. To, co akurat w danej chwili stresowało, stało się nagle absurdalnie nieistotne. <br /></p><p style="text-align: justify;">Bo życie jest po prostu cholernie niesprawiedliwe. Że zabiera tak młodych, wspaniałych ludzi. I zostawia już na zawsze nieoddane książki. <br /></p>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-18806560276657787712020-11-19T19:55:00.002+01:002020-11-19T19:55:28.547+01:005 seriali prawniczych, które oglądam <p style="text-align: justify;">Gdy zaczynałam studiować prawo, seriale prawnicze omijałam szerokim łukiem - wychodziłam z założenia, że prawa wystarczy mi na co dzień, a dla relaksu wolę oglądać coś FAJNEGO (więc namiętnie oglądałam seriale medyczne, żałując, że nie jestem lekarzem). </p><p style="text-align: justify;">Tak jak zainteresowanie wzbudzają opinie lekarzy dotyczące seriali medycznych, podobnie jest z prawnikami oglądającymi seriale prawnicze. Regularnie, gdy pokażę na instastories, że oglądam Suits'ów - a właśnie kończę, to padają pytania typu - co sądzisz o tym serialu z punktu widzenia prawnika? </p><p style="text-align: justify;">No to odpowiem zbiorczo - to są seriale! Czy ktoś spodziewa się odzwierciedlenia rzeczywistości 1 do 1? Cóż, wtedy raczej nie byłyby zbyt pasjonujące (choć za taką uważam swoją pracę, to na serial nadaje się raczej średnio). </p><p style="text-align: justify;">Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli serial ma dobrą fabułę, to oglądam go z zainteresowaniem i wciągam się w historie bohaterów - niezależnie od tego, czy odwzorowują rzeczywistość czy też scenarzysta popłynął w wizji życia prawników. To są seriale, więc ja oglądam je bez spiny i dla rozrywki - Tobie też polecam to podejście! </p><p style="text-align: justify;">Ale przejdźmy wreszcie do konkretów - moja lista TOP 5 seriali prawniczych! </p><p> </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfpTaNExkipg4A8_kz5yYdkVUsEwzUWOUlXnetd8ooPWm3GIX-tyXr6q-3YE7D9Ga7M6zhTseySrEXwFDZrcMG0KkQ2_N1LZWiA-RKMvwr1PLjJ0v1oWYOAPp3ia-s_I8AyituS6PIYn7f/s1200/811895-37770-zrewuzukgt-1468660906.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="harvey-specter" border="0" data-original-height="538" data-original-width="1200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfpTaNExkipg4A8_kz5yYdkVUsEwzUWOUlXnetd8ooPWm3GIX-tyXr6q-3YE7D9Ga7M6zhTseySrEXwFDZrcMG0KkQ2_N1LZWiA-RKMvwr1PLjJ0v1oWYOAPp3ia-s_I8AyituS6PIYn7f/s16000/811895-37770-zrewuzukgt-1468660906.jpg" title="serial-prawniczy" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><figure class="featured-image"><figcaption class="featured-image-caption">
<span style="color: #999999;">Gabriel Macht as Harvey Specter, USA Network</span>
</figcaption></figure></td></tr></tbody></table><br /> <p></p><p><span></span></p><a name='more'></a> <p></p><h3 style="text-align: left;">1. How to get away with a murder (Sposób na morderstwo) </h3><p>To był pierwszy serial prawniczy, który obejrzałam. Przyznam się jedna, że nie dokończyłam ostatnich 2 lub 3 sezonów - w którymś momencie zaczęło się dla mnie dziać już zbyt wiele,po przerwach nie nadążałam za fabułą pełną retrospekcji i po prostu się chyba przejadło. Cóż - nie każdy serial kończy się na właściwym sezonie. </p><p>Nie zmienia to jednak faktu, że pierwsze sezony bardzo polecam! Serial opowiada historię wykładowczyni prawa karnego - Annalise Keating, która najlepszych studentów zaprasza do współpracy przy prowadzeniu spraw karnych. Jest wybitnym obrońcą i prowadzi jedne z najgłośniejszych spraw karnych. SPOILER ALERT - nie, na studiach prawniczych w Polsce nikt nie zaprasza do wspólnego prowadzenia spraw ;) Ale... może to i dobrze, bo w serialu współpraca z panią profesor doprowadza studentów do popełnienia zbrodni. </p><p>Serial pełen zwrotów akcji, komplikacji fabuły i budowy typu: odpowiedź na końcu - od początku mamy zajawioną historię, a każdy odcinek to kolejny puzzel układanki - bardzo zaskakującej. </p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjz6fopEyYXqdktyRShiPa8Br0-OEYKo_xhWJZrY44cyaNYwWA-Ty8NFogBzhDVhVpRySs0oeQ7HNxpZ1von7Amgtpt8gN3k8rVhrehaBBjDQSUz-E9u2A0wuqVy0_1venyEvrCTXvGUxt/s666/spos%25C3%25B3b+na+morderstwo.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="sposób-na-morderstwo" border="0" data-original-height="666" data-original-width="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjz6fopEyYXqdktyRShiPa8Br0-OEYKo_xhWJZrY44cyaNYwWA-Ty8NFogBzhDVhVpRySs0oeQ7HNxpZ1von7Amgtpt8gN3k8rVhrehaBBjDQSUz-E9u2A0wuqVy0_1venyEvrCTXvGUxt/s16000/spos%25C3%25B3b+na+morderstwo.jpg" title="how-to-get-away-wit-a-murder" /></a></div><br /><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">2. Suits (W garniturach) </h3><p>To mój absolutny numer jeden! W kwestii tego serialu będę jednak z dwóch powodów nieobiektywna - po pierwsze nadal go oglądam, więc jestem w "fazie siutsów", a po drugie Harvey Specter (główny bohater) mógłby zostać moim mężem i nie wahałabym się ani chwili!</p><p>No i gra tam księżna Megan! </p><p>Suits to historia młodego chłopaka, który mimo iż nie ukończył szkoły prawniczej trafia to jednej z najbardziej prestiżowych kancelarii korporacyjnych w Nowym Jorku. Ogromne pieniądze, wielkie biznesy, romanse i nowojorskie życie. Do tego świetnie charakterologicznie przygotowane postaci - zawsze wygrywający Harvey, Mike - altruista z pamięcią fotograficzną, niezrównana Donna, która myśli za wszystkich i Louis - postać którą jednocześnie się uwielbia i nienawidzi. Do tego doskonałe dialogi, humor, emocje. Naprawdę polecam! </p><p>No i Harvey. </p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJLVOAfN1fGq3XYVdsohXdlAdm8TjEgGARnQ-SwLhYyC0zTXK5MZpdqiF-S2vDrH62MxfJ-av5O2TMX9QyIrffI41NMLHim8LjfoyqXNj6DFdLzO4Vf7xbNk709rQbVy4P4n2PVGe9OJEx/s800/suits.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="suits" border="0" data-original-height="800" data-original-width="567" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJLVOAfN1fGq3XYVdsohXdlAdm8TjEgGARnQ-SwLhYyC0zTXK5MZpdqiF-S2vDrH62MxfJ-av5O2TMX9QyIrffI41NMLHim8LjfoyqXNj6DFdLzO4Vf7xbNk709rQbVy4P4n2PVGe9OJEx/s16000/suits.jpeg" title="w-garniturach" /></a></div><br /><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">3. The good wife (Żona idealna) </h3><p>Ten serial zaczęłam oglądać w ubiegłe wakacje, ale niestety... zniknął z Netflixa i nie udało mi się dokończyć. </p><p>Gdy mąż - prokurator stanowy zostaje aresztowany, jego żona - po wielu latach zajmowania się domem i dziećmi, wraca do kariery prawniczej i zaczyna pracę. Okazuje się, że szybko się w niej odnajduje i zdobywa kolejne sukcesy, próbując jednocześnie ratować swoje małżeństwo. </p><p>Historia łącząca ze sobą zarówno życie w prawniczym świecie, wybory pracującej matki ze światem polityki, afer i przekrętów. Dla mnie świetny serial! </p><p>I jeszcze jeden argument, by obejrzeć - Mr. Big z Seksu w wielkim mieście, do którego mam absolutną słabość! </p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIkTZl_gQ5rGoE8eeWnxzSjVIEL30xcVEIVF_L1e4ac4eo0J37ON9C3lpdXvvodeRnsYXahfxO9Lq3pumlZ4T-th9Wa55G2UO0EBsese1oGRodbTCTJ68mC2eVYYaDb_HKGF7X07DgzZJs/s512/%25C5%25BCona+idealna.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="żona-idealna" border="0" data-original-height="288" data-original-width="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIkTZl_gQ5rGoE8eeWnxzSjVIEL30xcVEIVF_L1e4ac4eo0J37ON9C3lpdXvvodeRnsYXahfxO9Lq3pumlZ4T-th9Wa55G2UO0EBsese1oGRodbTCTJ68mC2eVYYaDb_HKGF7X07DgzZJs/s16000/%25C5%25BCona+idealna.jpg" title="the-good-wife" /></a></div><br /><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">4. Chyłka </h3><p>Jedyna polska pozycja na tej liście, ale zupełnie nie odbiega od amerykańskich! Nowe produkcje TVNu wzorowane na zagranicznym stylu krótkich, ale dopracowanych sezonów są naprawdę godne obejrzenia, a Chyłka jest dla mnie w czołówce. Jasne, że oglądałam Prawo Agaty, Magdę M. czy O mnie się martw, ale Chyłka to inna liga. </p><p>Serial powstał na bazie powieści Remigiusza Mroza - ja powieści nie czytałam, więc nie wypowiem się odnośnie poziomu ekranizacji - domyślam się, że jest luźną adaptacją. Jednak sam serial jest świetny. </p><p>Opowiada o warszawskiej adwokat, która specjalizuje się w sprawach karnych i oczywiście, jak to w serialach bywa (w życiu już niekoniecznie) poświęca cały swój czas i energię na rozwiązanie jednej zagadki i uniewinnienie klienta. </p><p>Przebojowa, charyzmatyczna, mająca problem z alkoholem, wulgarna - taka jest Chyłka. To jednak tylko kilka najbardziej wyrazistych cech, które jako pierwsze rzucają się w oko, sama bohaterka jest jednak znacznie bardziej złożona. </p><p>Na razie oglądałam dwa sezony, które były emitowane w telewizji i czekam na trzeci - polecam bardzo!</p><p> </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtRd4IbIIPoKjPwXkTEFKuf-X-qb66OnKPPCFy_NzBMwiY_kP-7FchDiRYOBSM_3OZ_nB3jvuBXq-mxPi6zvVCTx3m5mLO1ujEcI1Ioh8dxkrLubnUevBAGrc4drB2Aw6xifYUPKBQQ_4Y/s709/chy%25C5%2582ka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="serial-chylka" border="0" data-original-height="709" data-original-width="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtRd4IbIIPoKjPwXkTEFKuf-X-qb66OnKPPCFy_NzBMwiY_kP-7FchDiRYOBSM_3OZ_nB3jvuBXq-mxPi6zvVCTx3m5mLO1ujEcI1Ioh8dxkrLubnUevBAGrc4drB2Aw6xifYUPKBQQ_4Y/s16000/chy%25C5%2582ka.jpg" title="chyłka" /></a></div><br /> <br /><p></p><h3 style="text-align: left;">5. Czekam na Twoje polecenie! </h3><p>Jako, że właśnie kończę Suits'ów (po których na pewno zrobię przerwę na maraton filmów świątecznych), to potrzebuję Twojej rekomendacji - co jeszcze obejrzeć? <br /></p><p><br /></p><p>Wszystkie seriale dostępne są na Netflixie, a Chyłkę można obejrzeć za darmo w Playerze (najnowszy sezon w wersji płatnej). <br /></p>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-50321261168949147272020-11-11T19:16:00.002+01:002020-11-11T19:16:36.954+01:00Za rok o tej porze <div>Żyjemy obecnie w popapranych czasach. Nie ma się co oszukiwać. Może być dobrze. Możemy udawać, że jest dobrze. Ale jeśli tak nie do końca, to nie ma się co za to biczować. <br /></div><div><br /></div><div>Żyjemy w czasach pandemii (hm, słyszał ktoś o jakiejś poza tą z Dżumy?). No dość niecodzienna sytuacja. Do tego żyjemy w państwie, w którym codziennie wydarza się coś takiego, że mój mózg paruje. Raz płonie Australia, innym razem polska puszcza. Ludzie umierają na ulicach nie tylko przez wirusa, ale przede wszystkim przez kolor skóry. A w naszym państwie nadal nie można spokojnie żyć, będąc homoseksualistą. Ani kobietą.<br /></div><div><br /></div><div>Do tego dochodzi życie prywatne. Które umówmy się, ale jak widać na powyższym ma średnie podłoże. <br /></div><div><br /></div><div>Ten tekst zaczęłam pisać w czerwcu z zupełnie inną myślą - miał być o tym, że mamy prawo czuć się przybici i smutni, bo tak obecnie wygląda świat. Ale jakoś go nie dokończyłam i choć nadal zgadzam się z każdym zdaniem, które wtedy napisałam, to dziś konkluzja będzie inna. </div><div><br /></div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUOohZQDjbrPhfZQAjZlOFsvOwMieYocNDGnXmZXpUMtQaQXG30EfVsYNyo2ZYvEuaE_xZbjKKSUnkeNGfSNu2OzlK8XeYX3iSStxSy59qpjBN0SBEk0FNGtJgX2EwY2bw7v6gjBtlHpOH/s2048/20201111_153411.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1152" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUOohZQDjbrPhfZQAjZlOFsvOwMieYocNDGnXmZXpUMtQaQXG30EfVsYNyo2ZYvEuaE_xZbjKKSUnkeNGfSNu2OzlK8XeYX3iSStxSy59qpjBN0SBEk0FNGtJgX2EwY2bw7v6gjBtlHpOH/s16000/20201111_153411.jpg" /></a></div><br /><div><br /></div><span><a name='more'></a></span><div><br /></div><div>Za rok o tej porze. <br /></div><div><br /></div><div>Takimi słowami dziś rano przywitał mnie ojciec Szustak. <i>(w czerwcu) </i><br /></div><div><br /></div><div>Że to mądry ksiądz wiedziałam od dawna. Ale jakoś nie oglądałam na bieżąco. <br /></div><div><br /></div><div>Youtube podpowiedział. Kliknęłam. I rozwaliło system kompletnie. <br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div>Za rok o tej porze będzie lepiej. <br /></div><div><br /></div><div> </div><div> <i>Dziś: </i></div><div><i><br /></i></div><div>11 listopada. Święto Niepodległości. Do warszawskich marszy zawsze było mi daleko, choć wiem, że miały też tę dobrą - patriotyczną stronę. Ale po prostu nigdy nie chciałam być częścią tłumu, który jako całość robi więcej złego niż dobrego. </div><div>Ale nie o tym. Dziś o tym, że jest mi po prostu przykro, jak patrzę na to, jak wygląda kraj, w którym żyję. <br /></div><div>Że patriotyzm ogranicza się do wywieszania flagi i krzyczenia "Bóg, honor, ojczyzna". Nie wiem pod które z tych haseł podchodzi podpalanie mieszkań ludzi o innych poglądach, czy wyrywanie znaków drogowych. </div><div>A, przypomnę, że tydzień temu ci sami ludzie byli oburzeni wulgarnymi słowami i sprayem na kościołach. No tak, logika. </div><div><br /><i></i></div><div>Jest mi przykro, że żyję w kraju, w którym patriotyzm przejawia się wytatuowanym orłem na piersi albo koszulką z serii Polska dla Polaków. </div><div> </div><div>W którym autorytety okazują się nimi zupełnie nie być. <br /></div><div><br /><i></i></div><div>Jest mi przykro, że odmawia się w tym kraju szacunku drugiemu człowiekowi i równi praw. </div><div><br /><i></i></div><div>Patriotyzm to nie jest machanie chorągiewką. To przede wszystkim otwartość na drugiego człowieka - bez względu na przekonania, poglądy, wygląd czy orientację. W końcu jesteśmy jednym narodem. </div><div><br /><i></i></div><div>Podobno. </div><div>Od kilku dni w głowie słyszę tylko:<i> "Jeszcze będzie normalnie. Jeszcze będzie przepięknie". </i></div><div>I tego chce się trzymać. </div><div>Że za rok o tej porze będzie normalnie. Będzie przepięknie. </div><div>Albo za dwa. </div><div>Będzie. Wierzę w to. <br /></div><div><i><br /></i></div>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-59923677619627176622020-11-04T18:35:00.001+01:002020-11-04T18:35:17.183+01:00Jak mi z tym, że nie chodzę do Kościoła<p style="text-align: justify;">Przez wiele lat czułam się w Kościele jak w domu. </p><p style="text-align: justify;">Pamiętam ten pierwszy raz, gdy coś przestało mi się zgadzać. Gdy zaczęłam czuć wewnętrzną sprzeczność i nie wiedziałam, co robić. </p><p style="text-align: justify;">Rozmawiałam wtedy z przyjaciółką, która nie chodziła do kościoła. Poradziła mi, żebym zrobiła sobie przerwę i zobaczyła jak mi będzie bez kościoła. Ten pomysł był dla mnie wtedy absurdalny. Wiedziałam przecież, że najgorsze co mogę zrobić podczas "kryzysu wiary" to odsunąć się od Kościoła i Eucharystii. Dziś wiem, że to nie był żaden kryzys wiary, tylko pierwsze wątpliwości, wynikające z patrzenia na Kościół i samodzielnego myślenia. <br /></p><p style="text-align: justify;">Ostatni raz, nie licząc ślubu znajomych, byłam w kościele 26 lutego - w Środę Popielcową. I jest mi z tym zaskakująco dobrze. </p><p style="text-align: justify;">Wiem, że wielu moich starych znajomych ten tekst oburzy. Ale wiem też, że wiele osób potrzebuje tego głosu. Zapraszam Cię dziś na moją historię z Kościołem. </p><p style="text-align: justify;"> </p><p style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_Hhn9nCP2skY4cnhnireb6EUKdfA9EF-FRnQNdzLJ23In-3bzhptdHG4TocuXVrEFpr-YtSrINzy0Ee-0GhOcF9lXdBHODO7iIZsVgUEyYIJn7C6qNTBgceMLCn98sWUtIYXFJ8konoDx/s2048/IMG_20201027_164407_346.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_Hhn9nCP2skY4cnhnireb6EUKdfA9EF-FRnQNdzLJ23In-3bzhptdHG4TocuXVrEFpr-YtSrINzy0Ee-0GhOcF9lXdBHODO7iIZsVgUEyYIJn7C6qNTBgceMLCn98sWUtIYXFJ8konoDx/s16000/IMG_20201027_164407_346.jpg" /></a></div><br /> <p></p><span><a name='more'></a></span><p style="text-align: justify;">Wychowałam się w rodzinie, w której co niedzielę chodzi się do
kościoła. Byłam dzieckiem, które w kościele zawsze czuło się bardzo
dobrze - jednym z tych, które zawsze pierwsze biegły pod ołtarz, gdy
ksiądz zadawał pytania. </p><p style="text-align: justify;">Sześć lat spędziłam w oazie. Co tydzień
chodziłam na spotkania jako uczestnik, jeździłam na 15-dniowe
rekolekcje, a przez dwa lata byłam animatorem - to ja opowiadałam
młodszym "stopniem" o Bogu i wierze. </p><p style="text-align: justify;">Mówienie innym o Bogu to
trudne i odpowiedzialne zadanie. Nie wiem, czy mi się to udało, ale moim
głównym celem było nauczyć moją grupę samodzielnie myśleć i wierzyć
swojemu sumieniu. Te treści nie były zawarte w "konspekcie", na
podstawie którego animator prowadził spotkania, ale wiedziałam już
wtedy, że to jest najważniejsze w byciu dobrym człowiekiem. A przecież o
to w chrześcijaństwie tak naprawdę chodzi. </p><p style="text-align: justify;">Z każdym kolejnym rokiem było mi w Kościele trudniej. I nie wiem, czy to kwestia tego, że ja byłam coraz bardziej świadoma i widziałam więcej, czy tego, że Kościół ciągle szedł i nadal zmierza w coraz to gorszą stronę. Prawdopodobnie obu. </p><p style="text-align: justify;">I tak. Będąc tyle lat blisko z Kościołem wiem, że wiele jest w nim
wspaniałych osób. Sama poznałam wielu świetnych księży. Wiem, że można
chodzić tam, gdzie mówi się o Bogu, miłości i drugim człowieku, a nie o
satanistycznych protestach czy zarazie LGBT. </p><p style="text-align: justify;">Byłam też jedną z tych osób, które powtarzały niepotwierdzone naukowo fakty o aborcji i o nieodwracalnym cierpieniu psychicznym kobiet. Byłam za całkowitym zakazem aborcji i delegalizacją in vitro. Bo tak mnie uczono. Bo mając 15 lat przyjmowałam te treści od moich autorytetów bezkrytycznie. </p><p style="text-align: justify;">W międzyczasie jednak nauczyłam się samodzielnie myśleć. Studia prawnicze też otworzyły mi oczy i pozwoliły uświadomić sobie, że rolą państwa nie jest penalizowanie wszystkiego, co jest niezgodne z wiarą katolicką, a dbanie o całe społeczeństwo. Że, choć uczono mnie, że coś może być tylko czarne albo białe, to okazało się, że życie ma całą tęczę szarości. </p><p style="text-align: justify;">Jednak
im więcej zdobywałam wiedzy na temat świata, im więcej książek
czytałam, im więcej doświadczałam i myślałam, tym więcej toksycznych
schematów widziałam w kościele. Uczenia ciągłej nadmiernej pokory,
skromności, tego żeby zawsze być grzeczną i chować ogon. Że sukienka
musi być za kolano, bo inaczej się prowokuje kolegów (to się fachowo
nazywa "kultura gwałtu"), że trzeba brać na siebie swój krzyż, bo
cierpienie uszlachetnia i wiele innych. <br /></p><p style="text-align: justify;">Dzisiejszy polski Kościół niewiele ma wspólnego z nauką Chrystusa. I ja nie chcę się pod tym podpisywać. Nie chcę dokładać swojej cegiełki do tego zepsucia. </p><p style="text-align: justify;">Od dłuższego czasu w głowie siedzi mi jedna scena - w towarzystwie koleżanka rzuciła, że była w niedzielę w kościele, na co kolega się zdziwił, że tam chodzi - bo przecież jest inteligentna. Te słowa zabolały. <br /></p><p style="text-align: justify;">Ci ludzie, którzy nadal trwają w Kościele, mimo tego co się w nim obecnie dzieje, nie są ślepi i głupi. Znam wiele inteligentnych osób, które codziennie toczą ze sobą walkę. Walkę, którą doskonale znam. Nie raz się wkurzałam. Nie raz byłam strasznie sfrustrowana tym, że moje poglądy - które są całkowicie spójne z miłością do bliźniego, są tak dalekie od tego, co dzieje się w polskim kościele. Nie raz chciałam się popłakać albo krzyczeć na całe gardło, gdy przed kościołem były zbierane podpisy w ramach akcji "stop LGBT" albo przeciwników edukacji seksualnej. </p><p style="text-align: justify;">Chciało mi się wyć, że jestem częścią czegoś tak zepsutego, co popiera tak wiele złych i krzywdzących inicjatyw. Ale jednocześnie nie umiałam żyć bez Kościoła. Bo tam się wychowałam, bo to dla mnie naturalne, bo w końcu Kościół dał mi także wiele dobrego. <br /></p><p style="text-align: justify;">I gdyby nie pandemia, to pewnie nadal bym chodziła do kościoła. Bo gdy w kościele się dorasta i jest się z nim zżytym, to nie jest to łatwe po prostu nie pójść. </p><p style="text-align: justify;">Dziś, gdy patrzę na to co się dzieje w naszym kraju - cieszę się, że dodatkowo nie przeżywam wewnętrznej walki dotyczącej chodzenia do kościoła. Bo jeśli ksiądz w mediach podnosi, że pójście na protest kobiet jest grzechem, to ja się zastanawiam, czy popieranie tej władzy i łamania prawa nim nie jest. I chciałabym, żeby Kościół niewiele miał z tym wspólnego, ale ma aż nadto. <br /></p><p style="text-align: justify;">I myślę, że to dobra rzecz. I okazja dla polskiego Kościoła, by zorientować się, że robi to źle. Bo ja nie jestem jedyną "owcą", która nie chce się podpisywać pod tym, co się dzieje. </p><p style="text-align: justify;">Ale jednocześnie tęsknię za tym dobrym Kościołem, którego było mi dane doświadczyć. Mam nadzieję, że kiedyś podniesie się z kolan - i właśnie taki - pełen dobroci i miłości będzie dominował. </p><p style="text-align: justify;">I ostatnia rzecz na koniec - nie oceniajmy się w żadną stronę. Każdy z nas ma zupełnie inną historię, inne potrzeby i jest w innym miejscu życia. To, że mi tak jest dobrze - nie oznacza, że Tobie musi. Ale najważniejsze - nie mów źle o tych, którzy nadal są blisko z Kościołem - gwarantuje Ci, że wielu z nich nie jest z tym łatwo. <br /></p><p style="text-align: justify;"><br /></p>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-21774156943926573072020-10-20T19:07:00.000+02:002020-10-20T19:07:33.341+02:00Co będzie następne? <div style="text-align: justify;">Załatwiłam sprawy papierkowe szybciej niż myślałam. W efekcie mam godzinkę wolnego. Poranną, czyli tak jak lubię najbardziej.</div><div style="text-align: justify;">Poranki to moja ulubiona pora dnia. Wtedy najlepiej mi się myśli.</div><div style="text-align: justify;">Wpadłam więc do uroczej kawiarenki na dyniowe latte w różowej szklance z Ikea, którą kiedyś kupię, gdy już będę miała własną kuchnię. Wpadłam posiedzieć, posłuchać dobrej muzyki i pobyć sama ze sobą. Lubię to.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Pojutrze może stać się rzeczywistością piekło wielu kobiet.</div><div style="text-align: justify;"><div style="text-align: justify;">I siedzę z tą pyszną kawą i zastanawiam się - co będzie następne.</div><div style="text-align: justify;"> </div><div style="text-align: justify;"> </div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhajMa8fP96OX9mnTWAR6Y_FZuh-WjJngHnDnnu_I5wtCGfj3DvFhbDgnyKsJl0AqTSePUfl-2hS9lyVo3v8Wj2frS33czKtsxrPhhJ6BJz7XZhnpqEDu0GgKSaEc4dLD-JR3R1HPSNMU6J/s2048/20201020_091629.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1153" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhajMa8fP96OX9mnTWAR6Y_FZuh-WjJngHnDnnu_I5wtCGfj3DvFhbDgnyKsJl0AqTSePUfl-2hS9lyVo3v8Wj2frS33czKtsxrPhhJ6BJz7XZhnpqEDu0GgKSaEc4dLD-JR3R1HPSNMU6J/s16000/20201020_091629.jpg" /></a></div><br /> </div></div><span><a name='more'></a></span><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W Polsce, na tę chwilę, aborcja legalna jest w trzech przypadkach -<a href="http://www.nikolatkacz.pl/2020/04/aborcja.html"> kiedyś nawet napisałam o tym tekst.</a> W skrócie - przerwać ciążę można, gdy zagraża ona życiu matki, gdy pochodzi z gwałtu, albo w razie dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W Europie jesteśmy państwem o najbardziej restrykcyjnym prawie aborcyjnym. Prawie, które przez inne państwa niejednokrotnie postrzegane jest jako naruszające prawa człowieka.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Grupa posłów PiS złożyła skargę do Trybunału Konstytucyjnego, by ten ocenił, czy ostatnie z trzech przesłanek - tzw. przesłanka embriopatologiczna jest zgodna z Konstytucją czy też nie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W rzeczywistości w Polsce przeważająca większość aborcji (ok. 1000 rocznie) wykonywana jest właśnie z tego powodu. <i>De facto</i> więc uznanie tego zapisu za niezgodny z konstytucją oznaczać będzie niemal całkowitą delegalizację aborcji. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W normalnym państwie nie bałabym się o treść wyroku Trybunału. W obecnej Polsce - boję się.</div><div style="text-align: justify;">I nie boję się o siebie. Bo wiem, że mam to szczęście, że należę do grupy uprzywilejowanej - gdybym znalazła się w podbramkowej sytuacji, nie byłaby to sytuacja bez wyjścia. Gdybym podjęła taką decyzję, to znalazłabym pieniądze, by dokonać aborcji za granicą. Mówię w trybie przypuszczającym, bo uważam, że póki nie znajdziesz się w takiej sytuacji, nie wiesz, jaka będzie twoja decyzja. Czy jednak naprawdę potrzebne jest całe zamieszanie, logistyczne wyzwanie, walka z czasem i dodatkowe nerwy w już i tak stresującej sytuacji? </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I jasne, że można opowiadać chwytające za serce historie Glorii Marii - rezolutnej i dziewczynce urodzonej w 2005 roku, która miała być dotknięta nieuleczalnymi wadami i przeżyć kilka dni, czy św. Joanny Beretta Molla, która postanowiła wydać na świat trzecie dziecko, mimo że ciąża zagrażała jej życiu i finalnie je zabrała. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"> Ale nie każdy jest bohaterem. Sama byłam na etapie, w którym ślepo powtarzałam historie o cudach. I tak, cuda się zdarzają. Ale gdyby były codziennością, to nie byłyby cudami. Więc może nie ma co liczyć na cud? I nie, naprawdę nie każdy radzi sobie z sytuacją. </div><div style="text-align: justify;">Dla mnie najbardziej otwierający oczy jest<a href="https://www.instagram.com/p/CGhjrX4FFd6/?utm_source=ig_web_button_share_sheet"> post Kasi Koczułap, która zebrała wypowiedzi różnych kobiet - tych, które usunęły ciąże, i tych, które nie</a>. </div><div style="text-align: justify;"> </div><div style="text-align: justify;"> </div><div style="text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://www.instagram.com/p/CGhjrX4FFd6/?utm_source=ig_web_button_share_sheet" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1827" data-original-width="1080" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBgkcXA4V44Wzwiqf-wDGm9Vq_TWOnk5FK2fOsNvfhTQm-KSGE5dSNXyP5XyX-Ink2Vq-NrBpaewRpimeU3lyWjag11rtFP1Rj71FxIsIl-32Nxr7eBV5n-U8sXbzlrRmG9VZn0j4K_Oc4/s16000/Screenshot_20201020-112248_Instagram-01.jpeg" /></a></div><br /> </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Mam wrażenie, że rządzący zapominają, że prawo to nie jest obowiązek i nikt nikogo nie będzie do aborcji zmuszał. Bo podstawowa różnica środowisk lewicowych polega na tym, ze dąża do tego, by pozwolić każdemu żyć po swojemu, ale jednocześnie nie zmuszają osób innych poglądach, by żyły zgodnie z ich wartościami i przekonaniami. Nie zakazują chodzić do kościoła czy nie każą zmieniać orientacji ani usuwać ciąży. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">A rządzący, pod płaszczykiem walki o wyższe wartości, zapominają, że nie każdy je wyznaje. Nie każdy chce żyć w taki sam sposób. I akurat to prawo ma konstytucyjnie zagwarantowanie. Ale, odchodząc całkowicie od sporów ideologicznych - bo tak jak nikt mnie nie przekona do słuszności zakazu aborcji, tak mam świadomość, że nie przekonam prolajfera do zasadności prawa wyboru - gdzieś w tym wszystkim umyka to co najważniejsze. Walczą o prawo nienarodzonych do życia. Ale zapominają o potrzebach niepełnosprawnych i śmiertelnie chorych na rzadkie choroby z chwilą przyjścia na świat. Bo o płód trzeba walczyć, a o człowieku można zapomnieć? Jak można chcieć zmusić kobiety do rodzenia śmiertelnie chorych dzieci, jednocześnie zostawiając je bez żadnego wsparcia? </div><div style="text-align: justify;">Paradoks sytuacji polega na tym, że ci, którzy walczą o prawo do aborcji, nie zapominają też o tych, którzy nie korzystają z tego prawa. Nie zapominają o żyjących, którzy potrzebują pomocy i wsparcia państwa. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W końcu - to nie jest tylko piekło kobiet, za które to państwo chce podjąć decyzję. To także piekło ich rodzin. Małżeństw, które niejednokrotnie nie wytrzymują takiej próby. Rodzeństwa, które musi stać się dorosłe dużo szybciej niż powinno, bo realnie wychowuje się bez rodziców. To dramat całego otoczenia.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Krąży teraz po sieci akcja #powiedzkomuś - właśnie o realnym ryzyku, że za dwa dni piekło kobiet w Polsce stanie się faktem. Nie wiem, czy to, że komuś o tym powiem - a mówię Wam wszystkim coś zmieni. Pewnie nie wpłynie na rozstrzygnięcie Trybunału. Ale trzeba wiedzieć i być świadomym tego, co się dzieje. Bo pod całym medialnym zamieszaniem wokół covida i walki o zamknięte siłownie (nie mówię, że to nie są istotne tematy), gubi się to, co tak naprawdę jest ważne i zostanie z nami na dużo dłużej. </div><div><br /></div><div><br /></div><div style="text-align: center;">Bo jak powiedziała francuska filozofka Simone de Beauvoir - <i>"Nie zapomnijcie, że wystarczy kryzys polityczny, gospodarczy czy religijny, aby prawa kobiet na nowo były kwestionowane. Prawa kobiet nigdy nie będą rzeczą oczywistą. Musicie być czujne przez całe życie". </i></div><div><br /></div><div><br /></div><div style="text-align: justify;">Dlatego siedzę przy tej kawie i zastanawiam się, co będzie następne. O co kolejnym razem będziemy protestować? O co jeszcze trzeba będzie w tym kraju walczyć? O prawo do antykoncepcji, o możliwość noszenia krótkich spódniczek czy o prawo do edukacji? </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div><div class="powiazany-artykul-shortcode oko-na-wybory large-12 medium-12 small-12 centered" id="intertext-banners" style="background-color: white; border: medium none; box-sizing: inherit; color: #111111; font-family: "libre baskerville", Georgia, sans-serif; font-size: 16px; margin: 0px 0px 1.8125rem; padding: 0px; width: 697.5px;"><div class="row intertext-banners__banner" style="box-sizing: inherit; margin: 0px auto; max-width: 75rem; padding: 0px;"></div></div></div><div><br /></div>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-49091698923357642832020-10-10T11:53:00.001+02:002020-10-10T11:53:13.163+02:00Jak radzę sobie z porażkami? <p style="text-align: justify;"> Nie radzę. </p><p style="text-align: justify;"> </p><p style="text-align: justify;">I w zasadzie na tym mogłabym zakończyć ten tekst. </p><p style="text-align: justify;">Bo z porażkami sobie po prostu nie radzę. Więc nie napiszę Ci poradnika o tym, jak zamieniać niepowodzenia w sukcesy, jak wyciągać z nich lekcje i że nawet największa porażka nie jest wyznacznikiem Twojej wartości ani końcem świata i pewnie za 5 lat będziesz się z niej śmiać. Ja to wszystko w teorii doskonale wiem.Ty pewnie też. </p><p style="text-align: justify;">Ale w ogóle się to nie przekłada na praktykę. Zero. Więc pomyślałam, że napiszę ten tekst, żeby dać Ci znać, że nie jesteś sam. Bo mnie, gdy coś nie wychodzi, strasznie wkurza to mądrzenie - że to tylko mały upadek, że to cenna lekcja, że to nic nie znaczy, że następnym razem się uda. Bo w danym momencie to dla mnie gówno prawda i chciałabym, żeby ktoś czuł tak jak ja, a nie próbował racjonalizować mój ból. Bo to w ogóle nie pomaga. <br /></p><p style="text-align: justify;">Dlatego właśnie - jeśli też nie radzisz sobie z porażkami - to zapraszam na ten tekst i moją opowieść o życiowych porażkach. </p><p style="text-align: justify;"> </p><p style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjBGSc7DQv7XBtAP4HaxruSPDQFEN6oYUzD_aOE4KGK-HfwlliP62WDsZQ-h8x445f8vpoP7JwKKWVXfy_gB-dSIFjzzhZ67FxGAdw7VFdu4nYfC_Oyi4kt8LUtgfBCJsKPaxaxZjUtxIK/s2048/received_249760866412586.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjBGSc7DQv7XBtAP4HaxruSPDQFEN6oYUzD_aOE4KGK-HfwlliP62WDsZQ-h8x445f8vpoP7JwKKWVXfy_gB-dSIFjzzhZ67FxGAdw7VFdu4nYfC_Oyi4kt8LUtgfBCJsKPaxaxZjUtxIK/s16000/received_249760866412586.jpg" /></a></div><br /> <p></p><span><a name='more'></a></span><p>Odkąd pamiętam chciałam być najlepsza. Zawsze i we wszystkim, a każde niepowodzenie mnie frustrowało. </p><p>Chciałam zawsze radzić sobie sama ze wszystkim. Kompletnie nie szło mi w sportach - próbowałam przekonać wuefistę, żeby zorganizował.... zajęcia wyrównawcze z wuefu - bo przecież były z każdego przedmiotu. A to był ten jedyny, z którym sobie nie radziłam i nie mogłam się "poprawić". Zupełnie tego nie rozumiałam. </p><p>Potem zaczęłam chodzić na konkursy recytatorskie i każde drugie miejsce sowicie opłakiwałam, ubolewając nad swoją porażką. Bo sukcesem było dla mnie tylko pierwsze miejsce. </p><p>I mogłabym szukać winy w wysokich oczekiwaniach rodziców czy sposobie wychowania. Ale tak nie było. Taki mój urok (albo jego brak), taki charakter. Jestem strzelcem, jestem zwycięzcą. </p><p>Gdy nie dostałam się do szkoły aktorskiej, płakałam na samą myśl o tym jeszcze przez długi czas. Przeżywałam każde małe niepowodzenie na studiach (choć nigdy nie oblałam żadnego egzaminu), a po egzaminie wstępnym na aplikację wyłam, choć jeszcze nie znałam wyników. </p><p>I wiem, że będę płakać nie raz, gdy coś mi nie wyjdzie. I brać wszystko bardzo do siebie i przeżywać emocjonalnie. </p><p>I niejeden by powiedział, że powinnam coś z tym zrobić, bo zwariuję. Że powinnam nad sobą popracować i nauczyć się przeżywać porażki (a często sytuacje, które nawet nimi nie są) w bardziej racjonalny i wyważony sposób. I nawet sama to zaczęłam rozważać, że może faktycznie tak byłoby mi łatwiej. </p><p>Ale później uświadomiłam sobie, że ja dobre rzeczy też tak przeżywam - że jak się cieszę to najbardziej na świecie. Świętuję, celebruję i chodzę z bananem na twarzy przez kilka dni, wzruszam się i ekscytuję. </p><p>I za nic na świecie nie chciałabym oddać tej części siebie. I wyważyć przeżywania emocji. Pewnie, że przy tych negatywnych jest trudno. Ale coś za coś. Ja kocham emocje i intensywność życia i dla mnie to działa w dwie strony. </p><p>Dlatego pomyślałam, że napiszę dla Ciebie ten tekst - bo może masz podobnie i potrzebujesz tego usłyszeć. Ja bym bardzo chciała w momentach porażek usłyszeć, że cierpienie i ból są normalne, zamiast dostawać wykład o tym, jaką cenną lekcję mogę wyciągnąć. </p><p>Jesteśmy różni. I wiem, że pewnie dla wielu osób ten tekst będzie zupełnie niezrozumiały. Ale ja bym chciała go w trudnych chwilach przeczytać, więc może przyda się i Tobie. <br /></p>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-65092497103116574352020-10-04T16:47:00.000+02:002020-10-04T16:47:01.402+02:00Trudne powroty<p style="text-align: justify;">Ponad dwa miesiące - tyle czasu nie napisałam żadnego tekstu na tym blogu. </p><p style="text-align: justify;">Nie dlatego, że nie miałam weny. Nie dlatego, że nie miałam ochoty. Nie dlatego, że to porzuciłam albo mi się nie chciało. </p><p style="text-align: justify;">Po prostu nie miałam czasu. I brzmi to jak świetna wymówka, no nie? Bo przecież nie raz napisałam tekst o tym, jak organizować sobie życie, żeby wszystko ogarniać. No i nadal się pod nimi podpisuję, nadal uważam, że całkiem nieźle radzę sobie w tę organizację. </p><p style="text-align: justify;">Więc może inaczej - może była to po prostu kwestia priorytetów i wszystko inne poszło w odstawkę? Myślę, że to dobre stwierdzenie. </p><p style="text-align: justify;">Może też po prostu potrzebowałam chwili przerwy, żeby zobaczyć, czy będzie mi pisania brakować i czy za tym zatęsknię. </p><p style="text-align: justify;">Tęskniłam. </p><p style="text-align: justify;">Ale powroty są szalenie trudne. Zupełnie nie wiem, o czym napisać. Czy o ostatnio obejrzanym wywiadzie, który zmroził mnie tak, że kilkanaście minut siedziałam bez ruchu, czy o nowym ministrze edukacji, który z całą pewnością ten wywiad powinien obejrzeć, o tym, że mam wrażenie, że żyję w świecie Orwella, czy jednak polecić nowy serial. </p><p style="text-align: justify;">Nie wiem. Więc może zupełnie bez spiny - opowiem Wam, co działo się przez te dwa miesiące i na co kierowałam całą swoją energię. </p><p style="text-align: justify;"> </p><p style="text-align: justify;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbT7ax_urx57ne9K9T6Q65xGwjTkxyYxm2fkIUfOc5zgm-fHuJd9bK7Rl-bbNF-CX9dIe6UPGKxdSXj5DHhSkdMp25nNbHrtEY-yol_zjn8LPqm9apA-HnjpOtbu4DYUVtkiKKYz9KGHNo/s2048/received_295174821908789.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbT7ax_urx57ne9K9T6Q65xGwjTkxyYxm2fkIUfOc5zgm-fHuJd9bK7Rl-bbNF-CX9dIe6UPGKxdSXj5DHhSkdMp25nNbHrtEY-yol_zjn8LPqm9apA-HnjpOtbu4DYUVtkiKKYz9KGHNo/s16000/received_295174821908789.jpg" /></a></div><br /> <p></p><span><a name='more'></a></span><p>Przede wszystkim - skończyłam studia! Po pięciu latach, oficjalnie mogę już powiedzieć, że jestem prawniczką. I zdecydowanie nigdy przez te pięć lat nie sądziłam, że ten moment będzie mnie tak cieszył. Zainteresowanych studiami prawniczymi zapraszam na tekst o <a href="http://www.nikolatkacz.pl/2018/06/prawo-na-uniwersytecie-odzkim-moje.html">moich wrażeniach po 3 latach </a>- nadal w dużej mierze aktualny! </p><p>Specyfika jednak jest taka, że obroniony tytuł magistra to tak naprawdę dopiero początek dalszej drogi. Tygodnie nauki na egzamin wstępny na aplikację były trudne i nie będę oszukiwać. Było intensywnie i cały swój czas poświęcałam na robienie testów, a czas przeznaczony na odpoczynek po prostu wolałam spędzić z przyjaciółmi na dobrym jedzeniu z winkiem czy piwkiem, niż spędzając kolejny czas przed ekranem komputera. I tak właśnie blogowo zamilkłam. </p><p>Tydzień temu zdałam egzamin i oficjalnie mogę powiedzieć, że w styczniu rozpocznę swoją drogę do zostania adwokatem. Również nie sądziłam, że będę się z tego tak bardzo cieszyć i że okaże się to w tym momencie życia moim największym marzeniem. </p><p>Pamiętam, że jeszcze półtora roku temu byłam na <a href="http://www.nikolatkacz.pl/2019/11/jak-wyglada-spotkanie-z-doradca.html">spotkaniu z doradcą zawodowym</a> i nie miałam bladego pojęcia co chcę robić i w którą stronę iść. Powoli wtedy zaczynałam odchodzić od przeświadczenia - cokolwiek, byle jak najdalej od prawa. Powoli zaczynałam się przekonywać i dostrzegać, że tak naprawdę to ja to bardzo lubię, aż zrozumiałam w końcu, że nic mi nie da takiej satysfakcji. </p><p>Przypadki w życiu są najlepsze. Tak właśnie trafiłam na prawo - zupełnie przypadkiem, nieplanowanie. Tak po prostu wyszło. Tak też podjęłam decyzję, że chcę spróbować kolejnego wyzwania - decyzję o doktoracie podjęłam rzucając monetą. Czy się dostanę - zobaczymy. Najważniejsza jednak jest dla mnie sama decyzja - wiem, że inaczej bym żałowała, że nie spróbowałam! </p><p>No i tak toczył się tydzień za tygodniem, a ja nic do Was nie pisałam, czasem jedynie wrzucając coś na <a href="www.instagram.com/nikolatkacz">Instagram </a>(gdzie swoją drogą zapraszam, bo tam mnie więcej i regularniej). Także pora to zmienić! </p><p>Wracam - jeszcze nie wiem z czym i w jakim kierunku, ale wracam! Dzisiejszy tekst na pewno nie jest najbardziej odkrywczy i niewiele wnosi w Wasze życie - ale co z tego? Takie też są potrzebne. A dla mnie jest ważnym podsumowującym tekstem i krokiem do powrotu do regularnego blogowania. </p><p>Do następnego! <br /></p>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-53008563084464477412020-07-29T18:28:00.000+02:002020-07-29T18:28:22.817+02:00Weekend w Krakowie - pomysły na zwiedzanie, jedzenie i nocleg <div style="text-align: justify;">Kraków kocham nie od dziś - to żadna nowość. Pierwszy raz byłam na wycieczce, mając 9 lat i tej miłości tak od razu nie poczułam. Ale gdy jako 13 latka pojechałam na warsztaty aktorskie i w naszej dawnej stolicy spędziłam samodzielnie tydzień, to absolutnie się zakochałam w mieście, architekturze, zabytkach i przepysznych obwarzankach! </div><div style="text-align: justify;">Później do Krakowa wpadałam jeszcze parę razy samodzielnie, a że w liceum na wszystkich wycieczkach byliśmy właśnie w... Krakowie to mogę śmiało powiedzieć, że całkiem nieźle się w tym mieście orientuję! A do tego mam mnóstwo poleceń od znajomych, którzy tam mieszkają, więc po tym tekście koniecznie musisz wybrać się na weekend (chociaż!) do Krakowa. </div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgD6S9SIRmYrrJ0rUEWxgmYXttTGN1OnJjyUbAI1FY5WPtH0wmSXRebHUSqgnwJegPzqE_ydd_8SE6dINI8exTSYzkfxuKBUofO6c5u_QMRtIDFEDlO8A7naR-9ghUZdUK7hYvJx34e4ZIJ/s2048/20200725_095552.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="kraków zwiedzanie" border="0" data-original-height="1152" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgD6S9SIRmYrrJ0rUEWxgmYXttTGN1OnJjyUbAI1FY5WPtH0wmSXRebHUSqgnwJegPzqE_ydd_8SE6dINI8exTSYzkfxuKBUofO6c5u_QMRtIDFEDlO8A7naR-9ghUZdUK7hYvJx34e4ZIJ/d/20200725_095552.jpg" title="weekend w krakowie" /></a></div><div><br /></div><span><a name='more'></a></span><h3 style="text-align: center;">Kraków na weekend</h3><div><br /></div><h3 style="text-align: justify;">Piątek </h3><div style="text-align: justify;">My do Krakowa dotarliśmy po 18 - szybki spacer z dworca do miejsca, w którym spaliśmy, by zostawić bagaże i się odświeżyć, a potem moja ulubiona krakowska dzielnica, czyli Kazimierz. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Na start oczywiście Plac Nowy i moje ukochane krakowskie zapieksy - budek z zapiekankami jest mnóstwo - do jednej kolejki większe, do innych mniejsze, ale mam wrażenie, że w każdej tak samo pyszne. Koniecznie ze szczypiorkiem!! To jest niebo w gębie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Potem oczywiście spacer klimatycznymi uliczkami żydowskiej dzielnicy i wypatrzenie najfajniejszej miejscówki na piwo - my znaleźliśmy przypadkowe miejsce blisko skweru Judah. Sam Skwer Judah też bardzo polecam - to food market, w którym zjecie różne pyszności. Z najbardziej "krakowskich" polecam kumpir, czyli pieczonego ziemniaka z różnymi dodatkami (pychota!) i ciastka kominkowe. Z ciekawostek - na przeciwko Skweru Judah znajduje się też Przestrzeń Pełna Czasu, czyli sklep/kawiarnia Pani Swojego Czasu. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dla mniej zmęczonych, jeśli pogoda dopisze, można też zaliczyć wieczorny spacer nad Wisłę i zobaczyć Kładkę Ojca Bernatka, czyli miejsce - na pewno będzie pięknie. <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjg4EDJZdRHvc9mW_jQRzrIKkBDGvHWkq7SXSdrBA9WKmyd3Z62k7y-Xye3adfbjSb3vzyDtLw1JG_XY1wyu-GyzpnlAaecanq6RCtiNJ3Dk4TgbRwUjm-vioJ-IflX6CYfG0JYFrzY4Htb/s2048/20200724_201234.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="zapiekanki kraków" border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1152" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjg4EDJZdRHvc9mW_jQRzrIKkBDGvHWkq7SXSdrBA9WKmyd3Z62k7y-Xye3adfbjSb3vzyDtLw1JG_XY1wyu-GyzpnlAaecanq6RCtiNJ3Dk4TgbRwUjm-vioJ-IflX6CYfG0JYFrzY4Htb/d/20200724_201234.jpg" title="weekend kraków" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: justify;">Sobota </h3><div style="text-align: justify;">Czyli dzień głównego zwiedzania podczas weekendowego wyjazdu. Będzie intensywnie! </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Proponuję krakowski spacer rozpocząć od wizyty na Starym Mieście - Rynek Główny, Sukiennice, Kościół Mariacki, Brama Floriańska, pomnik Mickiewicza i wiele innych. Opcjonalnie można wejść też na Wieżę Ratuszową - przyznam, że zrobiłam to pierwszy raz i widok nie powalał. Będąc w tym rejonie, warto też wejść na Plac Szczepański, gdzie znajduje się oddział Muzeum Narodowego w Krakowie - do końca roku nadal można oglądać wystawę pt. "Szuflada Szymborskiej" - wstęp jest darmowy, a koncepcja bardzo ciekawa! </div><div style="text-align: justify;">Po drodze warto wstąpić do kościoła franciszkanów, żeby zobaczyć jeden z najpiękniejszych witraży - Bóg Ojciec- stań się! - Wyspiańskiego. Robi ogromne wrażenie! <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5tHflTh_taCKApCtt8a3fPSPmXxKtYG0IhLFxk9usMf91eGYWG09FTUXn2fT7kK4fpAWSy1RfVUNoKE2gHS1Y8kOXIleE6qFmH2z_U1EjWyjHKEtLWqFy585V9a6Exx75qTZ4gMfiW8nX/s2048/20200725_094905.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="kraków zwiedzanie" border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1152" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5tHflTh_taCKApCtt8a3fPSPmXxKtYG0IhLFxk9usMf91eGYWG09FTUXn2fT7kK4fpAWSy1RfVUNoKE2gHS1Y8kOXIleE6qFmH2z_U1EjWyjHKEtLWqFy585V9a6Exx75qTZ4gMfiW8nX/d/20200725_094905.jpg" title="kraków weekend" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Czas na drugie śniadanie - obowiązkowo krakowski obwarzanek i kawka na wynos, by chwilę odpocząć na plantach. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dalszy spacer nie może ominąć Wawelu! Tu już dość opcjonalnie - w zależności od upodobań. Ja nie jestem fanką zwiedzania tego typu miejsc, więc satysfakcjonuje mnie spacer bo darmowej części zewnętrznej - jest przepięknie! <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQTnuCgPIc8GEXCIUVxqA6hUa0E2dAYEfyTpOYLlHmpb3TTob1scTylW_y_MinVNi9MW886Y2QvSnlMIDnhqLMdAIPCUT_If13AfN2pi32pRKADV4i4op956O53-BCI-gNsaB0KeBtvEba/s2048/20200725_103149.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="kraków wawel" border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1152" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQTnuCgPIc8GEXCIUVxqA6hUa0E2dAYEfyTpOYLlHmpb3TTob1scTylW_y_MinVNi9MW886Y2QvSnlMIDnhqLMdAIPCUT_If13AfN2pi32pRKADV4i4op956O53-BCI-gNsaB0KeBtvEba/d/20200725_103149.jpg" title="kraków weekend" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtrx8AKouJ-wr4NNaWF26iTkfUgjZUzvTMyk4zvXI485dy2tqDo0mCPoh4KOrkWSGy_jeu2r4vhWxlyUSWeRoIQYCQ-h3jWeVxoAAsAfv1M3CAkvSwjjQYzA6rlW29owjUmISbLf1Wed3a/s2048/20200725_163806.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Kolejny punktem dnia był MOCAK - Muzeum Sztuki Współczesnej. Po drodze chwila odpoczynku w Forum Przestrzenie przy pysznym kraftowym piwie z widokiem na Wawel. W kwestii muzeum jednak znów dużo zależy od upodobań, to są bardzo moje klimaty, więc całkowicie się odnalazłam i będę to miejsce gorąco polecać. Mam świadomość jednak, że nie każdemu się spodoba. Alternatywnie mogę jednak polecić też Aptekę pod Orłem na Podgórzu, która znajdowała się na terenie Getta albo Muzeum Lotnictwa Polskiego - na pewno każdy znajdzie coś dla siebie! Jest też Muzeum Historyczne Miasta Krakowa w podziemiach rynku, ale mi się nie podobało, więc nie polecam, choć pewnie znajdą się osoby o odmiennej ocenie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Mieszkając w mieście bez rzeki dla mnie obowiązkowym punktem wyjazdu do Krakowa jest po prostu relaks nad Wisłą. Jeżdżąc gdzieś nie jestem nastawiona tylko na zwiedzanie, ale też na odpoczynek i "chłonięcie" atmosfery miasta, wiec takie momenty tak naprawdę lubię najbardziej. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOiK3k2IPw62GwPk5S9Rr6lg3sdDau9fM8DpmoKl4RkTWjuouyOMX06B_XerZ3Cf5y5ELmmRobOKhOHr8t2D9setRRdv-FV8R-vFeEPFUiuKocjOZtPZTkVRVDGfkifrNC7yobpV-5WAuH/s2048/20200725_163806.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="wisła kraków" border="0" data-original-height="1152" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOiK3k2IPw62GwPk5S9Rr6lg3sdDau9fM8DpmoKl4RkTWjuouyOMX06B_XerZ3Cf5y5ELmmRobOKhOHr8t2D9setRRdv-FV8R-vFeEPFUiuKocjOZtPZTkVRVDGfkifrNC7yobpV-5WAuH/d/20200725_163806.jpg" title="kraków weekend" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: justify;">Niedziela </h3><div style="text-align: justify;">Wycieczka dobiega końca, ale jeszcze coś na pewno uda się zobaczyć! Dla mnie nie ma wyjazdu do Krakowa bez wizyty na kopcu! Byłam na Kopcu Kościuszki i Kopcu Kraka - pierwszy polecam bardziej, ale jest bardziej oddalony od centrum, więc pewnie dużo zależeć będzie od tego, ile zostanie czasu. Kopiec Kraka też jest w porządku! <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">To też dobry moment, by jeszcze raz przejść się po Kazimierzu. Można wtedy na spokojnie wszystko pooglądać w ciągu dnia i poszukać "pozostałości" dawnych czasów. Warto też odwiedzić Starą Synagogę. <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAQYETtvpa0758GXfV_pxDLj2Oqmj980_yINgSFZWoqmLk_NvHGxNVi_3F2JAFHu_kl6tTjjhiWhLaF247PGFJfHLVeCy3GeDB-_qAN1YYJogwJ00gGQw5RAJD-JDq4hAlnb5vhW3Qn23g/s2048/20200726_113647.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="kopiec kraka" border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1152" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAQYETtvpa0758GXfV_pxDLj2Oqmj980_yINgSFZWoqmLk_NvHGxNVi_3F2JAFHu_kl6tTjjhiWhLaF247PGFJfHLVeCy3GeDB-_qAN1YYJogwJ00gGQw5RAJD-JDq4hAlnb5vhW3Qn23g/d/20200726_113647.jpg" title="kraków weekend" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: justify;">Co jeszcze? </h3><div style="text-align: justify;">Alternatywnie - w zależności od czasu i upodobań polecam jeszcze wybrać się na Zakrzówek (sztuczny zbiornik wodny - przepiękny!), do Ogrodu Botanicznego UJ, czy do Fabryki Schindlera "Emalia". </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Jednak jeśli o Kraków chodzi to najbardziej polecam po prostu łazić, łazić i jeszcze raz łazić! Napawać się tym niepowtarzalnym klimatem miasta i cieszyć oko pięknem kamienic. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQFAOF-v-6oHYxa4Tke9kQdykfKYNMcOeSq3PPTGCDOAya_ku9f3ZkSYXiyNTww7kq0ILlrc7DV1UnRFajboVAmPMTv1qoMexnEllEI0lWBbF3oBQSWWULZ0pJEcIJEYrCssaqurbXAFsg/s2048/20200725_101307.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="kraków obwarzanek" border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1152" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQFAOF-v-6oHYxa4Tke9kQdykfKYNMcOeSq3PPTGCDOAya_ku9f3ZkSYXiyNTww7kq0ILlrc7DV1UnRFajboVAmPMTv1qoMexnEllEI0lWBbF3oBQSWWULZ0pJEcIJEYrCssaqurbXAFsg/d/20200725_101307.jpg" title="kraków weekend" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: justify;">Gdzie zjeść? </h3><div style="text-align: justify;">- Lubieto, Meiselsa 2 - najpyszniejsze pierogi świata! A poza nimi jadam tylko domowe. </div><div style="text-align: justify;">- Gospoda Koko, Gołębia 8 - słyszałam, że jakość jedzenia spadła, ale nie wiem, bo tym razem tam nie byłam - zawsze kiedy jadłam było jednak pysznie i domowo, </div><div style="text-align: justify;">- Bordo, Gołębia 3 - pyszne menu dnia za mniej niż 20 zł, </div><div style="text-align: justify;">- Cyklop, Mikołajska 16, Bożego Ciała 7 - pizza, makarony itp. - bardzo smacznie i fajne drineczki!</div><div style="text-align: justify;">- ORZO, Lipowa 4a - tuż obok MOCAKa, jedzonko pierwsza klasa, burger w ogromnej porcji! </div><div style="text-align: justify;">- Wesoła Cafe, Rakowicka 17 - pyszne śniadanie, jednak dość drogo i za taką cenę oczekiwałabym lepszej obsługi niestety. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Na chill polecam Forum Przestrzenie i Dolnych Młynów (piłam drinki w MashRoom i były bardzo dobre, idealne na lato), ale podobno warto wpaść też do Międzymiastowej i Weźże Krafta. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Z poleceń od znajomych- dobre włoskie jedzenie znajdziecie w Nolio, Krakowska 27. Ja następnym razem na pewno wybiorę się do Mr Pancake, Dolnych Młynów 10 - istny raj dla miłośników pięknego jedzenia! </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><h3 style="text-align: justify;">Nocleg </h3><div style="text-align: justify;">Do tej pory zawsze spałam w <a href="http://ssm.com.pl/cennik-sokolska/">SSM Sokolska </a> i bardzo sobie to miejsce chwalę, ale zazwyczaj mają obłożenie i trzeba rezerwować wcześniej. Następnym razem pewnie tu wrócę. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Tym razem wynajęłam pokój na booking.com w <a href="https://www.booking.com/hotel/pl/wielopole-homestay.pl.html">Wielopole Homestay</a> i generalnie było w porządku - bardzo tanio (35 zł za noc od osoby), w świetnej lokalizacji, ale łóżko tak bardzo skrzypiało, że praktycznie nie dało się spać, więc generalnie nie polecam. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Kraków to miasto pełne perełek jeśli chodzi o klimatyczne noclegi i tu na pewno się sprawdzi airbnb - <a href="https://www.airbnb.pl/c/nikolat54?referral_share_id=074297d9-cd75-4303-9fe2-2a2d789bdf4f">zniżka 125 zł na pierwszą podróż</a> dla Ciebie! </div>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-65456187337466284942020-07-03T21:05:00.002+02:002020-07-03T21:05:48.287+02:00To, że jestem blogerką, nie daje Ci prawa do mojej prywatności<div style="text-align: justify;">Byłam ostatnio na imprezie. Swojskie klimaty, domki w lesie i te sprawy. Poznałam chłopaka. Całkiem miło się rozmawiało, trochę potańczyliśmy. Ale wiecie- po kilku głębszych to zawsze się fajnie gada. Wymieniliśmy się numerami telefonów z myslą, by wyskoczyć kiedyś na kawę. </div><div style="text-align: justify;">Chłopak od razu zaczął się odzywać. Z każdą kolejną wiadomością rozmawiało się mniej fajnie- ot, okazało się, że rozmijamy się w kwestii postrzegania wielu spraw. Bywa. W którymś momencie w rozmowie wyszlo, że jsstem blogerką. Mam jednak taką zasadę, że przed pierwszym spotkaniem nie dzielę się adresem- "poznawanie" kogś przez jego kqnały social media daje bardzo złudne poczucie, że się kogoś zna. I tego unikam. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">No ale chłopak sam znalazł bloga. W końcu to żadna filozofia, znając moje imię i nazwisko. I w tym momencie ta znajomość przestała mieć jakiekolwiek szanse. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnnv23WDJYYRsr8U-x0K7j_llUsVuoMfdd9AtBZV0MElJYs1PDnj9vSg3iTfVeteGi92YtlPczkKgceOlZN6gLHJFcA7vGaRKDPgshb-lIhOS1rtu1W6JJzkKPrXs7yW0SFSAYKDueqCQr/s4032/received_506004930029612.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnnv23WDJYYRsr8U-x0K7j_llUsVuoMfdd9AtBZV0MElJYs1PDnj9vSg3iTfVeteGi92YtlPczkKgceOlZN6gLHJFcA7vGaRKDPgshb-lIhOS1rtu1W6JJzkKPrXs7yW0SFSAYKDueqCQr/d/received_506004930029612.jpg" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><span><a name='more'></a></span><div style="text-align: justify;">Historia dalej potoczyla się tak, że wyjaśniłam, czemu ma to dla mnie znaczenie i dlaczego wolałabym, żeby odpuścił śledzenie mojej internetowej twórczości, zanim pozna mnie. Bo choć staram się być tutaj sobą, to jednak jest to tylko mały wycinek, który ma niewiele wspólnego z całą moją osobowością. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Kolega jednak nie odpuścił. Gdy wysłał mi zdjęcie sprzed kilku lat, co sugerowalo, że w tym blogu się mocno zakopał i zaczął rzucać niepokojącymi tekstami- pomyślałam, że mam do czynienia z typowym stalkerem i trzeba to szybko uciąć. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zaczęłam więc go ignorować. Znalazł mnie na messengerze i tam dalej pisał. Zablokowałam. Dostałam obszerne przeprosiny. Po czym kolejnego dnia zadzwonił do mnie kurier z poczty kwiatowej. Z dostawą do mojej pracy. Oczywoście w ramach przeprosin. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Przeprosin za stalkowanie. No to chyba się nie zrozumieliśmy. Bo to średnio przepraszać kogoś za grzebanie w sieci (np. znajomość opisów zdjęć na instagramie sprzed roku), wysyłając mu kwiaty pod adres również znaleziony w Internecie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">I przez chwilę myślałam, że może przesadzam. Może to on ma rację- przecież te wszystkie informacje można bardzo łatwo znaleźć. Przecież ja sama je udostępniłam. Przecież sama też sprawdzam, gdzie ktoś pracuje, z kim się spotyka albo oglądam stories z ukrycia. No pewnie, chyba każdy tak robi. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Tylko różnica polega na tym, że gdy komuś o tym mówisz, to robi się to przerażające. A już całkowitym przekroczeniem wszelkich granic poszanowania cudzej prywatności jesy wykorzystywanie tych informacji. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">To że jestem blogerką i względnie wiele informacji na swój temat udostępniam w sieci, nie daje nikomu przyzwolenia do tego, by je wykorzystywać i z buciorami na siłę wpychać się tam, gdzie się nie było zaproszonym. To trochę tak (oczywiście w mnienszym kalibrze) jak z wyzywająco ubraną dziewczyną i brakiem przyzwolenia na zgwałcenie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">To że coś można łatwo zrobić, nie oznacza, że robienie tego jest słuszne. I choć mam profile w wielu mediach społecznościowych (obecnie zablokowane), to służą konkretnym celom. Nie po to mam konto na linkedin, żeby ktoś wysyłał mi kwiatki, a raczej po to, by zwiększac swoje perspektywy zawodowe. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Kiedyś byłam nad morzem i w tym samym czaise była tam blogerka, którą bardzo lubię. Pewnie gdybym spotkała ją przypadkiem, to bym zagadała. Ale widziałam na instastories, gdzie właśnie jest- ja akurat byłam w pobliżu. Uznałam jednak, że podchodzenie będzie zbyt dużym ingerowaniem w prywatność. I tego nie zrobiłam, by nie wprowadzać poczucia zagrożenia. Uważam, że słusznie. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Kiedyś podobał mi się jede chłopak. I ciągle nie udawało nam się spotkać. Wiedziałam z kim mieszka- przeszło mi przez myśl, by zapytać o adres i zrobić niespodziankę. Ale to była myśl. Szybko uświadomiłam sobie, że jest absurdalna i jeśli będzie chciał, to sam mi powie. Widocznie wtedy nie chciał. </div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Wchodzenie w czyjeś życie na siłę nigdy nie przyniesie dobrego efektu. Nie ma na to szans. Bo po pierwsze trzeba szanować cudzą prywatność i granice stawiane przez drugą osobę. Nawet jeżeli to wejście uest proste. Włamywacz, który otwiera drzwi zamknkęte tylko na zasuwkę nadal pozostaje włamywaczem. I nic tego nie zmienia. </div>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-50883499396655245442020-05-30T14:08:00.001+02:002020-05-30T14:09:45.741+02:00Człowiek człowiekowi człowiekiem<div><div style="text-align: justify;">Siedzę przy piwku na Piotrkowskiej.
Rozkoszuję się słońcem na twarzy i smakiem względnej wolności. Prowadzę
rozmowę z moją "randką z Tindera". I tak sobie siedzimy. Kątem oka widzę
kobietę. Ma zniszczone i przybrudzone ubrania, włosy w nieładzie, skórę
twarzy pooraną wiatrem i słońcem zamiast codzienną pielęgnacją w pięciu
krokach według Koreanek. Idzie w stronę stolików, gdzie pięknie ubrani
ludzie siedzą i udają, że ze sobą rozmawiają, częściej jednak zerkając w
swoje smartfony. <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Nie
tylko ja zauważyłam Panią. Mężczyzna w białej koszuli siedzący przy
stoliku obok również. Wzdrygnął się i wykonał gest, którym zazwyczaj
odganiam natrętną muchę. Spojrzał z pogardą i dorzucił: "Nawet tu nie
podchodź!". <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div>Człowiek
człowiekowi.... no właśnie kim? Wilkiem? Psem? To chyba niekiedy obraza
dla zwierząt, które potrafią zatroszczyć się o siebie w obrębie gatunku. <br /></div><div><br /></div><br /><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4a9FBs7FVTgRwy3AlS2MuyDrNhFit1oWOAMxmDVwyeRHIsTBQrE4fcPvby5PaBd-DBzYZ_NZeTmQOD4uklXFWOSDJrl2AAGhci16QepgME_yrPMJWRhgOpzkypsvPwuGUUzQNJJXWIsMD/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4a9FBs7FVTgRwy3AlS2MuyDrNhFit1oWOAMxmDVwyeRHIsTBQrE4fcPvby5PaBd-DBzYZ_NZeTmQOD4uklXFWOSDJrl2AAGhci16QepgME_yrPMJWRhgOpzkypsvPwuGUUzQNJJXWIsMD/d/LRM_EXPORT_414890161003312_20191103_175125888.jpeg" /></a></div><div><br /></div><div><br /></div><span><a name='more'></a></span><div><br /></div><div>I tak siedzę i zastanawiam się, co jest nie tak z nami jako z ludźmi. Czemu nie potrafimy dostrzegać w drugiej osobie takiego samego człowieka, jakiego widzimy w lustrze? Czy człowiek nie potrafi być człowiekowi tak po prostu po ludzku człowiekiem? <br /></div><div><br /></div><div>A może to właśnie bycie człowiekowi człowiekiem oznacza to, że zachowujemy się jak świnie (bez obrazy i dla tych zwierząt, bo pewnie niejednokrotnie zachowują się bardziej ludzko). <br /></div><div><br /></div><div>I zastanawiam się, czy gdy jeden pies przynosi patyk i mówi do drugiego: "ej, stary patrz jaka super kość!". To ten się zaczyna z niego wyśmiewać, zwołuje inne psy z osiedla i wspólnie go obszczekując, życzą psiej sierści? Czy raczej mówi: "ej, stary pomyliłeś się, to jest patyk. Chodź, pokażę Ci, jak wygląda kość". <br /></div><div>A my raczej w ten pierwszy scenariusz. Wiadro pomyj. Hejtu i nienawiści. Tak, tu teraz nawiązuję do ostatnio głośnej afery dotyczącej marki Jessici Mercedes. Samosąd- w tym czujemy się świetnie. Lepsi od innych, zawsze wiedzący lepiej, jak żyć. Wiecznie nieomylni. Zawsze najlepsi i najświętsi. <br /></div><div>Póki nie poczyta się naszych komentarzy w sieci. <br /></div><div>Cholera! No jak tak można?! <br /></div><div><br /></div><div>I jasne- też nie rozumiem, jak można oszukać ludzi. Ale wiem, że można popełniać błędy. Nie na zasadzie "pomyliłam się" zamiast "oszukałam". Tylko popełniłam błąd, postąpiłam głupio. No bywa. Tego się nie pochwala, ale to się zdarza. Serio, kto z Was nigdy nie zrobił czegoś skrajnie głupiego, czego potem żałował? Ale nadal można zareagować jak człowiek. A człowiek człowiekowi nie życzy śmierci. Nigdy. A już nie na pewno dlatego, że jakaś blogerka przeszyła metki w koszulkach. No to jest faktycznie zbrodnia godna ludobójstwa.... <br /></div><div><br /></div><div>Ale można też inaczej. <br /></div><div><br /></div><div>Można normalnie. <br /></div><div><br /></div><div>Po ludzku. <br /></div><div><br /></div><div>Byłam też ostatnio u okulisty. Opowiedziałam, że zmiana, którą zaproponował poprzedni lekarz chyba się nie sprawdza, bo wydaje mi się, że gorzej widzę. Pani doktor przeprowadziła badanie i powiedziała, że oczywiście kolega po fachu nie popełnił błędu. Po prostu nie mógł przewidzieć, że mój wzrok nie zaadaptuje się do dwóch różnych mocy szkieł. Wobec tego wrócimy do jej poprzednich zaleceń. Pomyślałam sobie wtedy, że dobrze, że pani doktor nie słyszała, jak wcześniej wypowiadał się o niej tamten lekarz... Który z oburzeniem pytał się mnie (niemal jakby to była moja wina), gdzie ja w ogóle chodziłam wcześniej do lekarza i że coś takiego jest niedopuszczalne! I kilka innych mało przyjemnych słów. <br /></div><div>A jak widać można normalnie. Nie wiem, co pani doktor pomyślała sobie o zaleceniach wcześniejszego lekarza- być może w głowie również go skrytykowała, a może nie. Nie wiem. Ale najważniejsze jest dla mnie to, że niezależnie od swojej oceny, zachowała pełen profesjonalizm. Bo krytykanctwo w tej sytuacji było absolutnie zbędne. </div><div>No ale jak widać nie każdy to rozumie. <br /></div><div><br /></div><div>A wracając do pani z Piotrkowskiej. Gdy zbliżyła się do naszego stolika, po prostu spytałam, czego potrzebuje. Chodziło o jedzenie. Nie zważając więc na to, że zostawiam moją "randkę" samotnie, wstałam i poszłyśmy razem kupić chleb i szynkę. <br /></div><div><br /></div><div>I ja rozumiem, że można być przeciwnym takiej formie pomocy. Można być przeciwnym żebraniu i rozdawnictwu. Można uważać, że w ten sposób się bardziej szkodzi niż pomaga. Znam argumenty przeciw i sama nie mam poczucia absolutnej pewności, że moja postawa jest słuszna. Ale to nie o to chodzi. <br /></div><div><br /></div><div>Chodzi o to, że można po prostu odmówić. Z szacunkiem. Traktując drugiego człowieka z godnością. Niezależnie od tego, czy jest czysty czy brudny, bogaty czy biedny. Nie trzeba pokazywać pogardy i swojej wyższości.</div><div><br /></div><div> Po prostu. Po ludzku. <br /></div><div><br /></div><div>Być dla człowieka człowiekiem. <br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7620494621802762342.post-3549410295641800052020-05-17T20:59:00.000+02:002020-05-17T20:59:58.939+02:00W życiu nie ma sprawiedliwości<div style="text-align: justify;">Gdy w moim dziecięcym świecie coś mnie oburzało, babcia często mi powtarzała, że "w życiu nie ma sprawiedliwości". Tłumaczyła mi w ten sposób, że czasami bywa tak, że choć staramy się z całych sił, to nasze wysiłki nie są doceniane. <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Życie nie jest sprawiedliwe. To fakt. Dzisiaj wiem, że to wcale nie oznacza czegoś złego. To, że natura nie obdzieliła nas wszystkich po równo, to że każdy z nas miał zupełnie inny start w dorosłe życie, niesie ze sobą inny bagaż i ma różną ilość włosów na głowie, ma też swoje dobre strony. <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Różnorodność jest dobra. Nie musimy być wszyscy tacy sami, by być równi. Równi względem siebie. Po prostu jako ludzie. <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Tylko co to w takim razie oznacza - sprawiedliwość? Kto w takim razie powinien zostać nazwany "zasłużonym dla sprawiedliwości? Skoro nie chodzi o równy podział dóbr i talentów, skoro nie zawsze jest taka oczywista, skro nie zawsze łatwo o sprawiedliwy sąd, to skąd mamy wiedzieć, co to znaczy?</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhI0mhmLmqLwNmCtO0YcCCttVq5VpDkaRaNpmXV7eYCVFCi7_HRV4ZpvhmyAOxfLebuWUJMeLmo3-2OIRWqkruLVMzS8pBTcgN1yzKhN-rQ2SIMt_fe2aQn2VdT4WcKjABYlPPvDw5cY439/" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhI0mhmLmqLwNmCtO0YcCCttVq5VpDkaRaNpmXV7eYCVFCi7_HRV4ZpvhmyAOxfLebuWUJMeLmo3-2OIRWqkruLVMzS8pBTcgN1yzKhN-rQ2SIMt_fe2aQn2VdT4WcKjABYlPPvDw5cY439/d/LRM_EXPORT_1519238161424970_20190930_073816929.jpeg" /></a></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div><br /></div><span><a name='more'></a></span><span></span><div style="text-align: justify;"><span><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span></span>Sprawiedliwość to ma być w sądzie- dodawała babcia, gdy opowiadałam o szkolnych niesprawiedliwościach. A i z tą, jak dowiedziałam się później, różnie bywa. <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Według <a href="https://sjp.pl/sprawiedliwo%C5%9B%C4%87+">Słownika Języka Polskiego</a> sprawiedliwość to np. uczciwe postępowanie,
bezstronność w ocenianiu innych, uczciwość, prawość, obiektywizm, etyczne postępowanie, a w prawie organy władzy sądowniczej. <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">No tak. Bo sprawiedliwość powinna iść w parze z prawem. Ale u nas to chyba niezbyt trafne połączenie. <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Bo gdy myślę sobie o tym, komu bym przyznała medal dla "zasłużonego dla sprawiedliwości" to na gorąco przychodzą mi do głowy trzy nazwiska. Wszystkie związane właśnie z wymiarem sprawiedliwości. <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W dużym skrócie: Sędzia Igor Tuleya, który orzeka zgodnie z prawem i swoim sumieniem, nawet gdy było to nie na rękę obecnie rządzącej partii. Prokurator Ewa Wrzosek, która wydała decyzję o śledztwie w prawie organizacji wyborów prezydenckich, czy sędzia Olimpia Barańska - Małuszek, która ma odwagę publicznie mówić o łamaniu prawa. Wszyscy zaangażowani w walkę o praworządność, o wolne sądy, o przestrzeganie Konstytucji. <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Tym ludziom dałabym medal za działanie na rzecz sprawiedliwości. Tymczasem każdego z nich spotkały negatywne konsekwencje, postępowania dyscyplinarne, zarzuty, uchylanie immunitetów. Zamiast nagradzać, próbowano uciszyć. <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W międzyczasie w naszym pełnym sprawiedliwości i prawa kraju nagrodzono młodą działaczkę na rzecz ochrony życia. Brzmi dobrze prawda? W końcu życie to nadrzędna wartość.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Pewnie, że tak. Tylko, że ta działaczka wyszukiwała w internecie kobiety, chcące dokonać aborcji i zaczynała je nękać wiadomościami. Znalazła między innymi 17-letnią dziewczynę, której nie udało się jej przekonać. Napisała więc do jej chłopaka i rodziców. Sprawiła, że zmusili ją do porodu. <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Uratowała życie dziecka. To przecież dobrze. Przecież aborcja w Polsce jest niezgodna z prawem, więc broniła sprawiedliwości. Tylko, że brak poszanowania wolności, prywatności i godności drugiego człowieka niewiele ma wspólnego ze sprawiedliwością. A można z godnością i poszanowaniem drugiego człowieka. Po prostu pomagać. Tak na przykład działają <a href="http://www.dwiekreski.pl/">Dwie Kreski</a>. Bez zmuszania, bez ignorowania praw drugiego człowieka. <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Gdy na moim wydziale jeden ze studentów zagroził, że wysadzi budynek, nie dostał medalu "zasłużony dla uniwersytetu". Została wezwana Policja, a student wyprowadzony. Tymczasem gdy Zuzanna zagroziła, że wysadzi klinikę aborcyjną, dano jej medal za zasługi na rzecz sprawiedliwości. <br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div><div style="text-align: justify;">Babcia chyba miała rację mówiąc, że w życiu nie ma sprawiedliwości. Nie cieszyłabym się więc z takiej odznaki. <br /></div><div><br /><br /></div></div>Nikolahttp://www.blogger.com/profile/02217641760121546714noreply@blogger.com0